czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział II

Jej..
Nie sądziłam, że w ciągu trzech marnych tygodni będzie ponad 500 wyświetleń.
Licząc tamte wyświetlenia byłoby już ponad 30 000 wyświetleń.. O.o
A jeszcze jedno. Rocznica bloga będzie normalnie 5 kwietnia, ponieważ jakby nie było, ten blog to tamten, tylko z innym adresem.. ;)
Zapraszam na kolejny marny rozdział.
DEDYKUJĘ GO ROSE GRANT, JAGODZIE I WERONICE TURLEJ :D
Enjoy.
----------
Rozdział II
Ciepłe promienie słońca otuliły moja twarz. Ziewnęłam, przeciągając się. Leniwe powieki drgnęły, a ręka zaczęła szukać źrodła hałasu- upierdliwego budzika. Wysunęłam się spod przytulnej kołdry, nie budząc Alana. Jakim cudem spał, skoro ten budzik tak głośno dzwonił? On jest dziwny, nie ma co.
Poszłam wziąć gorący prysznic, a następnie zroibłam kreski. Ech. Poza pracą, miałam jeszcze szkołę. Dołuje mnie fakt, że mam dziewiętnaście lat, a chłopaka brak. To nie tak, że nigdy nie miałam. W wieku czternastu lat poznałam Kubę. Był uroczy, jednak po dwóch latach znajomości, jego rodzice oznajmili, że wracają do Polski. Trudno było się nam rozstać. W końcu byliśmy parą. Natomiast kilka miesięcy później, poznałam Josh'a, z którym byłam w bardzo dobrych relacjach, niestety w 2010 roku, czyli trzy lata temu wyjechał. Grał świetnie na perkusji i wyjechał w trasę z jakimś zespołem z x-factor'a. Utrzymywaliśmy kontakt, nadal utrzymujemy, ale cóż to rozmowy telefoniczne, czy skype? Poza tym, ja niedawno zaczęłam trzecią klasę znaczy, nie całkiem niedawno. Prawie osiem miesięcy temu. Natomiast pracę modelki zaczęłam dwa miesiące temu. Teraz właśnie tam szłam, na szczęście, lekcje mam o dziesiątej. Ułożylam włosy i ubierając uprzednio bieliznę, wyszłam z łazienki. Przeszukałam szafę, stwierdzając, że mam naprawdę mało ciuchów. (W szafie się nie mieszczą, ale to nic). Wyjęłam szarą spódniczkę, kremową koszulę i niebieski krawat- mundurek. Znaczy, coś, jak mundurek. Nie był obowiązkowy, ale lubiłam się tak ubierać. Do tego ubrałam szpilki w kolorze koszuli. Spięłam włosy w kok, zakładając na nos kujonki. Wadę wzroku miałam nie wielką, ale czasem lubiłam je ponosić. Wzięłam telefon i torbę, po czym po cichu wyszłam z mieszkania, zakluczając je. Nie chciałam budzić ani mamy, ani brata. Była dopiero siódma rano. Poprawiając torbę na ramieniu i wyciągając z niej słuchawki, ruszyłam w kierunku agencji. Podłączyłam się do komórki i w rytm ulubionej piosenki, zaczęłam tańcząc iść przed siebie.
*
Do budynku nie miałam daleko. Piętnaście minut i byłam. Weszłam do środka, machnęłam Julie- recepcjonistce i weszłam do windy, wciskając odpowiednie piętro. Gdy byłam na 21 piętrze, usłyszałam cichy dźwięk, oznajmujący zatrzymanie windy. Poczekałam, aż drzwi się rozsuną i poszłam do odpowiedniego biura. Przywitałam się z Maggie, zabierając z jej ręki kawę i upijając łyk. Tak, to moja szefowa, hahah. Usiadłam na fotelu naprzeciw biurka Magg, a kobieta zajęła miejsce na powierzchni blatu.
-Alex będzie tu za godzinę.
Mruknęłam coś na znak zgody i poszłam do swojej pracowni.
*
-Victoria, chodź, przyszedł.
Wstałam zza biurka i poszłam do gabinetu szefowej. W drzwiach ujrzałam młodego mężczyznę, ubranego na czarno. Wyglądał na może dwadzieścia jeden lat, góra, choć nie wiedziałam jego twarzy. Gdy weszłam gwałtownie podniósł głowę w górę, patrząc na mnie czekoladowymi oczami.
O.Mój.Boże!
Ale przystojny.
Mężczyzna uśmiechnął się niezręcznie, nie wiedząc, jak się zachować. Ja przejęłam inicjatywę i podeszłam do chłopaka, podając dłoń.
-Dzień dobry, panie Alex. Nazywam się Victoria i chiałabym, aby został pan mo...
-Dobra, dobra!- zaśmiał się.- Alex- uścisnął moją dłoń.
-Tori.
-Więc.. Kiedy zaczynam?
Uśmiechnęłam się, ukazując szereg białych zębów. Mężczyzna odwzajemnił gest, chyba rozumiejąc. Mogłam się mu teraz dokładniej przyjrzeć. Na oko dwadzieścia jeden lat, tak jak wczesniej myślałam, czarne włosy, postawione na żelu, mocno zarysowana linia szczęki, ostre rysy twarzy. Mały, uroczy nosek, duże, pełne usta. Trochę ciemniejszej karnacji. Chyba mulat. A na koniec opisywania jego twarzy: oczy. Piekne, duże, czekoladowe oczy. Dumna postawa, silne ramiona, ręce pokryte licznymi malunkami. Podejrzewam, że ma ich więcej. Ubrany cały na czarno, ale trochę nie, jak ochroniarz. Czarne rurki, opinające wysportowane nogi i ciasno przylegający t-shirt eksponujący, wyrzeźnioy brzuch. Na barki zarzucona czarna, skórzana kurtka ( po co? Przecież tam w cholerę gorąco!), na szyi miał jakiś łańcuszek, a na głowie okulary. Sygnet zdobiący jego palec, mówił, że nie jest zbyt przyjazny. I fragment tatuażu, który mnie trochę przerażał. Już go gdzieś widziałam.
-Tori, o której dzisiaj kończysz?
-Um.. O piętnastej, o ile się nie mylę, a co?
-Alex po Ciebie przyjdzie i zabierze do centrum.
-Po co?
-Musisz sobie kupić sukienkę na przyjęcie w sobotę, do tego szpilki, a przy okazji odbierzesz moją teczkę od jednej z pracownic C&A.
-Okay.. Muszę lecieć.. Zaczynam za pół godziny, a umówiłam się z Austin'em przed szkołą. Wiesz, jeszcze mam potem David'a i Chris'a no i dziewczyny.
-Dobra, leć, bo się spóźnisz.
Uśmiechnęłam się i opuściłam agencję. Gdy tylko wyszłam na zewnątrz, obległo mnie stado reporterów. Pięknie. Założyłam okluary i zaczęłam się przeciskać.
-Victoria, porozmawiaj z nami!
Już miałam odpowiedzieć, ale wyręczył mnie Alex, który ni z tąd ni zowąd się tu znalazł.
-Victoria spieszy się na zajęcia i nie ma czasu z Wami rozmawiać. Ani teraz, ani nigdy.
Podziękowałam skinieniem głowy i powoli ruszyłam, czekając aż mnie dogoni. Kondycję to on miał, nie ma co. Musi mieć przecież.
-Więc, Victoria..
-Tori. Po prostu Tori.
-Okay. Tylko nie mów do mnie na per pan.
-Hahah, okay. Więc, co chciałeś?
-Opowiedz coś o sobie. Chciałbym wiedzieć, kogo muszę ochraniać.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam opowiadać.
*
-To będę o piętnastej. Do zobaczenia.
-Pa!
Ruszyłam w kierunku Austin'a rzucając się na jego plecy. Biedaczek, zawału by dostał. Odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie najpierw z strachem, a potem widząc moją rozbawioną minę zmierzył wściekłym spojrzeniem.
-TORI,ZABIJĘ CIĘ!
-To mój ochroniarz zabije Ciebie...
-Ghr..
Rzuciłam się mu na szyję, całując w policzek z cichym przepraszam. Mruknął coś w stylu „OK” po czym weszliśmy do szkoły. Oczywiście dzisiejszym tematem numer. 1 było wystraszenie Austin'a. Hahah, jego mina bezcenna.
*
Szliśmy na matematykę- ostatnią lekcję. Na szczęście siedzę z Austin'em to się nudzić nie będę. Yhm.. Tak ja słucham na matmie. Ale oceny mam dobre, w końcu mam średnią 4,8, to chyba dobrze, nie? No ej, no! Z matmy miałam piątkę! Nie wiem, jakim cudem, ale miałąm piątkę. Jak nie będę słuchać na jednej lekcji to się nic nie stanie, prawda?
Zbawienny dzwonku, odezwij się!
*Dryyyyyyyyyyyyyyyyń*

Dziękuję!

środa, 29 stycznia 2014

Horoskop

Z kim wyjedziesz z kraju?
Wodnik-Louis
Ryby-Zayn
Baran-Nikt ;c
Byk-Harry
Bliźnięta-NIall
Rak-Zayn
Lew-Louis
Panna-Zayn
Waga-Niall
Skorpion-Liam
Strzelec-Zayn
Koziorożec-Harry

