środa, 30 kwietnia 2014

Harry


Dedyk dla Kacpra
...................................
Starałam się zrobić trochę dłuższy imagif.
Nwm czy jakoś dobrze wyszło..mam nadzieje,że tak.

Jesteś razem z Harrym.
Przed koncertem.
TY:Harry? co to robisz?
Harry:Myje zęby,a co nie widać?
TY:Po co teraz myjesz zęby?
Harry:No bo..
TY:Bo..? 
Harry:Nie chce żeby mi  z ust śmierdziało..
Ty: Ok..

Koncert.Harry je na scenie banana.
Harry:Ym coś dziwny ten bannan..

Koniec koncertu.Wszyscy wracają do szatni,w której czekasz na ich powrót.


Harry: Ej wiesz co..Po tym bananie mam takie dziwne usta..
Ty:Hm..
Może to przez tą pastę?

Harry:Możliwe..Ale przynajmniej jest ładny zapach.
Ty: *śmiech*
Harry:Ej co? 
Ty:Nie nic...po prostu zawsze przez ciebie się śmieje
Harry:To po prostu ja :)
Ty:Ooo  mój mały Harry.*przytulasz go*
Harry:Mały?!
Ty:No dobra duży.. 
Harry:No.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Kto to jest? :)

No dobra no to "Kto to jest?"



Mam nadzieje, że da się rozpoznać tego przystojniak *.*

--------------------------------------------
Przepraszam, że nie dodaje za bardzo,
 ale ja jak coś pisze to po prostu opisuje realne sytuacje
i je trochę koloryzuje.
Jak nic się do okoła mnie ciekawego nie dzieje to nie mam żadnego pomysłu :(
Przepraszam jeszcze raz :)

OopS

:)

Louis:No na ...raz dwa trzy!
Niall: Ej Liam,Harry..
Louis:Boże dopomóż. któryś raz już to robimy a oni nadal nie załapali..
Jestem załamany..
Niall:
Nie martw się. Ja też.

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział XII

Ostrzegam, krótki :c
Dla mojego skarba- Jagody. Za każdy komentarz i żebybyś wyzdrowiała c:
-----
Rozdział XII
Co to wszystko ma do cholery znaczyć? Czemu mnie uprowadził? I gdzie on do cholery jasnej jest?! Liny wżynały się w moje nadgarstki, byłam spragniona i zmęczona. Tęskniłam za Niall'em.
Gdzie on był do cholery?! A no tak. Nie wiedział, że zostałam porwana. Poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni i zdałam sobie sprawę, że Justin nie zabrał mi telefonu.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale, że nigdzie nie dostrzegłam żywej duszy, spróbowałam sięgnąć komórki.
Niall dzwonił. Nie mogłam odebrać, więc odrzuciłam i na tyle, na ile się dało z związanymi dłońmi wystukałam na klawiaturze krótkie „HELP!” .
Wyłączyłam telefon. Nie mogłam ryzykować. Schowałam go do kieszeni, chociaż sznury strasznie wbijały mi się w dłonie.
Nagle drzwi do hali otworzyły się i usłyszałam stukot szpilek. Było ciemno, więc nie mogłam dostrzec osoby, która idzie. Jednak, gdy zatrzymały się przede mną dwie sylwetki, moje serce zabiło mocniej. Demi i Josh. Co oni tu do cholery robią?!
*
-Co jest, Vic? Nadal nie żałujesz, że od nas odeszłaś?
-Nigdy nie będę tego żałować. Zostawienie waszej dwójki było najmądrzejszą decyzją w moim życiu.
-Pożałujesz tych słów- syknęła brunetka podchodząc do mnie z scyzorykiem. Cokolwiek chciała mi zrobić, ujdzie jej to. Jeśli chciała mnie nastraszyć, poszło jej w 100 % idealnie.
Otwarła nóż w narzędziu i przyłożyła mi go do twarzy. Przycisnęła i zjechała w dół. Syknęłam. Dostrzegłam stróżke krwi, spływającą wzdłuż twarzy.
-Zaraz ta Twoja śliczna buźka nie będzie taka śliczna.- uśmiechnęła się z jadem.


Do pomieszczenia wszedł Justin. Był sam. Byliśmy tylko ja i on.
-Co ja Wam zrobiłam?
-Odeszłaś, skarbie. Od nas się nie odchodzi.
-Justin..Dlaczego mnie porwaliście?
-Żeby zdobyć Twojego gwiazdora. Szybko się pocieszyłaś po mnie, co?!
-To Ty mnie zostawiłeś! Przepłakałam przez Ciebie w cholerę dużo nocy!
Krzyczenie po chłopaku nie było najmądrzejszym pomysłem, bo po chwili poczułam, jak jego ręka zderza się z moim policzkiem.
-Nigdy więcej na mnie wrzeszcz!-warknął i wyszedł
Załkałam, zdając sobie sprawę, w co się wpakowałam.
Po raz pierwszy od początku związku pożałowałam, że Niall się we mnie zakochał. Przeze mnie grozi mu niebezpieczeństwo.


