poniedziałek, 27 stycznia 2014

Liam

Dla Matiego ;*
--------
Wyszedłem z domu, kierując się do parku. Byłem tam umówiony z Liam'em. Zapowiada się na szczerą dyskusję... Mam nadzieję, że to nic takiego. Był zmartwiony.. Ale muszę, po prostu muszę mu to powiedzieć. Powinien wiedzieć, że..go kocham. Może... Może mu to zaśpiewam? Nie.. Nie ośmieszę się.. Ale napisałem dla niego list. List, w którym wszystko wyjaśnię. Mam nadzieję, że zrozumie. Widząc sylwetkę przyjaciela, uśmiechnąłem się, a po chwili przywitaliśmy się uściskiem. Poszliśmy do McDonald. Hahah, uwielbiał tam chodzić. Jest taki słodki. Em.. Nic. Po zjedzonym posiłku ruszyliśmy przed siebie. Hah, dobrze by było wiedzieć, gdzie idziemy. Chciałem mu coś powiedzieć, ale zawibrował mój telefon. Warknąłem i spojrzałem na wyświetlacz.
Od: Adam
Przyjedź do szpitala. Tomek miał wypadek.
Przełknąłem głośno ślinę, po czym spojrzałem na Liam'a. Owszem, to było ważne, ale nie tak, jak mój brat. Wręczyłem brunetowi list, powiedziałem, że ma go otworzyć w domu, pożegnałem się i pobiegłem do szpitala, zostawiając zdezorientowanego Li na środku chodnika.
*
Wpadłem zdyszany do sali i poczułem silnie oplatające mnie ramiona i mokre ślady na koszulce. Nie... 
-Nie udało się go uratować...
Mój świat legł w gruzach. Straciłem ojca, matkę, siostrę, brata... Został mi tylko Adaś i chłopaki. Ale Adam dostanie niedługo awans. Wyjeżdża na staż do Polski. Zostanę sam, gdy chłopcy wyruszą w trasę, a Liam przeczyta list.
-Adam, mam już tylko Ciebie- zaszlochałem w koszulkę brata.
*Liam*
Liam,
Jak już się pewnie domyślasz, musi to być coś cholernie ważnego, skoro nie potrafię Ci tego powiedzieć, patrząc w oczy. Bo widzisz... Nie wiesz o mnie jednej rzeczy. A mianowicie nie wiesz o mojej orientacji seksualnej. Widzisz, bo ja jestem gejem. Tylko nie brzydź się mną, proszę, nie przeżyłbym tego. Bo ja.. zakochałem się w Tobie. Szaleńczo. Kocham Cię na zabój. I nie mam pojęcia, jak to przyjmiesz, ale proszę, zrozum. Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś słońcem wśród chmur, jesteś tęczą podczas deszczu. Jesteś gwiazdą na ciemnym, wręcz czarnym, niebie. Jesteś światełkiem w tunelu. Jesteś łzą w moim oku, uśmiechem na ustach, powodem mojej radości. Jesteś dla mnie wszystkim. Proszę, nie musisz mnie kochać. Nawet na to nie liczę. Ale nie odchodź. Zostałeś mi tylko Ty. Ty, chłopaki, Adam i Tomek. Dobrze wiesz, że matka umarła na raka. Ojciec popadł w alkocholizm i umarł, a Jess popełniła samobójstwo, po stracie obojga rodziców. Nie poradzę sobie bez kolejnej osoby. Proszę, bądź. Tylko tyle. Jeszcze chciałbym byś przeczytał te kilka beznadziejnych wersów, które wymyśliłem....
Jesteś dla mnie, jak światło wśród ciemności,
Jak ogień na nie palącej się świecy.
Jak spadająca gwiazda,
Jak tęcza podczas deszczu.
Jak garnek złota, na jej końcu,
Jak anioł, bez skrzydeł.
Jak laska, na której muszę się opierać,
Jak druga połówka pomarańczy.
Jesteś dla mnie wszystkim.
Wszystkim, co dobre,
Jak i wszystkim, co złe.
Jak różowe okulary, przez które patrzę na świat.*
Już wiesz, ile dla mnie znaczysz. Wszystko. Wszystko, co dobre i co złe.
Wszystko. Wszystko i jeszcze więcej.
Z Tobą pójdę na koniec świata.
Na koniec świata i jeszcze dalej.
Mateusz x
P.S. Kocham Cię.