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział I

Do dupy, ale co tam.
Enjoy!
-=-=-=-=-=-=-=-
Rozdział I
-Ej, to widzimy się za godzinę w „Memories” , nie?
-Tak, do zobaczenia.
Rozłączyłam się i rzuciłam mojego i phone'a na łóżko. Podeszłam do szafy, w poszukiwaniu ubrań.
-Nie mam, co założyć...- mruknęłam pod nosem.
-To idź na zakupy- śmiech.
-Alan!
-No co?- podszedł do mnie i objął w pasie.- Siostra, masz tyle markowych ciuchów, a narzekasz.
-To mi pomóż. Wybierz jakieś ciuchy, a wiem, że wybierzesz ZNOWU genialne, a ja idę wziąść prysznic.
Westchnął cicho, a ja uprzednio całując brata w policzek, zniknęłam za drzwiami łazienki. Pospiesznie się rozebrałam i weszłam pod kojącą wodę. Ciepłe krople obmywały moje ciało. Namydliłam je czekoladowym żelem pod prysznic, włosy umyłam truskawkowym szamponem. Wyszłam spod prysznica i opatuliłam się przyjemnym ręcznikiem. Nałożyłam na włosy, również truskawkową, odżywkę, a następnie je wysuszyłam. Wyszłam z łazienki i ubrałam bieliznę. Następnie sięgnęłam po ubrania, naszykowane przez mojego brata, który aktualnie leżał rozwalony na moim łóżku. Wciągnęłam na siebie jeans'owe szorty i luźną bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii. Czarne koturny i bransoletki dodatkowo. Nie ma co. Mój brat zna się na modzie... Złapałam mojego iphone'a i sprawdziłam godzinę. Mam jeszcze dwadzieścia minut, jest okay.
-Wygodnie Ci się leży na MOIM łóżku?
-Tak, bardzo.
-Idę się pomalować- westchnęłam zrezygnowana i ponownie zniknęłam w łazience. Wyszłam po dziesięciu minutach z gotowym makijażem.
-Ślicznaaaś- powiedział Alan, całując mnie w policzek i wychodząc z pokoju.- Baw się dobrze!- krzyknął z swojej sypialni.
Mam brata wariata. Zgarnęłam telefon z łóżka i słuchawki z szuflady. Wsunęłam go do kieszeni i wyszłam z domu.
*
Szłam powoli do kawiarni, lekko tańcząc. Nie pierwszy raz tak robiłam, tylko zwykle szłam z przyjaciółmi, a nie sama. Wsunęłam okulary na nos, chcąc uniknąć grupki reporterów, stojących przy wejściu do „Memories”.
-Victoria, czekaj!
Ugh. Nie udało się. Nie mam zamiaru z nimi dyskutować, no do jasnej cholery, chcę mieć własne życie! Wiedziałam, na co się piszę, ale bez przesady. Dopiero zaczynam karierę modelki, a już jestem rozpoznawana.
-Nie będę odpowiadać na żadne pytania. Do widzenia.
Weszłam do kawiarenki i odetchnęłam z ulgą. Zdjęłam okalary i podeszłam do znajomych, którzy spojrzeli na mnie ze współczuciem. Ciężko było się przestawić, ale chciałam być modelką. Od początku byłam na to skazana, jednak nie wiedziałam, że się dostanę... Złożyłam zamówienie i odgarnęłam włosy z twarzy. Dołączyłam do dyskusji, prowadzonej przez Austin'a, David'a, Chris'a, Audrey i Meredith, jednak myślami byłam daleko. Gdy pod mój nos została podstawiona kawa, podziękowałam grzecznie i upiłam łyk. Muszę sobie znaleźć ochroniarza.
*
Byliśmy w centrum miasta, w sumie nie wiem po co. Może,jakbym słuchała reszty, to bym wiedziała, co robimy w samym środku Londynu.. Ech, ich to nigdy nie ogarniesz. Ale to moi przyjaciele, więc..
-Tori!
Spojrzałam zdezorientowana na Austin'a.
-Hmm?
-Mogłabyś nas czasem posłuchać.. Pytałem, czy idziemy do lunaparku w sobotę?
-Ee..Możemy iść. Przepraszam na chwilę, muszę wykonać jeden telefon.
Odsunęłam się od reszty i wyjęłam swoją komórkę. Wykręciłam numer do agencji i czekałam, aż ktoś odbierze.
-Agencja modelek, słucham?
-Cassidy, daj mi szefową.
-Tak?
-Maggie, potrzebuję ochroniarza. Tak się nie da żyć, wszędzie fotografowie i reporterzy. To jest denerwujące..
-No dobrze.. Tori, podeślę Ci wieczorem numer do Alex'a.
-Okayy.. Do zobaczenia jutro.
Westchnęłam i się rozłączyłam. Przynajmniej kogoś załatwiła... Podeszłam do przyjaciół i powoli wracaliśmy do domu, wraz z zachodzącym słońcem.
*
Opadłam na łóżko, wyraźnie zmęczona. Rodziców znowu nie było. Czy powinnam mówić rodziców? Raczej mamy, bo tatę straciłam kilka lat temu, przy moich narodzinach. Odszedł do innej kobiety, z którą od dawna zdradzał mamę. Alan miał go przynajmniej dwa lata. Ja tylko jeden dzień. Oczywiście, chciałabym go poznać, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Zostawił mnie. I ani razu się nie odezwał. To już mnie powoli przerasta. Z każdym dniem, z utęsknieniem czekam na jego telefon. Niestety nic to nie daje. Powoli tracę wszystkich. Troy wrócił do Polski, Josh kilka lat temu wyjechał. Ponoć gdzieś gra.. Tata odszedł dziewiętnaście lat temu, a mama znika w pracy. Widuję ją bardzo rzadko. Został mi tylko Alan. Alan i moi przyjaciele. Przynajmniej na nich mogę liczyć. Gdy już powoli odpływałam w krainę Morfeusza, mój telefon zawibrował. Chwyciłam komórkę do ręki i odblokowałam ekran.

Od:Maggie
Masz tu numer tego menadżera-Alex'a.
92* *** **5
Magg xx

Wystukałam na klawiaturze numer od Maggie, uprzednio sprawdzając godzinę. Po kilku sygnałach, usłyszałam słodki, z lekką chrypką głos. Kolana się pode mną ugieły, dobrze, że siedziałam, bo pewnie bym już leżała. Przedstawiłam się i powiedziałam, że Maggie jest moją przełożoną. Zapytał czy szukam menadżera, ile mam lat i tym podobne. Krótko mu siebie opisałam. Powiedział, że da mi jeszcze znać i się rozłączył. Poszłam się przebrać i wskoczyłam pod kołdrę. Po chwli przyszedł do mnie Alan, który położył się obok mnie. Zaśmiałam się, a on przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w tors chłopaka, powoli zasypiając, kiedy poraz kolejny dostałam sms'a. Ziewnęłam i przeczytałam wiadomość. Po chwili się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze Alana.
-Co?
-Znalazłam ochroniarza.
Larry4ever

------------
Hello!
Rozwaliły mnie wasze komentarze do prologu..
On miał być taki krótki! Hahahah
Ale ponieważ byliście niezadowoleni, macie rozdział 1 ;)
Taki sobie. 

Liam

Dla Matiego ;*
--------
Wyszedłem z domu, kierując się do parku. Byłem tam umówiony z Liam'em. Zapowiada się na szczerą dyskusję... Mam nadzieję, że to nic takiego. Był zmartwiony.. Ale muszę, po prostu muszę mu to powiedzieć. Powinien wiedzieć, że..go kocham. Może... Może mu to zaśpiewam? Nie.. Nie ośmieszę się.. Ale napisałem dla niego list. List, w którym wszystko wyjaśnię. Mam nadzieję, że zrozumie. Widząc sylwetkę przyjaciela, uśmiechnąłem się, a po chwili przywitaliśmy się uściskiem. Poszliśmy do McDonald. Hahah, uwielbiał tam chodzić. Jest taki słodki. Em.. Nic. Po zjedzonym posiłku ruszyliśmy przed siebie. Hah, dobrze by było wiedzieć, gdzie idziemy. Chciałem mu coś powiedzieć, ale zawibrował mój telefon. Warknąłem i spojrzałem na wyświetlacz.
Od: Adam
Przyjedź do szpitala. Tomek miał wypadek.
Przełknąłem głośno ślinę, po czym spojrzałem na Liam'a. Owszem, to było ważne, ale nie tak, jak mój brat. Wręczyłem brunetowi list, powiedziałem, że ma go otworzyć w domu, pożegnałem się i pobiegłem do szpitala, zostawiając zdezorientowanego Li na środku chodnika.
*
Wpadłem zdyszany do sali i poczułem silnie oplatające mnie ramiona i mokre ślady na koszulce. Nie... 
-Nie udało się go uratować...
Mój świat legł w gruzach. Straciłem ojca, matkę, siostrę, brata... Został mi tylko Adaś i chłopaki. Ale Adam dostanie niedługo awans. Wyjeżdża na staż do Polski. Zostanę sam, gdy chłopcy wyruszą w trasę, a Liam przeczyta list.
-Adam, mam już tylko Ciebie- zaszlochałem w koszulkę brata.
*Liam*
Liam,
Jak już się pewnie domyślasz, musi to być coś cholernie ważnego, skoro nie potrafię Ci tego powiedzieć, patrząc w oczy. Bo widzisz... Nie wiesz o mnie jednej rzeczy. A mianowicie nie wiesz o mojej orientacji seksualnej. Widzisz, bo ja jestem gejem. Tylko nie brzydź się mną, proszę, nie przeżyłbym tego. Bo ja.. zakochałem się w Tobie. Szaleńczo. Kocham Cię na zabój. I nie mam pojęcia, jak to przyjmiesz, ale proszę, zrozum. Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś słońcem wśród chmur, jesteś tęczą podczas deszczu. Jesteś gwiazdą na ciemnym, wręcz czarnym, niebie. Jesteś światełkiem w tunelu. Jesteś łzą w moim oku, uśmiechem na ustach, powodem mojej radości. Jesteś dla mnie wszystkim. Proszę, nie musisz mnie kochać. Nawet na to nie liczę. Ale nie odchodź. Zostałeś mi tylko Ty. Ty, chłopaki, Adam i Tomek. Dobrze wiesz, że matka umarła na raka. Ojciec popadł w alkocholizm i umarł, a Jess popełniła samobójstwo, po stracie obojga rodziców. Nie poradzę sobie bez kolejnej osoby. Proszę, bądź. Tylko tyle. Jeszcze chciałbym byś przeczytał te kilka beznadziejnych wersów, które wymyśliłem....
Jesteś dla mnie, jak światło wśród ciemności,
Jak ogień na nie palącej się świecy.
Jak spadająca gwiazda,
Jak tęcza podczas deszczu.
Jak garnek złota, na jej końcu,
Jak anioł, bez skrzydeł.
Jak laska, na której muszę się opierać,
Jak druga połówka pomarańczy.
Jesteś dla mnie wszystkim.
Wszystkim, co dobre,
Jak i wszystkim, co złe.
Jak różowe okulary, przez które patrzę na świat.*
Już wiesz, ile dla mnie znaczysz. Wszystko. Wszystko, co dobre i co złe.
Wszystko. Wszystko i jeszcze więcej.
Z Tobą pójdę na koniec świata.
Na koniec świata i jeszcze dalej.
Mateusz x
P.S. Kocham Cię.