Pożałowałam, że w ogóle wyszłam dzisiaj z domu. Gdybym przemyślała to, co usłyszałam, zrozumiałabym. Harry by tego nie powiedział. Nie sam. Harry był moim przyjacielem, zarówno jak i Niall'a więc nie mógłby nam tego powiedzieć. Simon go zmusił, bo prawda jest taka, że zagrażam karierze Niall'a. On już prawie w ogóle nie chodzi na próby, bo spędza mnóstwo czasu ze mną. Jednak ja mam swoją pracę.
Co mi strzeliło do głowy, żeby wyjść, nie zauważona przez Alex'a?
Miał mnie chronić, a ja sobie wyszłam bez niego. Jestem lekkomyślna i nawina.


Jestem głupia. Chyba upadłam na głowę, myśląc, że oni mnie wypuszczą żywą.
Do sali wszedł ponownie Justin. I tym razem był sam. W jednej ręce miał nóż, a w drugiej jakąś opaskę. Podszedł do mnie i zawiązał mi ją na oczach.
-Jeden ruch skarbie, a poderżnę Ci gardło- syknął.
Przełknęłam ślinę.
-Czego chcesz?- spytałam niezbyt mądrze.

-Ciebie, kwiatuszku- szepnął i powoli odsunął ramiączko mojej bluzki. Miałam przesrane.
//L.
----
Krótko, ale nie mam weny :c

Niall

Dedykacja dla Ada$ia


TY:Niall?
Niall:Tak?


TY:Daj ucho.
NIall:Co?
TY:No chce ci coś powiedzieć na ucho..
Niall:Aaa to trzeba bylo tak od razu..
TY:*szept*heh ładny uśmiech...
Niall:Ooo serio?
TY:No tak..
Niall:Ty masz lepszy...;3

wtorek, 22 kwietnia 2014

Larry

Ada$, to dla Ciebie :* <3
------
-Ty sobie ze mnie żartujesz!
Nie odpowiedział, tylko zatrzasnął walizkę. Nie wierzę, że to robił.
-Harry, ja nic nie zrobiłem!
Rzucił mi walizkę pod nogi. Wściekły podniosłem ją i wyszedłem z pokoju. Zatrzymałem się w przedsionku i ubrałem buty. Zauważyłem, jak chłopak opiera się o framugę, a po jego policzkach spływają łzy. Podszedłem do niego i ująłem jego podbródek.
-Kochanie, ja naprawdę tego nie chciałem zrobić- spojrzał na mnie, wzrokiem przepełnionym bólem.
-Tak bardzo chciałbym Ci wierzyć, Lou.
-To uwierz. Kocham Cię, nie mógłbym Cię skrzywdzić specjalnie.
Chłopak rzucił mi się na szyję łkając, a ja pogładziłem go po plecach.
-Louis, dlaczego to zrobiłeś?
Westchnąłem głośno, czując, że zapowiada się długa historia.
-Usiądź, to.. długa opowieść.
Poszliśmy na kanapę i wziąłem głęboki wdech.
-Długo nie wracałeś. Zacząłem się martwić. Zadzwoniłem po Nathan'a i wypiliśmy trochę czystej. Upiłem się. Nathaniel zaczął mnie całować i..rozbierać. Nie myślałem racjonalnie. Oddawałem każdą pieszczotę. Trafiliśmy do sypialni i wiesz.. Byłem pijany. Gdy miało dość do.. no wiesz.. Opamiętałem się, ale wtedy w drzwiach zjawiłeś się Ty.. Jezu, Harry, gdybym wiedział, jak to się potoczy, nigdy bym tyle nie wypił! Nie zaprosiłbym go tu nawet. Harry.. Ludzie po alkoholu robią głupie rzeczy, a Ciebie tak długo nie było.. Właściwie, to... Gdzie Ty byłeś?
-Um, ja..
I wtedy to do mnie dotarło. Wstałem i poszedłem do łazienki. Wyjąłem z kosza na pranie jego koszulę i ulubione rurki i przyłożyłem do nosa. Poczułem tytoń i nieznane męskie perfumy. Mnie oskarżał o zdradę, a sam się zabawiał. Dlatego chciał się mnie pozbyć. Przejrzałem kieszenie i nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem puste opakowanie. Parsknąłem i wyszedłem do przedpokoju. Założyłem kurtkę i chwyciłem walizkę.
-Lou, zaczekaj!
-Na mnie chciałeś zrzucić. Ja Cię przynajmniej nie zdradziłem. Pocałunek to nie zdrada.
-Loueh, to nie tak!
-Nie nazywaj mnie tak! Mnie o zdradę oskarżałeś, a sam zdradziłeś. Już Ci nie uwierzę, Harry. Teraz przynajmniej wiem, czemu chciałeś mnie wyrzucić.
Nacisnąłem klamkę i szarpnąłem drzwi. Poczułem dłoń na ramieniu. Strzepnąłem ją i wyszedłem na korytarz.
-Myślałem, że jesteś inny- warknąłem i wybiegłem na zimne powietrze. Zadzwoniłem do przyjaciela. Tylko Niall mógł mi teraz pomóc.
** Cztery lata później **
-Hej, szkraby! Wracać.- maluchy podbiegli do mnie i mocno przytulili.
-Tatooo, pozwól nam się bawić.
-No tato, pozwól im się bawić!- zawołał Nathaniel śmiejąc się z dziećmi- Idźcie. Tylko mamy Was na oku!
-Dzięki, tato!
-Zawsze musisz podważać moje zdanie, nie?- mruknąłem pod nosem.
-Kochanie.. Twoje usta mówią ważne zdania, ale wiesz..- przyparł mnie do najbliższego drzewa, mocno przyciskając swoje ciało do mojego.- służą też do ciekawszych rzeczy- mruknął zmysłowo, a ja aż się zarumieniłem. Mocno przywarł do mnie wargami. Całował zawzięcie, dopóki oddawałem pocałunki. A oddawałem, dopóki nie zobaczyłem Harry'ego patrzącego na nas z bólem.
-Weź dzieci- mruknąłem.- Muszę porozmawiać.
Nathan odwrócił się i zmierzył Harry'ego ostrym spojrzeniem.
-Toby! Alan! Jessica! Chodźcie.
-A tata?
-Właśnie tato. A tata?
-Tata chciałby porozmawiać z dawnym znajomym. Pośpiesz się, Lou.
-Właśnie! Pospiesz się, tato!
-Jasne, dzieciaki.