Patrzyłem na kartkę wielkimi oczami. Czy on czuł do mnie więcej, niż braterska miłość? Przecież jeszcze wczoraj, byliśmy, jak bracia, dzisiaj ja jestem dla niego wszystkim? Kocha mnie? Tak, jak ja jego? Przebiegłem wzrokiem po linijkach jeszcze kilka razy, gdy poczułem dłoń na ramieniu. On mnie kochał. Naprawdę mnie kochał. KOCHAŁ!
-Liam?
Spojrzałem na chłopaków, którzy patrzyli na skrawek papieru, który miałem w dłoni.
-Um.. List..Od.. Um.. Mateusza.
Po ich twarzach przebiegł cień zmartwienia.
-Przyznał się?
Serce zakołatało mi w piersi.
-Wiedzieliście?
-Przyznał się kilka dni temu. Co zrobisz?
Wziąłem głęboki wdech i uśmiechnąłem się.
-Przecież go kocham.
Spojrzeli po sobie i czule uśmiechnęli. Po chwili jednak zawibrował telefon Malik'a. Zabrał go i usmiech zszedł mu z twarzy.
-Tomek nie żyje.
Zbladłem, to z pewnością. Było mi jakoś strasznie słabo. Poszedłem po szklankę wody, a potem bez słowa opuściłem mieszkanie, kierując się do szpitala.
*
Nie mam pojęcia, co mną kierowało. Ale musiałem być przy Mateuszu w trudnej dla niego chwili. Kochałem tego głupka i wiem, że on też mnie kochał. Napisał mi to. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że ja też go kocham. I to cholernie mocno, od bardzo dawna. Skręciłem w korytarzu i dostrzegłem Adama i Mateusza.
*Mateusz*
Po raz kolejny szloch wyrwał się z mojej piersi. Czułem się fatalnie. Nie mam już brata. Nie mam mamy, taty, siostry, brata...... Został tylko Adam. Ale on wraca do Polski. A ja chyba z nim. Nic mnie tutaj nie trzyma, a już na pewno nie moja orientacja i miłość do Liam'a. Poczułem dłoń na ramieniu i odwróciłem się, chcąc zobaczyć, kim jest ta osoba. Jednak łzy zamazywały mi obraz, dlatego musiałem przetrzeć oczy, by dostrzec Liam'a.
-Chodź tu.
Tyle wystarczyło. Wtuliłem się mocno w przyjaciela, roniąc kolejne łzy. Podprowadził mnie do krzesła i nakazał usiąść. Uklękł przede mną, równając się twarzą.
-Czytałem list...
Chciałem mu kazać, by przestał mówić, ale zatkał mi usta dłonią.
-To cudowne, że tak o mnie myślisz, że mnie kochasz. Ja chciałbym Ci coś powiedzieć- wziął głęboki wdech, po czym kontynuował- Bo ja też Ci czegoś nie powi...
Przerwał, widząc, że łzy coraz bardziej spływają po moich policzkach. Przymknąłem powieki, czując, że usta Li zaczęły scałowywać mokrą strużkę z polików. Co on do cholery wyprawiał?!
-Liam, co ty ro..- nie dane mi było dokończyć, bo poczułem jego miękkie wargi napierające na moje. 
-Co ja robię? -spytał, przerywając- Kocham Cię.
Otworzyłem szeroko oczy, słysząc, co powiedział. To.. Było miłe, ale.. Ja ... Teraz nie mogę. Tomek nie żyje, ja muszę się zająć wszystkim. Adam wyjeżdża. Nie mogę mu tego zabronić. Ma dziewiętnaście lat, wie co robi.
-Liam, ja... Ja też Cię kocham, ale ja.. Ja.. Muszę się teraz zająć pogrzebem, przepraszam.
I czym prędzej wstałem z ławki, idąc do osłupiałego Adama. Przytuliłem się jeszcze raz do niego, po czym obejmując ramieniem, weszliśmy pożegnać się z najmłodszym z naszej trójki. Wchodząc do sali, usłyszałem tylko, jak Liam wychodzi ze szpitala. Spuściłem smutny wzrok.
-Coś ty narobił...
To nie było pytanie..
>>Pół roku później<<
Jakoś mi nie spieszno było do rozmowy z Liam'em. Ani się obejrzałem minęło pół roku. Sześć miesięcy, bez niego. W samotności. Z butelką. Tak, smutki zatopiłem w alkocholu. Butelka stała się moją przyjaciółką, tylko w niej miałem oparcie, gdyż Adaś wrócił do Polski. Sam bym chętnie tam wrócił i zaczął od nowa. Bez Liam'a. Bez Zayn'a, Niall'a i tych dwóch zakochańców- Lou i Hazzy. Tak, tak. W końcu się ujawnili, przynajmniej oni byli szczęśliwi. Dzisiaj postanowiłem się pożegnać z Liam'em. Podjąłem decyzję. Wracam do Polski, muszę zacząć żyć na nowo, poszukać pracy, nauczyć się istnieć bez niego. Nacisnąłem kilkakrotnie na dzwonek, czekając, aż któryś otworzy. Zrobił to mulat. 