Patrzyłem na kartkę wielkimi oczami. Czy on czuł do mnie więcej, niż braterska miłość? Przecież jeszcze wczoraj, byliśmy, jak bracia, dzisiaj ja jestem dla niego wszystkim? Kocha mnie? Tak, jak ja jego? Przebiegłem wzrokiem po linijkach jeszcze kilka razy, gdy poczułem dłoń na ramieniu. On mnie kochał. Naprawdę mnie kochał. KOCHAŁ!
-Liam?
Spojrzałem na chłopaków, którzy patrzyli na skrawek papieru, który miałem w dłoni.
-Um.. List..Od.. Um.. Mateusza.
Po ich twarzach przebiegł cień zmartwienia.
-Przyznał się?
Serce zakołatało mi w piersi.
-Wiedzieliście?
-Przyznał się kilka dni temu. Co zrobisz?
Wziąłem głęboki wdech i uśmiechnąłem się.
-Przecież go kocham.
Spojrzeli po sobie i czule uśmiechnęli. Po chwili jednak zawibrował telefon Malik'a. Zabrał go i usmiech zszedł mu z twarzy.
-Tomek nie żyje.
Zbladłem, to z pewnością. Było mi jakoś strasznie słabo. Poszedłem po szklankę wody, a potem bez słowa opuściłem mieszkanie, kierując się do szpitala.
*
Nie mam pojęcia, co mną kierowało. Ale musiałem być przy Mateuszu w trudnej dla niego chwili. Kochałem tego głupka i wiem, że on też mnie kochał. Napisał mi to. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że ja też go kocham. I to cholernie mocno, od bardzo dawna. Skręciłem w korytarzu i dostrzegłem Adama i Mateusza.
*Mateusz*
Po raz kolejny szloch wyrwał się z mojej piersi. Czułem się fatalnie. Nie mam już brata. Nie mam mamy, taty, siostry, brata...... Został tylko Adam. Ale on wraca do Polski. A ja chyba z nim. Nic mnie tutaj nie trzyma, a już na pewno nie moja orientacja i miłość do Liam'a. Poczułem dłoń na ramieniu i odwróciłem się, chcąc zobaczyć, kim jest ta osoba. Jednak łzy zamazywały mi obraz, dlatego musiałem przetrzeć oczy, by dostrzec Liam'a.
-Chodź tu.
Tyle wystarczyło. Wtuliłem się mocno w przyjaciela, roniąc kolejne łzy. Podprowadził mnie do krzesła i nakazał usiąść. Uklękł przede mną, równając się twarzą.
-Czytałem list...
Chciałem mu kazać, by przestał mówić, ale zatkał mi usta dłonią.
-To cudowne, że tak o mnie myślisz, że mnie kochasz. Ja chciałbym Ci coś powiedzieć- wziął głęboki wdech, po czym kontynuował- Bo ja też Ci czegoś nie powi...
Przerwał, widząc, że łzy coraz bardziej spływają po moich policzkach. Przymknąłem powieki, czując, że usta Li zaczęły scałowywać mokrą strużkę z polików. Co on do cholery wyprawiał?!
-Liam, co ty ro..- nie dane mi było dokończyć, bo poczułem jego miękkie wargi napierające na moje. 
-Co ja robię? -spytał, przerywając- Kocham Cię.
Otworzyłem szeroko oczy, słysząc, co powiedział. To.. Było miłe, ale.. Ja ... Teraz nie mogę. Tomek nie żyje, ja muszę się zająć wszystkim. Adam wyjeżdża. Nie mogę mu tego zabronić. Ma dziewiętnaście lat, wie co robi.
-Liam, ja... Ja też Cię kocham, ale ja.. Ja.. Muszę się teraz zająć pogrzebem, przepraszam.
I czym prędzej wstałem z ławki, idąc do osłupiałego Adama. Przytuliłem się jeszcze raz do niego, po czym obejmując ramieniem, weszliśmy pożegnać się z najmłodszym z naszej trójki. Wchodząc do sali, usłyszałem tylko, jak Liam wychodzi ze szpitala. Spuściłem smutny wzrok.
-Coś ty narobił...
To nie było pytanie..
>>Pół roku później<<
Jakoś mi nie spieszno było do rozmowy z Liam'em. Ani się obejrzałem minęło pół roku. Sześć miesięcy, bez niego. W samotności. Z butelką. Tak, smutki zatopiłem w alkocholu. Butelka stała się moją przyjaciółką, tylko w niej miałem oparcie, gdyż Adaś wrócił do Polski. Sam bym chętnie tam wrócił i zaczął od nowa. Bez Liam'a. Bez Zayn'a, Niall'a i tych dwóch zakochańców- Lou i Hazzy. Tak, tak. W końcu się ujawnili, przynajmniej oni byli szczęśliwi. Dzisiaj postanowiłem się pożegnać z Liam'em. Podjąłem decyzję. Wracam do Polski, muszę zacząć żyć na nowo, poszukać pracy, nauczyć się istnieć bez niego. Nacisnąłem kilkakrotnie na dzwonek, czekając, aż któryś otworzy. Zrobił to mulat. 
-Cześć- mruknąłem i przywitałem się z nim kumplowskim uściskiem.- Jest Li? Chciałem się pożegnać..
-Wyjeżdżasz?
-Tak.. Wracam do Polski.
-Och.
-Tsa..
Zaprowadził mnie do salonu i kazał poczekać. Po chwili na dole pojawili się wszyscy, Liam ostatni. Przywitałem się z każdym i mruknąłem coś w stylu "musimypogadać". Spojrzeli na mnie wyczekująco, więc odchrząknąłem i zacząłem mówić:
-Ja.. Um, ciężko mi to mówić. Przez ostatnie miesiące, zachowywałem się jak skończony dupek, ale co ja mogę, nie potrafiłem sobie poradzić ze śmiercią Tomka.. -urwałem i uroniłem łzę. Poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na kolanie. Tym kimś okazał się Li- Um... No ale to nie wyjaśnia, czemu.. dobra mniejsza. Kilka razy zastanawiałem się nad sobą i swoim życiem. Rozważałem wyjazd, samobójstwo, cięcie się. Jednak dopiero kilka dni podjąłem decyzję. Postanowiłem.. Um.. Wrócić do Polski.- zacisnąłem powieki, czując zbierające się łzy. Dłoń, sunąca po moim kolanie zatrzymała się.- Na stałe- dodałem szeptem. Liam natychmiast zabrał dłoń z mojej nogi i wstał, pospiesznie opuszczając pokój. Poszedłem za nim, zamykając nas na klucz.
-Dlaczego?
-Nic mnie tutaj nie trzyma. Nie mam dla kogo tu być..
-A ja? MY?
-Wyjeżdżacie w roczną trasę.
-Wrócimy.
-Za rok.
-Możemy Cię zabrać. Paul się zgodzi.
-Wątpię. Poza tym Paul niewiele ma do gadania.
-Simon i Modest! też..
-Liam, masz karierę, nie mogę Ci zaprzepaścić jej!
-KOCHAM CIĘ! ROZUMIESZ?! KOCHAM!
Stałem, jak sparaliżowany. Oczywiście, też go kochałem. I to nawet bardzo. Ale..To nic nie da.
-Już postanowiłem, Liam. Żegnaj.
To były ostatnie słowa skierowane do niego. Gdy je wypowiedziałem, opuściłem pokój, a następnie żegnając się z resztą, wyszedłem.
*
-Nie rób tego. Kochasz go.
-Już postanowiłem, Adam. Ja.. Nie potrafię dłużej.
-On też Cię kocha. Możecie być przecież razem. Umowa została zmieniona!
-Ja.. Będę niebawem, pa.
Rozłączyłem i rzuciłem telefon na łóżko. Kochać.. Kochać, a nienawidzić.
Wyszedłem na lotnisko, powoli zapominając. Nowe życie? Z pewnością.
Przeszedłem przez bramki i kierowałem się po odbiór bagaży. Usłyszałem jednak pisk mikrofonu i tak dobrze mi znany głos. Głos, który uwielbiam.
-Mateusz, ja wiem, że tu jesteś, i że mnie słuchasz, mimo, że nie chcesz. I wiem, co wyprawiam, pewnie mnie zaraz opierdzielisz o to. Ale zrozum, skarbie, że Cię kocham i nie pozwolę odejść. Nie pozwolę Ci wrócić do Polski, bo jesteś dla mnie całym światem. Jedź z nami w trasę, albo i nie. Odzywaj się do mnie, lub już nigdy nie zamień ze mną słowa. Obraź się, lub udawaj, że nic się nie stało. Kochaj mnie, albo znienawidź. Ale bądź.
Zacisnąłem powieki i starałem się nie rozpłakać. Przecież go kocham. Odwróciłem się i niemal krzyknąłem:
-Jeśli kogoś kochasz, pozwól odejść!
-Jak kocha to wróci!- zawołał jakiś przechodzień. Liam uśmiechnął się pod nosem. I ponownie skierował swoje usta do mikrofonu.
-Tak, kocham Cię. I wiem, że powinienem pozwolić Ci odejść. Dlatego pozwalam- pauza- Ale wiem, że ty mnie kochasz. I że wrócisz. Już wróciłeś. A raczej: nigdy nie odszedłeś, kochanie.
Podszedłem do bruneta z uśmiechem na ustach. Stanąłem na krzesełku obok niego i powiedziałem dość głośno:
-Masz rację. Dostaniesz opierdziel za to, co robisz. Ale najpierw mnie pocałuj.
Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Spodziewałem się jęków obrzydzenia, a nie oklasków i wiwatów. Oh... co za uczucie.
Zadzwoniłem do Adama, że zostaję w Londynie. Tak, teraz zaczynam nowe życie. Z Liam'em u boku. Z moim chłopakiem i przyjaciółmi. Z rodziną. 
>>5 lat później<<
-Taaaaaaaaaaato!
-Co się stało, skarbie?
-Czemu tata jest tutaj z ciocią?
Zaśmiałem się i pokręciłem z niedowierzaniem głową. Podszedłem do dzieci, przytulając je. 
-Z Dani? Bo widzicie, kiedyś wasz tatuś nie mógł powiedzieć, że jest ze mną. Nie mogliśmy powiedzieć, że się kochamy i tata musiał udawać, że chodzi z ciocią. 
-Nie mogliście się kochać?
Uśmiechnąłem się pod nosem, czując wzrok Liam'a na sobie.
-Nie.
-Ale teraz się kochacie?
-Zawsze się kochaliśmy. Tylko musieliśmy to ukrywać.
-A to wredni ludzie! 
Zaśmiałem się. 
-Co maluchy? Idziemy? Wujek Adam i ciocia Kasia czekają wraz z resztą.
-Idziemy do wujków?!
-Lećcie się ubrać. No już!
Chłopcy pobiegli na górę się ubrać, a ja spojrzałem na laptopa. Pamiętam, jak długo to wszystko trwało, zanim myśmy się w sobie zakochali. Choć nie. Zakochani to byliśmy od dawna. My tylko tę miłość odkrywaliśmy każdego dnia. Codziennie inaczej. Oczywiście, gdy tylko to wszystko na lotnisku się zdarzyło, od razu znaleźli dla Li dziewczynę. Jak Lou i Harry się zaczęli spotykać, też wszystko zataili. Dopiero potem, Liam się przełamał, bo nie chciał udawać, chciał mnie całować w miejscach publicznych i postawił się Simon'owi. No i cóż my możemy. Rok to trwało. A od czterech lat jesteśmy ojcami. Adoptowaliśmy tą dwójkę prześlicznych chłopców. Hahah, jakie piękne imiona im daliśmy. James i Tomek. Drugie imię Liam'a i imię mojego zmarłego braciszka. Tomek... Miał tylko osiemnaście lat... Moje oczy się zaszkliły, jednak szybko się otrząsnąłem. To było pięć lat temu. 
-Mateusz? 
-Hmm?
-Nadal nad tym myślisz?
-Co?
-Tomek? 
-Nie mówmy o tym. Jestem szczęśliwy, mężu.- dałem nacisk na ostatnie słowo.
-Hahah, kocham Cię, wariacie. Cieszę się, że zgodziłeś się za mnie wyjść.
-To ja się cieszę, że się pobraliśmy kotku. Kocham Cię.
Musnął moje usta i splótł nasze palce. Stanęliśmy przed drzwiami wyjściowymi i czekaliśmy na chłopców.
-Tomek, Jamie! Chodźcie, idziemy!
Po chwili ze schodów zbiegła dwójka rozesmianych chłopców. Kłócili się o coś.
-Co się znowu stało?- westchnął Li.
-Ja chcę na barana do taty!
-Ja też!
Westchnęliśmy, a po chwili zaczęliśmy się śmiać.
-To może jeden pójdzie do mnie, a drugi do taty, hmm??
Chłopcom w oczach pojawiły się iskierki radości. Hm. Chyba na to nie wpadli.
-Ja idę do Ciebie!- krzyknął Tomek i podbiegł do mnie.
-EJ!
-Słuchajcie, teraz Tomek będzie u mnie na barana, a później Jamie, okay?
Pokiwali energicznie głową i wzieliśmy ich na barana. Wyszliśmy z domu i spokojnie ruszyliśmy do parku. Gdy chłopcy zobaczyli wujków od razu zaczęli się wyrywać. Puściliśmy ich i dołączyliśmy do przyjaciół.
-Kocham Cię- szepnął Li do mojego ucha. Uśmiechnąłem się i czule musnąłem jego usta.
Jak ja się cieszę, że mam kogoś takiego, jak on przy sobie.
Dn. 15.08.2018r.
Larry4ever
------
Tam tam tam..xD
Dodałam go wreszcie xD
Pisałam go całe trzy dni!
No kurde, strasznie ciężko się pisało ;/
Ale jest.
I szczerze nie podoba mi się.
Końcówka do dupy.
---
*jak zwykle wiersz mojego autorstwa.ale denny
Jak widać całość była w postaci dziennika. Hahah, zdziwieni?

niedziela, 26 stycznia 2014

Prolog

Prolog


Wychodząc z kawiarni dostrzegłam jego spojrzenie skierowane w moje odbicie w szybie. Zmieszany szybko odwrócił wzrok, nie zdając sobie sprawy z tego, jak głośno zaczęło bić moje serce.