Założyłem dłonie na piersi i spojrzałem na chłopaka.
-Czego chcesz?
-Pogadać. Szukałem Cię.
-Cóż, byłem zajęty.
-Widzę.. Długo jesteście razem?
-Trzy i pół roku.
-A..
-Dwa i pół.
-Ile mają?
-Alan i Toby po osiem, a Jessie pięć.
Spojrzałem w kierunku rodziny i się uśmiechnąłem.
-Jesteś szczęśliwy.
-Owszem. O czym chciałeś porozmawiać?
-O nas.
-Nas już nie ma Harry. My przestaliśmy istnieć cztery lata temu.
-Louis, przez te cztery cholerne lata próbowałem nawiązać z Tobą kontakt! Ale ty rozpłynąłeś się w powietrzu!
-ZDRADZIŁEŚ MNIE, HARRY! I CHCIAŁEŚ TO OBRÓCIĆ PRZECIW MNIE.
Nathan spojrzał na nas, zaskoczony.
-To nie tak, Loueh.
-Nie jestem Loueh. Nie Twoim. I chciałeś.
-Nie..
-TAK! HARRY, DO CHOLERY! MIĘDZY MNĄ, A NATHANIELEM NIC WTEDY NIE BYŁO!
-Ale teraz jest.
-Mam prawo być szczęśliwy. W moim życiu nie ma miejsca dla Ciebie! WYNOŚ SIĘ STYLES!
W oczach chłopaka zalśniły łzy. Odwrócił się i odszedł kilka kroków. Zatrzymał się.
-Wciąż Cię kocham, Louis.
Upadłem na kolana, zanosząc się płaczem.
-Wynoś się z mojego życia. Żałuję, że Cię poznałem.
To były moje ostatnie słowa skierowane do Harry'ego. Tydzień później odbył się jego pogrzeb. Popełnił samobójstwo. Znaleziono przy nim kartkę. Białą kartkę, zaadresowaną do mnie.
Lou,
Przepraszam, za to, co się zdarzyło kilka lat temu. Wbrew wszystkiemu, co mi wykrzyczałeś w parku wiem, że nie żałujesz, że mnie poznałeś. Wiem, że mnie kochałeś i że byłeś szczęśliwy. To co zrobiłem cztery lata temu było niewybaczalne. Wciąż Cię kocham, Lou. Wiesz.. Zawsze myślałem, że to ze mną będziesz miał dzieci. Ale.. Fajnie, że jesteście szczęśliwi. Tworzycie ładną rodzinkę. Zawsze chciałeś mieć dzieci. Proszę.. Masz trójkę pięknych dzieci. Dla mnie już nie ma miejsca w Twoim życiu. Więc nie ma już miejsca na tym świecie. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Bądź szczęśliwy. Życzę Wam wszystkiego najlepszego. Jesteś najwspanialszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała. Przepraszam jeszcze raz. Kocham Cię. Może i Ty już mnie nie kochasz, jednak ja Ciebie wciąż tak. I to cholernie. I może między Wami nic nie było. Wiem, zawiniłem. Gdybym wiedział, że Cię stracę. KOCHAM CIĘ, pamiętaj o tym. Żegnaj.
Na zawsze Twój,
Harry x”