-Cześć- mruknąłem i przywitałem się z nim kumplowskim uściskiem.- Jest Li? Chciałem się pożegnać..
-Wyjeżdżasz?
-Tak.. Wracam do Polski.
-Och.
-Tsa..
Zaprowadził mnie do salonu i kazał poczekać. Po chwili na dole pojawili się wszyscy, Liam ostatni. Przywitałem się z każdym i mruknąłem coś w stylu "musimypogadać". Spojrzeli na mnie wyczekująco, więc odchrząknąłem i zacząłem mówić:
-Ja.. Um, ciężko mi to mówić. Przez ostatnie miesiące, zachowywałem się jak skończony dupek, ale co ja mogę, nie potrafiłem sobie poradzić ze śmiercią Tomka.. -urwałem i uroniłem łzę. Poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na kolanie. Tym kimś okazał się Li- Um... No ale to nie wyjaśnia, czemu.. dobra mniejsza. Kilka razy zastanawiałem się nad sobą i swoim życiem. Rozważałem wyjazd, samobójstwo, cięcie się. Jednak dopiero kilka dni podjąłem decyzję. Postanowiłem.. Um.. Wrócić do Polski.- zacisnąłem powieki, czując zbierające się łzy. Dłoń, sunąca po moim kolanie zatrzymała się.- Na stałe- dodałem szeptem. Liam natychmiast zabrał dłoń z mojej nogi i wstał, pospiesznie opuszczając pokój. Poszedłem za nim, zamykając nas na klucz.
-Dlaczego?
-Nic mnie tutaj nie trzyma. Nie mam dla kogo tu być..
-A ja? MY?
-Wyjeżdżacie w roczną trasę.
-Wrócimy.
-Za rok.
-Możemy Cię zabrać. Paul się zgodzi.
-Wątpię. Poza tym Paul niewiele ma do gadania.
-Simon i Modest! też..
-Liam, masz karierę, nie mogę Ci zaprzepaścić jej!
-KOCHAM CIĘ! ROZUMIESZ?! KOCHAM!
Stałem, jak sparaliżowany. Oczywiście, też go kochałem. I to nawet bardzo. Ale..To nic nie da.
-Już postanowiłem, Liam. Żegnaj.
To były ostatnie słowa skierowane do niego. Gdy je wypowiedziałem, opuściłem pokój, a następnie żegnając się z resztą, wyszedłem.
*
-Nie rób tego. Kochasz go.
-Już postanowiłem, Adam. Ja.. Nie potrafię dłużej.
-On też Cię kocha. Możecie być przecież razem. Umowa została zmieniona!
-Ja.. Będę niebawem, pa.
Rozłączyłem i rzuciłem telefon na łóżko. Kochać.. Kochać, a nienawidzić.
Wyszedłem na lotnisko, powoli zapominając. Nowe życie? Z pewnością.
Przeszedłem przez bramki i kierowałem się po odbiór bagaży. Usłyszałem jednak pisk mikrofonu i tak dobrze mi znany głos. Głos, który uwielbiam.
-Mateusz, ja wiem, że tu jesteś, i że mnie słuchasz, mimo, że nie chcesz. I wiem, co wyprawiam, pewnie mnie zaraz opierdzielisz o to. Ale zrozum, skarbie, że Cię kocham i nie pozwolę odejść. Nie pozwolę Ci wrócić do Polski, bo jesteś dla mnie całym światem. Jedź z nami w trasę, albo i nie. Odzywaj się do mnie, lub już nigdy nie zamień ze mną słowa. Obraź się, lub udawaj, że nic się nie stało. Kochaj mnie, albo znienawidź. Ale bądź.
Zacisnąłem powieki i starałem się nie rozpłakać. Przecież go kocham. Odwróciłem się i niemal krzyknąłem:
-Jeśli kogoś kochasz, pozwól odejść!
-Jak kocha to wróci!- zawołał jakiś przechodzień. Liam uśmiechnął się pod nosem. I ponownie skierował swoje usta do mikrofonu.
-Tak, kocham Cię. I wiem, że powinienem pozwolić Ci odejść. Dlatego pozwalam- pauza- Ale wiem, że ty mnie kochasz. I że wrócisz. Już wróciłeś. A raczej: nigdy nie odszedłeś, kochanie.
Podszedłem do bruneta z uśmiechem na ustach. Stanąłem na krzesełku obok niego i powiedziałem dość głośno:
-Masz rację. Dostaniesz opierdziel za to, co robisz. Ale najpierw mnie pocałuj.
Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Spodziewałem się jęków obrzydzenia, a nie oklasków i wiwatów. Oh... co za uczucie.
Zadzwoniłem do Adama, że zostaję w Londynie. Tak, teraz zaczynam nowe życie. Z Liam'em u boku. Z moim chłopakiem i przyjaciółmi. Z rodziną. 
>>5 lat później<<
-Taaaaaaaaaaato!
-Co się stało, skarbie?
-Czemu tata jest tutaj z ciocią?
Zaśmiałem się i pokręciłem z niedowierzaniem głową. Podszedłem do dzieci, przytulając je. 
-Z Dani? Bo widzicie, kiedyś wasz tatuś nie mógł powiedzieć, że jest ze mną. Nie mogliśmy powiedzieć, że się kochamy i tata musiał udawać, że chodzi z ciocią. 
-Nie mogliście się kochać?
Uśmiechnąłem się pod nosem, czując wzrok Liam'a na sobie.
-Nie.
-Ale teraz się kochacie?
-Zawsze się kochaliśmy. Tylko musieliśmy to ukrywać.
-A to wredni ludzie! 
Zaśmiałem się. 
-Co maluchy? Idziemy? Wujek Adam i ciocia Kasia czekają wraz z resztą.
-Idziemy do wujków?!
-Lećcie się ubrać. No już!
Chłopcy pobiegli na górę się ubrać, a ja spojrzałem na laptopa. Pamiętam, jak długo to wszystko trwało, zanim myśmy się w sobie zakochali. Choć nie. Zakochani to byliśmy od dawna. My tylko tę miłość odkrywaliśmy każdego dnia. Codziennie inaczej. Oczywiście, gdy tylko to wszystko na lotnisku się zdarzyło, od razu znaleźli dla Li dziewczynę. Jak Lou i Harry się zaczęli spotykać, też wszystko zataili. Dopiero potem, Liam się przełamał, bo nie chciał udawać, chciał mnie całować w miejscach publicznych i postawił się Simon'owi. No i cóż my możemy. Rok to trwało. A od czterech lat jesteśmy ojcami. Adoptowaliśmy tą dwójkę prześlicznych chłopców. Hahah, jakie piękne imiona im daliśmy. James i Tomek. Drugie imię Liam'a i imię mojego zmarłego braciszka. Tomek... Miał tylko osiemnaście lat... Moje oczy się zaszkliły, jednak szybko się otrząsnąłem. To było pięć lat temu. 
-Mateusz? 
-Hmm?
-Nadal nad tym myślisz?
-Co?
-Tomek? 
-Nie mówmy o tym. Jestem szczęśliwy, mężu.- dałem nacisk na ostatnie słowo.
-Hahah, kocham Cię, wariacie. Cieszę się, że zgodziłeś się za mnie wyjść.
-To ja się cieszę, że się pobraliśmy kotku. Kocham Cię.
Musnął moje usta i splótł nasze palce. Stanęliśmy przed drzwiami wyjściowymi i czekaliśmy na chłopców.
-Tomek, Jamie! Chodźcie, idziemy!
Po chwili ze schodów zbiegła dwójka rozesmianych chłopców. Kłócili się o coś.
-Co się znowu stało?- westchnął Li.
-Ja chcę na barana do taty!
-Ja też!
Westchnęliśmy, a po chwili zaczęliśmy się śmiać.
-To może jeden pójdzie do mnie, a drugi do taty, hmm??
Chłopcom w oczach pojawiły się iskierki radości. Hm. Chyba na to nie wpadli.
-Ja idę do Ciebie!- krzyknął Tomek i podbiegł do mnie.
-EJ!
-Słuchajcie, teraz Tomek będzie u mnie na barana, a później Jamie, okay?
Pokiwali energicznie głową i wzieliśmy ich na barana. Wyszliśmy z domu i spokojnie ruszyliśmy do parku. Gdy chłopcy zobaczyli wujków od razu zaczęli się wyrywać. Puściliśmy ich i dołączyliśmy do przyjaciół.
-Kocham Cię- szepnął Li do mojego ucha. Uśmiechnąłem się i czule musnąłem jego usta.
Jak ja się cieszę, że mam kogoś takiego, jak on przy sobie.
Dn. 15.08.2018r.
Larry4ever
------
Tam tam tam..xD
Dodałam go wreszcie xD
Pisałam go całe trzy dni!
No kurde, strasznie ciężko się pisało ;/
Ale jest.
I szczerze nie podoba mi się.
Końcówka do dupy.
---
*jak zwykle wiersz mojego autorstwa.ale denny
Jak widać całość była w postaci dziennika. Hahah, zdziwieni?

4 komentarze:

  1. OMG!
    Jaaaaakie boskie!
    *_*
    PRZEPIĘKNE!!!!

    Na serio!
    Jestem z Cb dumna!
    xD
    Ale serio - GEENIAAAALNE!

    OdpowiedzUsuń
  2. O MÓJ BOŻE.
    Przepiękne. Dziękuję! Warto było czekać !!! *.*

    OdpowiedzUsuń