You Are My Definition Of Happiness


Tytuł:You Are My Definition Of Happiness 
Tłumaczenie: Jesteś moją definicją szczęścia
Parring: Niall Horan & Victoria Alive
Opis: Victoria jest początkującą modelką z grupką dobrych przyjaciół. Są stałymi klientami małej kawiarenki, znajdującej się na rogu. Gdy pewnego dnia wchodzi do niej uroczy blondyn, życie Tori wywraca się do góry nogami.
Rozdziałów: prolog+?+epilog
Czas i miejsce akcji: London + trasa/podróż, rok

piątek, 24 stycznia 2014

Ziall (epilog)

Enjoy! :3
---
Spacerowaliśmy spokojnie, między drzewami, znajdując to właściwe. Pociągnąłem mulata za rękę i usiedliśmy na trawie. Wyjąłem koszyk, świeczki już dawno były rozstawione i zapalone. Wziąłem wino i je odkorkowałem. Rozlałem nam trunek do kieliszków, patrząc w oczy mulata. Za dziesięć minut dwunasta. Księżyc jest dzisiaj w pełni, wszystko cudownie. Z nim jest wszystko cudowne. Jego tęczówki, tak cudownie błyszczały w świetle księżyca. Był taki piękny. Jak zawsze, z resztą.
*
-Zayn, bo muszę Ci się do czegoś przyznać.
Spojrzał na mnie, zaintrygowany.
-Kocham Cię- szepnąłem, nie chcąc psuć atmosfery. Spuściłem głowę w dół, czując jak szkarłat zalewa moje policzki. Nie usłyszałem jednak żadnej odpowiedzi. Odważyłem się spojrzeć ponownie na bruneta i nie pożałowałem, poczułem, jak jego miękkie wargi muskają moje. Spojrzałem w jego oczy, napawając się tą chwilą. Była cudowna. Najlepsza z wszystkich. Mój chłopak i j... Chwila, czy mogłem go nazwać swoim chłopakiem? Owszem całowaliśmy się, ale.. Nie był to związek.
-Kocham Cię- odszepnął.- Przed nami cudowne życie.
Spojrzałem na niego pytająco.
-Bo spędzimy je razem, kochanie.
Serce załomotało mi w piersi. Kochał mnie. I.. Chciał być ze mną. Zawsze. Przez resztę życia. To była cudowna chwila. Jedna z wielu. Bo spędzone będą razem. Uśmiechnąłem się i czule pogłaskałem Zayn'a po policzku, po czym złożyłem tam mokrego całusa.
-Je t'aime et je suis content de passer le reste de leur vie ensemble, bébé.*
Wykrzywił się, nie rozumiejąc, co do niego mówię. Parsknąłem śmiechem, kiwając z niedowierzaniem głową. Boże, nikt nie umie języka francuskiego?! To język miłości do cholery.
-Je t'aime aussi, bébé, et je sais très bien ce que vous parlez de moi.*
Otworzyłem szeroko oczy, wybuchając śmiechem. Zayn pokazał mi język, a ja poczochrałem jego włosy.
-Kocham Cię, Zayney.
-Ti amo, Nialler, amo.***
*
>>NARRACJA 3OSOBOWA<<
Chłopcy wrócili do domu, uśmiechając się. Doskonale wiedzieli, że darzą się prawdziwym uczuciem i długo bez siebie nie wytrzymają. Długie życie przed nimi. Zdawali sobie sprawę, z tego, że będzie trudno. Nie wiedzieli, jak zareaguje Simon i fani. Jednak chcieli spróbować. Kochali siebie i nawet, jeśli byliby zmuszeni do odejścia z zespołu, byli gotowi zaryzykować. Chcieli, by ich przyszłe życie było w kolorach tęczy. Ale w każdym odcieniu. Chcieli mieć mnóstwo ciepłych dni, a tych zimnych i burzliwych, prawie w ogóle. Bo cóż to byłby za związek bez kłótni, rozstań i powrotów? Przecież ludzie muszą się kłócić, bo dopiero wtedy zdają sobie sprawę z tego, ile naprawdę dla siebie znaczą. A Zayn i Niall znaczyli dla siebie bardzo, bardzo dużo. Znaczyli dla siebie wszystko. Wszystko i jeszcze więcej.
Larry4ever
---------
Dotarliśmy do końca tego Bromance'a. Szczerze... To epilog mi sie jako jedyny podoba ;/
Dobra, zostawiam go Wam ;)
*Kocham Cię i cieszę się, że spędzimy razem resztę życia
**Też Cię kocham, skarbie i doskonale wiem, co do mnie mówisz.
***Kocham Cię, Nialler, kocham.
Jagoda, odpowiedziałam na Twój komentarz z lekkim opóźnieniem xD
Nie mogę się doczekać, aż dodasz rozdział :*
Mam nadzieję, że mi go zadedykujesz.
Rose Grant, za co mnie kochasz? Hahha, ja Ciebie też, skarbie :*
Congratulations, już jutro macie rocznicę :****
Moja dopiero w kwietniu ;/

Horoskop

Z kim pójdziesz na mcdonalds?

Wodnik-Niall
Ryby-Zayn
Baran-Louis
Byk-Liam
Bliźnięta-Harry
Rak-Louis
Lew-Liam
Panna-Zayn
Waga-Niall
Skorpion-Liam
Strzelec-Zayn
Koziorożec-Larry 


-------------------
Tumtum :3
Ola coś dodała o.o
Dzisiaj byłam na łyżwach z Dominiką..moje nogi ;cc
Horanowa <3

czwartek, 23 stycznia 2014

Ziall (7)

Zapraszam na najcudowniejszego bloga na świecie!
http://onedirection-nowezycie.blogspot.com/
Zarówno ten, jak i od Jagody jest cudowny.
Zapraszam do czytania i komentowania, dziewczyny naprawdę gienialnie piszą. A z tego, co wiem, już niedługo, bo w sobotę, jest rocznica ICH bloga. Najpiękniejszego opowiadania, na całej ziemi. (Bez obrazy, wszyscy, których blogi czytam, mają cudowne opowiadania, jednak te jest napiękniejsze <3)
Tak, więc zapraszam ;*
Część dedykowana Jagodzie. W końcu to Bro dla Ciebie, nie? xd
Enjoy!
--------------
Unikając, jak ognia mulata, czułem się dziwnie. On.. On.. Się we mnie zakochał. A ja wyszedłem z jego pokoju. A też go cholernie kocham. Co.. Co ja mam zrobić? Żałuję. Muszę go odzyskać. Albo raczej zdobyć. Mam nadzieję, że zrozumie, że byłem w szoku. Że także go kocham. Że żałuję.. Przechadzałem się po pokoju w tę i z powrotem z mętlikiem w głowie. A co jeśli nie będzie chciał mnie słuchać? Albo odepchnie? Jezu, Horan, głupi jesteś. O! Dawno Was nie słyszałem! Pięknie, znowu kłócę się z myślami. Zastanawiam się nad pójściem do szpitala. Dla mnie to nie jest normalnie. Choć, ja nie jestem normalny. Dobra, dość! Myśl, jak przeprosić Zayn'a. Uff.. To ciężkie. Myślenie boli.
*
A może by go zaprosić na kolację?!
-Debil- mruknąłem do siebie, a cały entuzjazm prysł, jak bańka mydlana.
Ciche pukanie do drzwi, na chwilę odwróciło moją uwagę od Malika.
-Proszę.
W drzwiach ujrzałem Liam'a.
-Cześć, możemy pogadać?
-Bien sûr.
Skrzywił się, chyba nie ogarnia francuskiego. Poklepałem zachęcająco miejsce, obok siebie, a Liam, uprzednio zamykając drzwi, wskoczył na posłanie.
-Alors?
-Możesz po angielsku, proszę?
Zaśmiałem się i ponowiłem pytanie, tym razem w języku zrozumiałym dla bruneta.
-Co wykombinowałeś?
-Ech.. Nic. Żałuję, że wczoraj wybiegłem z tamtego pokoju. Chciałbym go gdzieś zabrać, przeprosić, pocałować i przytulić.
-A może tam, gdzie byliście razem, we dwójkę, niedługo po założeniu zespołu?
-Mówisz o tej polanie?
-Nie wiem gdzie to było.
Hm.. Pomysł nie jest zły. Można by tam zawieść koszyk i ukryć go w tym drzewie. Można porozstawiać świeczki i zrobić romatyczny nastrój. Ale najpierw muszę go tam zaciągnąć. To nie powinno być trudne. Powiem, że chcę z nim pogadać i będzie dobrze.
Nawet nie wiem, kiedy Liam opuścił moją sypialnię, za bardzo zatraciłem się w wizji polany i naszej dwójki. Tak. Będzie cudownie. Wierzę w to.
*
Wysłałem Liam'a na polanę, by zawiózł świeczki i koszyk i ukrył to za liśćmi w drzewie. Wyjaśniłem mu drogę, bo chyba by nie trafił. Widok tam był nieziemski. Zwłaszcza nocą, o pełni księżyca. Choć z ukochaną osobą wszędzie było pięknie. Wrócił, szybciej, niżeli bym się tego spodziewał. Poszedłem więc po Zayn'a i poprosiłem o rozmowę. Ale nie w domu. Więc pojechaliśmy na polanę, na której pierwszy raz byliśmy razem. Na polanę pełną wspomnień, na polanę, na którą jeździliśmy często jako przyjaciele. Na polanę, na której się pokłóciliśmy i pogodziliśmy następnego dnia. Na polanę, na której kiedyś zasneliśmy wtuleni w siebie. Najpiękniejsza noc w moim życiu. Na polanę, na której wszystko się zaczęło. Na naszą polanę. Miejsce, w którym zacznie się wszystko na nowo. No, przynajmniej taką mam nadzieję. A ponoć nadzieja umiera ostatnia?
Larry4ever
-------
Hello, everybody!
What is it?
For me in order xd
Dobra, tu się kończy mój angielski. 
Nie no, żartuję. Umiem anglik, ale po co mam się popisywać? xd
Chciałam Wam powiedzieć, iż uroczyście przedstawiam Wam ostatnią część Ziall'a.
Został nam tylko epilog ;)
So close...
See You Tommorrow, Dear ;*
P.S. Gasz też jutro coś doda, przycisnę ją na lodowisku xD

środa, 22 stycznia 2014

Ziall (6)

Niall wyszedł dobra godzinę temu. Pewnie spotkał po drodze Ted'a? Nie Tristan'a. Nie. Tyler'a? Nie! Ugh, mniejsza, na pewno coś na "T". Skłamałbym mówiąc, że zanim nie tęskniłem. Tęskniłem, cholernie. Chciałem mieć go obok siebie wiecznie. Chciałem, żeby tu był, leżał razem ze mną, żeby opowiadał te durne żarty, które nie miały sensu, żeby śmiał się. Kochałem jego uśmiech. Był śliczny. Nie mówiąc o śmiechu. Ten, to był zaraźliwy. Chciałem go tutaj, teraz. Chciałem go zawsze. Chciałem, aby był mój. Lecz, czy mógł? Otóż nie. Sam mi powiedział. Zakochał się. Nie powiedział w kim, ale skoro z kimś chodził, to chyba w nim, true? Ugh no. Ciężko się o tym myśli. Zakochałem się w tym idiocie, już dawno. Wieki temu. I Pezz doskonale to wiedziała. Ostatecznie z nią zerwałem wczoraj, doskonale wiedząc, że już jej nie pokocham. To ten słodki irlandczyk zawrócił mi w głowie. Chciałem zwrócić jego uwagę. Udawałem Bad Boy'a. Haha, serio? Wszyscy się na to nabrali, nawet Directioners. No cóż, chyba mogę zostać aktorem. Westchnąłem przeczesując palcami włosy. Wyjrzałem przez okno. Ujrzałem Niall'a zbliżającego się do domu. Jesteśmy przyjaciółmi. Muszę mu powiedzieć. Nieważne, jak wielką cenę, za to zapłacę.
*
Blondyn wszedł do mieszkania, wzrokiem szukając kogoś, lub czegoś. Gdy jego niebieskie tęczówki spoczęły na mnie, moje serce zabiło szybciej, natomiast jego- zdawało się stanąć. Podszedł niepewnym krokiem, mrucząc coś pod nosem. Wyłapałem tylko "porozmawiać" i przytaknąłem, domyślając się reszty. Weszliśmy do mojej sypialni, kierując się w stronę łóżka. Zamknąłem uprzednio- na klucz- drzwi i podszedłem do wyraźnie zdenerwowanego blondyna.
-Okayy.. Ale się nie wystrasz, okay?
Spojrzałem na niego zszokowany. Co się do cholery jasnej dzieje?
-Zayn, bo.. Nie powiedziałem Ci całej prawdy. Um.. Ja.. Ja.. Zakochałem się.. To fakt.. Jednak to nie Troy jest osobą, która posiada moje serce...
W mojej głowie pojawiła się iskierka nadzieji. Widząc, że chłopak nie wie, czy mówić dalej, ja postanowiłem wyznać mu swoje uczucia.
-Niall, pozwól, że się wtrącę. Ja chciałbym Ci coś powiedzieć.
Spojrzał na mnie w skupieniu. 
-Jak już wiesz, nie jestem z Perrie. Zakochałem się w kimś innym. I chociaż ta osoba zdaje się być szczęśliwa, muszę ją o tym powiadomić.
Oczy chłopaka powiększyły się do nienaturalnie olbrzymich rozmiarów. Domyśla się? Byłoby mi łatwiej..
-Niall.. Zakochałem się w Tobie. 
Nie jestem pewien, czy powiedziałem to na głos, jednak po reakcji Niall'a uświadomiłem sobie, że tak. Przełknąłem utworzoną w moim gardle gulę. Poczułem rosnące między nami napięcie. Nie spodziewałbym się jednak po nim takowej reakcji.
-Zayn, ja.. Um.. Przepraszam, muszę to przemyśleć.
I opuścił mój pokój, zostawiając mnie z szokiem wymalowanym na twarzy i tysiącem myśli przebiegających przez moją głowę. Gdybym tylko wiedział, co by było gdyby...
*
Spojrzałem na zegar, stojący na szafce nocnej. Trzecia pięćdziesiąt siedem. Nie potrafię zasnąć. Niall... Wstałem i podszedłem do okna, otwierając je. Wyjąłem papierosa i zapalniczkę po czym podpaliłem koniec, zaciągając się dymem tytoniowym. W moje głowie był tylko Niall. Tylko i wyłącznie. Czemu musiałem zakochać się akurat w nim? Czemu musiałem cierpieć? Dlaczego wyszedł z mojej sypialni tak gwałtownie? Czy mi wybaczy? Czy zapomni? Czy ja o nim zapomnę? Czy będziemy jeszcze przyjaciółmi? Mnóstwo pytań, brak odpowiedzi. Najbardziej interesuje mnie odpowiedź na pytanie ostatnie. Jednak ona nadejdzie najpóźniej. Lub nie nadejdzie. I tego się obawiam. Wypaliłem szluga do końca i położyłem się z powrotem. Wiedziałem, że i tak nie zasnę, więc zacząłem przeglądać galerię na telefonie. Uśmiech sam wpełzł na moje usta, widząc najpiękniejsze na świecie zdjęcie. Niall całujący mnie w policzek. Szybko ustawiłem fotkę na tapetę w telefonie, uśmiechając się jeszcze szerzej. Przewróciłem się na plecy, a telefon położyłem obok siebie. Patrzyłem tepo w sufit, myśląc, co ja narobiłem. Chciałem cofnąć czas. Tak cholernie mocno. Jednak wiedziałem, że to niemożliwe. 
-Przepraszam, Niall
Cichy szept wydawał się w tej ciszy niemal krzykiem. Zacisnąłem mocno powieki, czując zbierające się w oczach łzy. 
Larry4ever
------------------------------
Hejo! Jestem z szóstką Ziall'a.
I szczerze, jestem zdziwiona, jak to wszystko szybko się potoczyło.
To już szósty rozdział!
Zbliżamy się powolutku do końca :)
Jeszcze nie rozplanowałam kolejnych części, ale no cóż.
BTW. Nie zmienia to faktu, że wciągnęłam się w tego bromance'a ;3
Zdziwione/zdziwieni reakcją Niall'a? 
Ja, choć to pisałam, sama jestem zdziwiona xD
Potrzebuję Waszej pomocy.
Mam wymyśloną fabułę pewnego bromance'a, jednak nie mam pojęcia kogo dać.
Odpada Zayn i Harry, ponieważ, oni i tak tam występują.
Horan też odpada, ponieważ, jeszcze nie skończyłam tego Ziall'a.
Zostaje Tomlinson i Payne, z czego Boo będzie chyba zamieszany w akcję z Zayn'em.
Więc, co powiecie na Bromance'a z ZIAM'EM? ;)
Na odpowiedzi czekam do jutra ( 23.01.2014) do godziny 21:30.
P.S. Wam tez tak szybko lecą te ferie? O.o

wtorek, 21 stycznia 2014

Ziall (5)

-Bo ja...
-Tak?
Wziąłem głęboki wdech i usiadłem po turecku.
-Przepraszam, że się odsunąłem. Potrzebowałem sobie kilka rzeczy poukładać..
-Ale co takiego?
-Zayn... Bo zawsze mówiliśmy sobie wszystko..
-Dalej tak jest.
-Nie.. Nie wiesz jednej rzeczy.- Spojrzał na mnie pytająco. -Zayn, bo.. Ja.. Jestem gejem- mruknąłem niewyraźnie. Chyba nie zrozumiał, bo patrzył na mnie wyczekująco.- Jestem gejem.
-Och.
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Przełknąłem nerwowo ślinę, czekając, aż mnie wyprosi, ale nic takiego nie nastąpiło. Spojrzałem na niego, doszukując się na jego twarzy jakiejkolwiek reakcji.
-I..- przyciągnąłem jego uwagę.- Zakochałem się.
-Och. Rozumiem.
Teraz trochę przygasł.. Nie rozumiałem go.
-Um.. Jesteście szczęśliwi?
W duchu odetchnąłem z ulgą. Niczego się nie domyślił.
-Ee..Tak, tak. Pójdę już, pewnie się mną brzydzisz.
-Nie, nie! Po prostu.. Muszę to sobie przemyśleć. Er..Mogłoby być tak, jak dawniej?
Skamieniałem. Oczywiście, że chciałem, żeby było, jak dawniej. Ale nie miałem odwagi mu tego proponować.
-Em.. Jasne.- Spojrzał na mnie z wyrazem ulgi wymalowanym. -Wychodzę, potrzebujesz czegoś?
Pokiwał przecząco głową, po czym opuściłem jego pokój. Ignorując natarczywe pytania Li, wyszedłem z mieszkania. Potrzebowałem trochę odetchnąć od tego wszystkiego. Po cholerę się zgodziłem, żeby było, jak dawniej? Teraz będę cierpiał. Ugh, zawsze to samo. Hahaha, znowu najppierw zrobiłeś potem pomyślałeś? Hahah, cały ty. Pieprz się. Miła cisza w mojej głowie. Wszedłem do marketu, nie spodziewając się tam Troy'a. Uśmiechnął się na mój widok i podszedł mnie pocałować. Odsunąłem się, dziwiąc chłopaka.
-Reporterzy.. Dla mnie to nie problem, jednak, gdy Simon to zobaczy, wylecę z zespołu.
Pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym flirciarsko puścił mi oczko. Zaśmiałem się, żałując, że nie mogę poczuć teraz jego ust.
-Jak sprawa z er...
-Zayn'em- dokończyłem- Um.. Znowu się przyjaźnimy. Chyba.
-Chyba?
-Er.. To skomplikowane. Nie chcę o tym gadać.- Nie z Tobą, dodałem już w myślach.
*
Szliśmy sobie parkową aleją, blisko, ale na dystans. Hm.. Czemu nie mogę się ujawnić? Pieprzony Simon. Hah, masz rację. Zawsze mam. Ech, mniejsza. 
-Skarbie.. Jakiś taki zamyślony jesteś.
-Um, przepraszam. Trochę mnie ta sytuacja przerasta.
Znowu pokiwał głową ze zrozumieniem. Hmm.. Teraz widzę, czuję, że go nie kocham. Nigdy nie kochałem. Dla mnie istniał Zayn. Zawsze był tylko Zayn.
-Troy...
-Wiem, co chcesz zrobić. Ale.. Zakochałem się w Tobie. Możemy być chociaż przyjaciółmi?
Uśmiechnąłem się.
-Oczywiście, że tak.
Przytuliłem chłopaka i poszedłem w stronę domu. Musiałem się w końcu zmierzyć z Zaynem.

Niall~1

Dla Rose Grant, mimo że braku prośby ;)
----------
Słońce, plaża, ty...
To było już tylko wspomnienie. Od trzech lat się nie wiedzieliśmy, od kiedy skłamałaś, od kiedy powiedziałaś, że mnie nie kochasz, od kiedy... uwierzyłem w kłamstwo. Żałuję, ale co ja mogę, po trzech latach? Otóż jedno, wielkie nic.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, a potem głośny krzyk Harry'ego. I pisk jakieś dziewczynny. Ale taki pisk w żartach. Taki znajomy...
-Cześć, Harreh
Ten głos.
Niepewnie wychyliłem się zza drzwi i lekko zamarłem. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie Ciebie. Nie tutaj. Nie dziś.
Nieśmiałym krokiem wyszedłem z sypialni, kierując się do kuchni. Przechodziłem obok salonu, w którym była ona. Łzy, łzy bólu i łzy radości, cisnęły mi się do oczu. Łzy smutku również, jak zobaczyłem, że siedzi na kolanach Harry'ego. Może o to wtedy chodziło? Może odeszła, bo mnie zdradziła, a nie chciała psuć tej więzi między mną, a Loczkiem? Mijając pokój, w którym siedziała, wszedłem do kuchni. Wyjąłem szklankę i wodę. I jakieś tabletki na ból głowy. To za dużo. Przeszukując koszyk z lekarstwami, nadziałem się na nieschowany nóż. Wbił się delikatnie w brzuch, więc syknąłem z bólu. Niby tak ledwo mnie dotknął, a rozcięcie miałem.
-Ja pier...
-NIALL?! Do cholery, ogłupiałeś?!
-Liam, szukam tylko tabletek na ból głowy, odparłem zasłaniając prędko brzuch. Nie udało się, wiedział.
-Jedziemy do szpitala.
-Ogłupiałeś? To tylko delikatne rozcięcie!
W kuchni znaleźli się chłopcy wraz z Tobą
-Tak, ale krwawisz nie delikatnie! Ubieraj się, albo dzwonię po karetkę.
-Kretyn- mruknąłem, przechodząc obok niego. Udałem, że idę po bluzę, a tak naprawdę zgarnąłem z szuflady żyletki. Nie pierwsze i pewnie nie ostatnie cięcia. Odsunąłem klapkę telefonu i schowałem narzędzie „zbrodni”.
*
Tak, jak mówiłem, to tylko delikatne rozcięcie. Z tym, że mam opatrunek. I lekarz powiedział, że jeszcze chwila, a wdarłoby się zakażenie grożące mojemu życiu. Wzruszyłem obojętnie ramionami, a przechodząc obok przyjaciół, skłamałem, że idę do toalety. Oczywiście, ruszyłem w tamtym kierunku i zamknąłem się od środka. Sprawnie wyjąłem ostre narzędzie, przykładając ostrze do nadgarstka. Uśmiechnąłem się na widok cięknącej z mojej ręki krwi.
-Niall, do cholery!'
Do drzwi dobijał się Liam. No tak.. Trochę tu siedzę z tą żyletką. Przepłukałem rękę zimną wodą i uszłoby mi to na sucho, gdyby nie nagle otwierające się drzwi. Wystraszony szybko schowałem rękę za plecami, żyletkę wsuwając do tylnej kieszeni.
-Nie udawaj. I tak to widziałem. Dawaj tą rękę, chyba, że chcesz iść do tego doktorka.
Westchnąłem zirytowany i podałem mu dłoń. Obejrzał nadgarstek, przyłożył mi z liścia, ponownie zerknął na rękę i wyjął z tylnej kieszeni jeans'ów bandaż. Uprzednio ponownie wymierzając mi policzek, sprawnie opatrzył rękę. Mruknąłem dziękuję i wyszliśmy z pomieszczenia. Zanim jednak dotarliśmy do obserwujących mój nadgarstek przyjaciół, Liam mocno mnie przytulił. Odwzajemniłem uścisk, zdziwiony. Wdech, wydech. Ona tam tylko stoi ze łzami w oczach i patrzy na nas.
Chłopak odsunął mnie od siebie, po raz kolejny uderzając w policzek i złapał moją dłoń, splatając nasze palce. Co ja bym bez niego zrobił?
*
-Dobra, mam dość!
Uniosłem pytająco brew.
-Niall, musimy porozmawiać! Ja.. Przepraszam. To wszystko przez ten głupi modest.
Uśmiechnąłem się.
Znałem prawdę.
Nie mogłem jej nie wybaczyć.
Wiecie czemu?
Bo ją kocham.
Spojrzałem rozbawiony na dziewczynę, która udawała naburmuszoną. Była trochę smutna, więc postanowiłem rozwiać jej wątpliwości. Przyciągnąłem ją do siebie w silnym uścisku, zanurzając twarz w jej włosach.
-W praktyce byłaś zawsze. W teorii nigdy nie odeszłaś. Bo w mojej głowie, nie pozwoliłem Ci na to.
Spojrzała na mnie zaszklonymi oczami. Stanęła na palcach i musnęła moje usta. Pokochałem ją taką, jaką była. Miałem w ramionach cały mój świat. Niczego więcej nie potrzebuję.

-Kocham Cię.
Larry4ever

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Ziall (4)

Otworzyłem leniwie oczy,przeciągając się.Obok mnie leżał Troy.Coś ty narobił?!O co Ci chodzi?O co?!O to,że pieprzyłeś się z jakimś fagasem!No i?Czy ty jesteś normalny?!Tak..Ty na serio jesteś taki głupi,czy tylko udajesz?!Dobra,poddaję się!O co chodzi?O Zayna?What?Kochasz tego idiotę.A pieprzysz się z kimś innym.Jestem szczęśliwy.Nie oszukuj sam siebie.Ghr...Nie jesteś szczęśliwy i oboje o tym dobrze wiemy.Nienawidzę,kiedy masz rację.Czyli zawsze.Śmiech.Po cholerę mnie wkurzasz?!Gościu!Jestem Tobą.Westchnąłem.
*
Co ty tu jeszcze robisz?!Powinieneś wracać...Gdzie?Do domu?Spotkać Zayna?Niall...On jest dla Ciebie jak narkotyk.Mniejsza.Nie..Moja intelignecja jest wprost odwrotnie proporcjonalna do poziomu jego atrakcyjności.Niall..Od kiedy z Ciebie taki poeta?Hahah,nie wiem.Od kiedy poznałem Zayna?Widzisz?Cholera!Hahaha.I Hate You.Tak,tak,też Cię kocham.Ghr.Wstawaj.Ugh.
Posłusznie wstałem i zacząłem szukać poszczególnych części garderoby.Wciągając na siebie spodnie,zauważyłem,że Troy mi się przygląda.
-Wychodzisz?-spytał ospale.
-Tak.Muszę porozmawiać z Zaynem.
-Z kim?
Zamarłem.Czemu nie ugryzłem się w język?!Chwila..Chyba,że to sprawka...POSRAŁO CIĘ?!Powinien wiedzieć.Nie pieprz.
-Z chło..-O nie,nie tym razem.-moim przyjacielem.Trochę się posprzeczaliśmy.
Po cholerę kłamiesz?Nie chcę tego kończyć.Jeszcze.
-Niall,nie okłamuj mnie.Kim jest Zayn?
-Kumplem z zespołu.
-I?
-Troy,nie męcz mnie.-mruknąłem,wciągając koszulkę.
-Kochasz go.
To nie było pytanie.Gwałtownie odwróciłem się w jego stronę.
-C...Co?
-Widać po oczach.Jesteś w nim zakochany..
-A..ale..To nie tak!
-Wiem,że nie chciałeś mnie wykorzystać.
-On jest hetero.Nie będziemy razem,a Ciebie nie chcę stracić.
Westchnął cicho.
-Wiem.Leć już.
Spojrzałem na niego smutny.Nachyliłem się i czule musnąłem jego usta.
-Niczego nie żałuję i chciałbym to kontynuować.
Nikły uśmiech na jego ustach był cudowny.Jednak był niczym w porównaniu z pięknym uśmiechem Zayna.Cmoknąłem go jeszcze raz,po czym niemal wybiegłem z pokoju.
*
Po cichu wszedłem do domu,po czym od razu skierowałem się do kuchni.Nie spodziewałem się tu Zayna.Ani Liama.Ani tego,że rozmawiali o mnie.
-Liam..Myślałem,że można Ci ufać.
-Niall?!To nie tak,zaczekaj!
Ale już nie słuchałem.Wbiegłem do pokoju i zatrzasnąłem się tam.Liam się dobijał,ale nie miałem ochoty z nim gadać.Po godzinie wściekłem się i otwarłem mu,bo by mi spokoju nie dał.
-Słuchaj,zacznijmy od tego,że nie powiedziałem mu TEGO.-ziewnąłem.-Starałem się go tylko nakierować na to,by sam wpadł. No i podpytywałem go dyskretnie.Okazało się również,że zerwał z Perrie.Bo nie czuł do niej tego,co czuje do pewnej osoby.-Zesztywniałem.Ale..Na pewno nie mowa o mnie...Nie..To niemożliwe.
Nic nie jest niemożliwe,choć są dni,kiedy trudno uwierzyć w to...Ale..Pogadaj z nim.-Niall,kochanie,pogadaj z nim.
-I co mam mu powiedzieć?
-Co czujesz.
-Liam,ja jestem szczęśliwy rozumiesz?-jezu,jak to obco zabrzmiało...Jak,nie ja.
-Jesteś tak cholernie szczęśliwy,że aż widać,że jesteś nieszczęśliwy.Idź do niego.
-Ghr.Mam Was wszystkich dość..
-Nas wszystkich?
-Ty,Troy,moje myśli.Pieprzone głupie myśli.-EJ!Hahahah.
-Idź.
Westchnąłem zrezygnowany i wyszedłem z pokoju.
*
Czy mówiłem,jak bardzo się stresuję?Nie?To teraz mówię.Hahahah,ojoj..Niedobrze ze mną..Horan,ogarnij się..No dobra....Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do sypialni Zayna.Spojrzał na mnie,jakby z ulgą?Nie wtrącajcie się teraz!Okay..Poklepał zachęcająco miejsce obok siebie na łóżku,więc zamykając drzwi,podszedłem.Usiadłem,właściwie to rozsiadłem się wygodnie na jego łóżku,doprowadzając chłopaka do śmiechu.Przysunął się bliżej.Otwarłem usta,żeby coś powiedzieć,ale nie potrafiłem ułożyć sensownego zdania.W końcu się odważyłem.
-Zayn,ja muszę Ci coś powiedzieć...-przełknąłem rosnącą gulę w moim gardle i wziąłem głęboki wdech.-Zayn,bo ja...
#Yolo
------------------------------
Hejo!!!!!
Czo tam?
Czuję się duuuuuuuuuuuużo lepiej.
Wreszcie nie rzygam i nie brzydzę się jedzeniem.
Uff..
Ale mam o tydzień dłuższe ferie xd
Mówi się trudno...
Co ja pieprzę?Hahahha
Po prostu żyć,nie umierać xdd
Szukam sobie opisu na skype,ale co Was to interesuje xd
Bye ;*

Ziall (3)

Małe pomieszczenie,po brzegi wypełnione napalonymi gejami.Gdzie by nie spojrzeć,był facet miziający się z facetem.Podszedłem do baru i złożyłem zamówienie.Barmanka,widząc,że nie skończy się na jednym zostawiła butelkę obok.I rzeczywiście pochłaniałem alkochol,jakbym nigdy nie pił.Rozejrzałem się po klubie,wzrokiem napotykając czarnowłosego chłopaka.Głowę miał spusczoną w dół,ale poderwał ją,czując na sobie czyiś wzrok.Serce podeszło mi do gardła.Ta sama ciemna karnacja i te same czekoladowe oczy.Do tego te czarne włosy.Był podobny.Zbyt podobny.Zmieszany szybko odwróciłem wzrok.Po chwili poczułem,że ktoś siada obok mnie.Nie musiałem podnosić głowy,by wiedziec kto to.Chłopak zamówił sobie trunek,po czym poczułem jego spojrzenie na sobie.Ma całkiem seksowny głos.Niall,co ty pieprzysz?!Ogarnij się!Ignorując denerwujący głos w mojej głowie spojrzałem na bruneta.
-Troy-powiedział wyciągając dłoń w moją stronę.
-Niall-uścisnąłem.Chłopak uśmiechnął się.
*
Kolejna dawka alkocholu wylądowała w moim gardle.Chyba jestem pijany.Nie chyba,a na pewno!Troy wstał z krzesełka i złapał moją dłoń.Powoli wstałem i poszedłem za nim do toalety.Niall,gdzie ty idziesz?!Zamknął nas od środka i przyparł do ściany,wpijając się w moje usta.Z przyjemnością oddawałem każdy pocałunek.Położyłem dłonie na jego biodrach,przyciągając do siebie.Chłopak mruknął,zadowolony,pod nosem,wkładając dłonie do moich tylnich kieszeni i ściskając moje pośladki.Jęknąłem wprost w jego usta.Chłopak po chwili wyjął dłonie z kieszeni i zaczął podnosić mój t-shirt.Wiedząc,co się szykuje,odepchnąłem go lekko od siebie.Zdezorientowany chłopak spojrzał na mnie.
-Nie tutaj.-szepnąłem,a chłopak uśmiechnął się.Pociągnął mnie do wyjścia i po chwili przeciskaliśmy przez tłum,tylko po to,by wydostać się z klubu.Chłopak zawołał taksówkę i wsiedliśmy do pojazdu.Pojechaliśmy do niego.Niall,uważaj...,to ostatnie,co pamiętam z tego wieczoru.
*
Obudziłem się w dziwnie jasnym pomieszczeniu.Gdzie my kurde jesteśmy?!Nie mam pojęcia..To Twoja wina!Byłem pijany.MASZ KURDE KACA!Ojj tam..No to co niby pamiętasz z wczoraj?Twoje ostatnie słowa...I co?Uważałeś?Oczywiście!Tak?To czemu jesteś nagi,w NIE TWOIM łóżku i NIE TWOIM pokoju?Co?Spójrz pod kołdrę,kretynie.Posłuchałem głosu w mojej głowie i zajrzałem pod pościel.Zaniemówiłem.Przeciągnąłem się i zauważyłem,że drzwi pokoju się otwierają,a w nich staje..Nie...Troy.Spałem z nim?Chyba tak..Wyrzuciłeś mnie z głowy,kiedy wsiadłeś do tej cholernej taksówki!Co teraz?Mnie pytasz?
-Oh.Wstałeś już.-chłopak podszedł do łóżka i wkopał się pod kołdrę.Następnie nachylił się w moją stronę i złożył czuły pocałunek na moich ustach,którego nie mogłem nie odwzajemnić.-Cześć kochanie.-Przynajmniej nie jestem dla niego zabawką na jedną noc...A skąd wiesz?Nie wiem.Ale myślę,że mógłbym coś do niego poczuć.A co z Zaynem?Z kim?Z Zaynem..Za..Zayn...ja..nie wiem.On mnie nigdy nie pokocha.Ma Perrie.Nie rób tego!Czego?Nie odwracaj się od niego..Muszę.Pęknie Ci serce.Już dawno pękło.
*
Wszedłem po cichu do domu,nie chcąc budzić żadnego z chłopców.Jak się okazało nie spali,tylko siedzieli w kuchni.Wyglądali na zmartwionych.
-Cześć...
-Jezu,Niall,gdzieś ty był?!-krzyknął Zayn,rzucając mi się na szyję.ZA BLISKO!I co,dalej nic dla Ciebie nie znaczy?Dalej chcesz odejść?Nie wiem.
-U znajomego...
-Mogłeś zadzwonić.-Serio,Liam?!Najpierw go wysyłasz cholera do klubu,dla gejów,każesz kogoś znależć,a potem się dziwisz,że go nie było całą noc?!Spokojnie..JESTEM SPOKOJNY!Dobra..
-Liam..Zabrałeś mnie do klubu i dziwisz się,że nie wracam na noc?
-Ty masz kaca...
-Tak troszeczkę...Mówisz,jak Troy..
-Troy?
-Yyy..Ten znajomy.Zayn...Możesz już mnie puścić..-Nie puszczaj!Nie chcesz,by Cię puścił.A CO JA CHOLERA PRZED CHWILĄ POWIEDZIAŁEM?!Dobra..Dosyć kłótni..
-Ee..Jasne.
Mulat odsunął się ode mnie,natomiast jego miejsce zajął Liam.Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy do przedpokoju.
-Gdzieś ty był?!
-U Troy'a.
-Kim jest Troy?
-Chłopakiem z klubu.
-Spałeś z nim?
Odwróciłem głowę,nie mając zamiaru udzielić odpowiedzi.
-Niall..Spałeś z nim?
-Tak.
W drzwiach dostrzegłem chłopaków.
-Czemu nie zadzwoniłeś?!Powiedziałem,że masz sie zabawić,znaleźć sobie kogoś,ale nie cholera iść z nim do łóżka!
-Liam,błagam Cię.Zostawiłeś mnie samego w klubie,pełnym napalonych gejów,dorze wiedząc,że sie upiję,i że tak to się skończy.
-Mieliśmy jechać do normalnego klubu.
-Ale ja nie żałuję.Fakt,nie wiele pamiętam,z tego co się działo w nocy,ale rano była bardzo miła pobudka.
-Co?
-Serio?Nie pamiętam,co się działo w nocy,ale rano było bardzo przyjemne.
-Ja pierniczę...
-Liam,od kiedy ty klniesz?
-Od kiedy dowiedziałem się,że mój cholera przyjaciel przespał się z facetem!
-To po cholerę mnie zabrałeś do klubu dla gejów?
Liam spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem,a ja mocno go przytuliłem.
-Li,kochanie,ja naprawdę niczego nie żałuję.
Chłopak poklepał mnie po plecach,ze zrozumieniem.Spojrzałem na zdezorientowanych chłopaków.Nie wiedzą.Nie domyślili się.To dobrze.
*
Nie rozumiem Liama.Czemu on mnie za to przeprasza?Ja naprawdę nie żałuję.To było cudowne.To po prostu Liam,a ty się nie przywiązuj.Widziałeś Zayn'a?!Nooo..Był smutny,jak się dowiedział,że z kimś spałeś.Wydaje Ci się.A to,jak się martwił?Przyjaciele tak mają..A to,jak Cię przytulił i nie chciał puścić?Na to nie masz odpowiedzi.Mało ważne.Podniosłem wibrujący telefon i spojrzałem na wświetlacz.Uśmiech sam pojawił się na twarzy.Nie odbieraj.To mój facet.Odbiorę.Żeby tylko nie było "A nie mówiłem?"Nie będzie.
~~
-Heeeeej,kochanie!
-No hej,kotek.
-Jak tam?Ogarnąłeś się po męczącej nocy i cudownym poranku?
-Z nocy nic nie pamiętam,ale poranek był nieziemski.I tak,ogarnąłem się.A ty?
-No to co Ty na to,by powtórzyć dzisiaj noc?Też.
-Hmm..Byłoby miło..Tylko mówiłem Ci..Nie mieszkam sam,tylko z przyjaciółmi.
-U mnie.O 20.
-Okay.Do zobaczenia.
-Pa,skarbie.
~~
Chyba nie pójdziesz?Pójdę.Niall..Pozwól mi.Nie pozwolę.Ale i nie zabronię.Tylko uważaj.Zawsze uważam.Już to gdzieś słyszałem.
*
Zbiegłem na dół i ubrałem buty.Już miałem wychodzić,kiedy zatrzymali mnie chłopcy.
-Gdzie ty idziesz?
-Em..Do kolegi..
-O której będziesz?
-Liam..spokojnie,kochanie.
-Odpowiedz.
-Nie wiem.Nad ranem?
-Niall...uważaj.
-Zawsze uważam.
On mi czyta w myślach.Po prostu się ze mną zgadza.Oj,zamknij się już.Brak odpowiedzi był miły.Dziękuję!Nie chwal dnia,przed zachodem słońca.Cholera.Hahahaha.
*
Podszedłem do drzwi i stanąłem na wycieraczce.Podnosiłem rękę i już miałem nacisnąć dzwonek,kiedy mnie "ktoś"zatrzymał.Znowu.Jesteś pewny?Zawsze.Niall..Tak,tak.Mam uważać.Wielkie mi halo.Wcisnąłem dzwonek i zaczekałem,aż Troy otworzy.Nie o to chodzi.A o co?To nie...Nie dokończył,ponieważ drzwi się otwarły i zostałem wciągnięty do środka.Natychmiastowo przyparł mnie do ściany i zaczął całować.Powoli mnie rozbierał,kierując się na górę.Co chciałeś?Póki jeszcze myślę.To nie jest dobry pomysł,by zapomnieć.Nie chce zapomnieć.Doprawdy?Nienawidzę,kiedy masz rację.Przerwij to.Kiedy nie chcę.Będziesz tego żałował.Obiecuję Ci to.
#Yolo

Ziall (2)

Dlaczego akurat on?
Co on takiego w sobie ma?
No tak.
Jest cholernie seksowny.
Bad Boy z Bradford kontra wystraszony chłopiec z Mullingar...On ma dziewczynę,jest szczęśliwy.A ja jestem szczęśliwy widząc jego.
Wiele razy wyobrażałem sobie,że jesteśmy razem.Wiele razy mi się to śniło.Niektóre sny były aż nazbyt reaistyczne.Pocałunki,czułe słowa,zbliżenia..To wszystko było jednym wielkim snem.Pięknym snem.Koszmarem.Najsłodszym,jaki może być.Ta miłość,nawet gdyby istniała,nie miałaby prawa bytu.On jest zakazanym owocem.Którego nie dane mi jest spróbować.Niestety..
*
A może los da mi jeszcze jedną szansę?Może się ponownie zakocham?W kimś,w kim mogę.Liam miał rację powinienem z nim porozmawiać.Ale też jest kretynem,jeśli myśli,że to zrobię.Nie chcę stracić przyjaciela.Choć już dawno z niego zrezygnowałeś...Wszystko się spieprzyło.Mogło być okay.Mogło.Ale oczywiście,ja,jestem na tyle głupi,by się od niego odwrócić.Że też wtedy nie znałem tego skutków.Debil,debil,debil!Jestem kretynem,debilem,i Bóg wie czym jeszcze!Odwróciłem się od najważniejszej osoby w moim życiu.Do jasnej cholery!Fakt,zrobiłem coś,czego nie powinienem.Zakochałeś się...Ale to było silniejsze ode mnie...Przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie.Uśmiechnąłem się.Wspomnienia...Najpiękniejsza rzezcz jaka istnieje.Chyba wolałbym,żeby Zayn mnie nienawidził.Może wtedy byłoby mi łatwiej?Na pewno.Załamałbyś się psychicznie,gdyby Cię znienawidził.Niekoniecznie...Ewentualnie próbowałbym się zabić.Ale on mnie znienawidzi i tak i tak.Jak tylko mu powiem,jakim uczuciem go darzę.Jest Twoim przyjacielem.Będzie się mną brzydził,odrzuci mnie,znienawidzi...Nigdy Cię nie znienawidzi...Nigdy mnie nie pokocha.Nie wiesz tego.Wiem.Skąd?Bo..On..No...Po prostu wiem.Hahahah..Nie wiesz.I się nie dowiesz,jeśli z nim nie porozmawiasz.Tak..Pójdę do niego i powiem "Cześć,Zayn.Musimy pogadać.Zakochałem się w Tobie,ale możemy się dalej przyjaźnić.Chyba,że też mnie kochasz"?No chyba Cię pojebało.Nie zapominaj.Czego?Rozmawiasz sam ze sobą.Kurde!.Hahahahah.Czy ja się kłócę z myślami?Czy moje myśli się ze mnie śmieją?Horan,zwariowałeś...Przez grzeczność nie zaprzeczę.Zamknij się idioto!Tak,wiem,że jesteś idiotą.Nie musisz tego mówić.Ja pierniczę..Nie piernicz,bo rodzinę powiększysz.Z kim?Z facetem?Wątpię,żeby mężczyzna mógł mieć dzieci.W wiele rzeczy wątpisz.Pff!Ogarnij się.Liam tu idzie.Porozmawiaj z nim.Skąd ty to wiesz?!Stoi w drzwiach,głąbie.Sam jesteś głąbem.Jestem Tobą!Ku*wa...Gdzie?Odpieprz się już,okay?Dobra..NARAZIE dam Ci spokój.Pieprz się.Nie mam z kim.Westchnąłem cicho i spojrzałem w kierunku drzwi.
-Niall?
-Co jest?
-Możemy pogadać?
-Pewnie.
-Bo widzisz...Powinieneś wyjść,się zabawić...Spróbować o nim zapomnieć..
On ma rację!Chyba Cię porąbało.Niall..Rozerwij się..Dla własnego dobra..OKAY!Daj mi już spokój!Ech..
-To nie jest zły pomysł..
-Serio?
-Serio,serio.
-To bądź gotowy o 18.
-Okaaaay...
Wyszedł z mojego pokoju,a ja się położyłem.Spojrzałem na zdjęcie stojące na szafce nocnej,a w moich oczach zebrały się łzy.Zacisnąłem powieki,chcąc odgonić od siebie natrętne wspomnienia z tamtego dnia.
*
Wsiadłem do samochodu i razem z Liamem pojechaliśmy.Chłopak nie przestrzegał przepisów drogowych,jechał jak nienormalny.Dojechaliśmy na miejsce.On chyba sobie kpi.Zaparowaliśmy na 227 High Street.Okay,ulica,to nic.Ale klub?!"Star and Garter"*?!Chyba go ciut porąbało!Co ty tak wrzeszczysz?!NAZWA KLUBU!"Star and Garter"?Liama porąbało?Najwidoczniej.Przynajmniej raz się w czymś zgadzamy.Liam już chciał wysiąść z samochodu,ale go złapałem za nadgarstek.
-Liam,za przeproszeniem,czy Ciebie porąbało?
Chłopak spuścił głowę w dół,skruszony.
-Myślisz,że zakocham się w jakimś napalonym geju?!
-N...nnie...Chodziło mi raczej o to,żeb..bbyś się zaba..bawił..
-W KLUBIE DLA GEJÓW?!
-Przepraszam.Jedziemy gdzieś indziej.
Już miał odpalać silnik,ale go powstrzymałem.Co ty robisz?!
-Pójdę tam,ale nie licz,że z kimś wrócę.Możesz jechać.Doskonale wiem,że tam nie wejdziesz.
-Jeśli byś po prosił,to bym wszedł.
Uśmiechnąłem się.
-Nie.Nie musisz.
Wysiadłem z samochodu i ponagliłem chłopaka,by odjechał.Zrobił to,a ja odwróciłem się przodem do szyldu.Zarąbiście,nie ma co.W co ty się pakujesz?!Sam nie wiem.Niall..Wiem,co robię.Jak tam chcesz.Tylko uważaj na siebie.Zawsze uważam.Tak,jasne.Zignorowałem swoje myśli i pewnym krokiem wszedłem do środka.
#YOLO
---------------------
*Nazwa klubu i ulica na której się znajduje jest prawdziwa.
------------
Hejo,miśki.
Przybywam do Was z drugą częścią Zialla?
Podoba się?


Ostrzegam,akcja się dopiero rozkręca.

Ziall (1)

Dobry! :3
Imagin dedykowany Jagodzie.
Nie wyroiłabym się w jednej części,więc robię z tego mini opowiadanie ;)
Miłego czytania ;3
-----------------------
Po raz kolejny przeszedłeś przede mną.Ah..Gdybyś wiedział,co ja czuję...Ale nie wiesz.I się nie dowiesz.Przynajmniej nie narazie.Siedziałem i patrzałem na Cieibie,jak na obraz..Mógłbyś się chociaż ubrać...Choć nie.Masz piękne ciało.Pokryte tatuażami,ale piękne.Louis,Harry i Liam kopali piłkę.W garderobie.Serio?A potem mamy opieprz od Paula.Mamy dużo czasu.Koncert dopiero za dwie godziny,a my jesteśmy gotowi.Chłopcy zaczęli się wydurniać,a Ty ich uciszyłeś.Rozmawiałeś przez telefon.Pewnie z nią.Nie masz pojęcia,jak trudno nienawidzić kogoś,kogo się tak naprawdę lubi.Uwielbiałem Perrie.Mogłem jej zaufać.Tak,jak i Tobie.Nie masz pojęcia,co ja czuję,gdy z nią rozmawiasz.Ale to i dobrze.Nie powinieneś wiedzieć.Masz być szczęśliwy.Poczułem dłoń na ramieniu i spojrzałem na jej właściciela.
-Pogadaj z nim.
Liam ma rację.Powinienem.Ale tego nie zrobię.Nie chcę stać mu na drodze do szczęścia.Moje oczy się zaszkliły.Przeniosłem wzrok z powrotem na Zayn'a i pokiwałem przecząco głową.Zamknąłem oczy.Spod moich powiek wypłynęły dwie łzy.Dwie słone łzy.
*
Przed nami ostatnia piosenka.Little Things.Zacząłeś.
Your hand fits in mine like it's made just for me./Twoja dłoń pasuje do mojej, jakby została stworzona tylko dla mnie.
But bear this in mind it was meant to be./Ale zapamiętaj, że to było nam przeznaczone.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks./I łączę kropki z piegami na twoich policzkach.
And it all makes sense to me./I to wszystko ma dla mnie sens.

Odwróciłem wzrok.Nie mogłem na to patrzeć.Za bardzo mnie to bolało.Żal ściskał serce.Podniosłem wzrok,gdy skończył.Liam śpiewał.Po chwili przyszła kolej,by zaśpiewali razem.Zauważyłem,że mi się przygląda.
I won't let these little things slip out of my mouth./Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust.
But if I do it's you, oh it's you they add up to./Ale jeśli to zrobię, to Ty,Och,to Ty z nimi tworzysz całość.

I'm in love with you and all these little things./Jestem zakochany w tobie i w tych małych rzeczach.

Patrzałeś na mnie.Ja na Ciebie.Po chwili odwróciłem wzrok.Louis śpiewał swoją zwrotkę i patrzał na mnie.Czułem jego wzrok.I reszty zespołu też.Po chwili przyszła kolej na Harrego,a później na nas.
I won't let these little things slip out of my mouth./Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust.
But if it's true it's you, it's you they add up to./Ale jeśli to prawda, to ty,Och, to Ty z nimi tworzysz całość
I'm in love with you and all these little things./Jestem zakochany w tobie i w tych małych rzeczach.
Następnie zacząłem ja.
Spojrzałem w Twoje oczy i dostrzegłem w nich smutek,żal i troskę.Ale czemu?Na twarzy miał wymalowane zmartwienie.Nie mogą wytrzymać uroniłem kilka łez,dziwiąc nie tylko siebie,ale też jego.
You'll never love yourself half as much as I love you./Nigdy nie będziesz kochać siebie, choć w połowie tak mocno jak ja kocham ciebie.

You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to./Nigdy nie będziesz traktować siebie odpowiednio, kochanie.Ale chcę, by tak było
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,/Jeśli pokażę ci, że jestem tu dla ciebie.
Like I love you. Ooh../Może pokochasz siebie, tak jak ja kocham ciebie.

I wtedy zrozumiałem coś bardzo ważnego.Wtedy,po skończonej piosence zrozumiałem,że nie możemy się dalej przyjaźnić.Bo moja miłość do niego jest zbyt silna.A on ma żyć w słodkiej nieświadomości.
#YOLO
------------------
Hejo!
Malwina,pamiętasz? xdd
"Będziesz żył w słodkiej nieświadomości"
Hahahah,okay xd
No to część pierwszą mamy za sobą.
Podoba się?
Mi nawet..

Harry (DOMI)

DlA Weroniki Turlej. ;*
Przepraszam,że tak długo.
Mateusz, Twój Liam będzie niedługo ;***
--------------
-Co się z Tobą dzieje, dziewczyno !?
-Harry, o co Ci chodzi?
-Zmieniłaś się..
-Nie zaprzeczę.
-Wyjdź.
Opuściła mój pokój, a ja ze świstem wypuściłem powietrze. Kim ona jest? To nie moja Weronika. Ona była grzeczną dziewczynką bez tatuaży, bez cholernie mocnego makijażu. Chciałbym, aby wróciła. Ponoć marzenia się spełniają. Hahah, tak.. Może w snach.
*
Gdzie ona jest!? Gdzie są jej rzeczy!? Gdzie moja narzeczona!? Um.. Jeszcze dziewczyna. Chicałem, jej się oświadczyć dzisiaj.. Ale jej nie ma. Zniknęła. Jej rzeczy też, zniknęło wszystko. Całe moje szczęście. Weschnąłem zrozpaczony, rozumiejąc, jak ważna dla mnie była. Straciłem sens swojego życia. Straciłem ją.

Śmiałaś się. Jezu, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałem. Kocham Cię. Najbardziej na świecie. Twoje blond włosy powiewały na wietrze. Pyłek wpadł Ci do nosa, powodując śmiech. Próbowałaś się go pozbyć wydmuchując powietrze przez nos.Rozbawiłaś mnie. Po chwili od razu leżałem na ziemi i trzymałem się za brzuch. Zgromiłaś mnie wzrokiem, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło. Usiadłaś na mnie, nogi dawając je po obu stronach mojego tułowia. Spojrzałaś na mnie spod długich rzęs i deliaktnie musnęłaś moje usta. Zaśmiałem się, wiedząc, że tylko się mścisz. Zrzuciłem Cię z siebie i wstałem otrzepując tyłek z trawy. Podałem Ci dłoń, wziąłem na barana. Zdecydowanie najlepsze wyjście na spacer.

Dlaczego ona musiała odejść? Ja ją tak kocham. Tak cholernie mocno!
-To co ty tu jeszcze robisz?!
Czy ja to powiedziałem na głos?
-Tak?
Cholera.
Em.. Spojrzałem na Lou, po czym wybiegłem z mieszkania. Jeszcze nie wszystko stracone. Jeszcze ją mogę odzyskać. Chociaż nie wiem, gdzie szukać, znajdę ją. Wbiegłem na lotnisko, ciekawe, skąd wiedziałem, że mam przyjść tutaj.. Wchodziła właśnie na pokład samolotu. Nie, nie, nie!
-WERONIKA!
Odwróciła się zdezorientowana. Podbiegłem do niej, ignorując ciekawaskie spojrzenia przechodniów. Złapałem ją w ramiona.
-Co ty tu robisz?
-Nie pozwalam Ci odejść.
-Harry..
-Kazałem Ci wyjść z mojej sypialni, nie z życia. Poza tym powiedziałem to w złości. Kocham Cię!
Westchęła i musnęła moje usta.
-Też Cię kocham, skarbie.
Nikły uśmiech pojawił się na moich ustach.
-Co?
-Znowu będziesz się mściła pocałunkami?
Uderzyła mnie w ramię, z udawanym oburzeniem. Zacząłem się śmiać.
-Kocham Cię, wariatko.
-A ja Ciebie, idioto.
Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.

Forever Young
(chwilowa nazwa xD)