Do dziś żałuję wypowiedzianych wtedy słów.
//L.
------
Wesołych po świętach :D XD
Dziewczyny, jak tam Dyngus? :D
U mnie to wyglądało tak:
*otwieram oczy zaspana, widze tatę w drzwiach.*
-Spisz?
*nie odpowiadam, zakrywam się kołdrą po czubek głowy.
Czuje wodę na głowie*
-Aaaaaaaaaaaa! NIe włosy, nie włosy, nie włosy! Aaaaaaaaa!
*tata się śmieje. Idę do niego, zła*
-Musiałeś polać te włosy, nie?
*naburmuszona ide do mamy.*
~dzwonek do drzwi.~
-mówiłaś, że nikt nie przyjdzie!
*wbiega wujek i leje mnie wodą. Dominika robi facepalma XD*
HEheh :3
A o 11 przychodzi Ola i bd kuła matme :c Buu :c
Ale Ola mnie będzie uczyć c:
Ech, jutro zabiegi :c
Komu jutro miałam wstawić? 
Ah, dobra już wiem c:
See you :**
Ps.Komentarze mile widziane c: :3

Niall

Dla Bianki ;)

...........................
Ty:Niall..
Niall:Tak?
Ty:Lubisz mnie?
Nial: No...hm...nwm..
Ty:No Niall...
Niall:Ale co?
TY:No tak czy nie.
NIall:No tak
Ty: O to dobrze
Niall: czemu?
Ty: Przestań się patrzeć na tą lodówkę...bo wtedy myślę,że wolisz ją ode mnie.

Niall: Hhhaha nie no co ty..No ale ok nie będę patrzył.




sobota, 19 kwietnia 2014

Zouis

Święta, święty czas już tuż wcinaj jajka ale już. 

Kiedy zając Cię zaś wzruszy, daj mu marchew, 

podrap uszy. A gdy jajko będzie puste, daj mu kopa 

wprost w kapustę. 

Niech nie myśli, że jest cwany, za to Ty miej rok udany.

Dla Adama :)
--------
Z uśmiechem na ustach obserwowałem, jak słynny w całej szkole Louis Tomlinson przemierza szkolne korytarze i podchodzi do mnie, witając kumplowskim uściskiem.
Louis był popularny. Każdy go znał, wszyscy go lubili.
Ja należałem do tej niższej grupy społecznej w szkole. Do tej najniższej. Louis zawsze się zastanawiał czemu. Ja jednak wiedziałem. Byłem muzułmaninem. Mulatem. Razem z Niall'em i kilkoma innymi cudzoziemcami tworzyliśmy ekipę, do której należał także Liam Payne. Liam kiedyś był popularsem. Jednak gdy dowiedzieli się o jego chorobie, spadł na dno, a my go od razu przygarnęliśmy. Louis nadal utrzymywał z nim kontakty. A raczej chciał. Tylko Liam już tego nie chciał.
Wszyscy się dziwili, czemu słynny Louis William Tomlinson przyjaźnił się z taką sierotą, jak ja. Cóż, sam się nad tym zastanawiam.
Zawsze się z niego śmiałem. Zgrywał przygłupa i często do mnie przychodził. Liam go zawsze unikał. Dzisiaj było tak samo.
Gdy Tommo poszedł do swojej paczki, Liam do mnie podszedł. Był moim najlepszym przyjacielem, nie licząc Lou.
-Czemu się z nim zadajesz? Jest wrednym dupkiem.
-Liam, to był Twój przyjaciel.
-Dopóki mnie nie wyśmiał.
-Był pod wpływem alkoholu!
-To go nie usprawiedliwia. Powiedz mu wreszcie.
-Nie.
-Zi..
-Liam, nie powiem mu. Nie chcę go stracić.
-Widzisz.. Sam doskonale wiesz, jaki jest. Boisz się wyznać mu prawdę. On nie jest człowiekiem, Zi.
-To nie tak.
-Nie? To powiesz mu?
-LIAM, DO CHOLERY NIE! NIE POWIEM MU PRAWDY!- warknąłem. Liam patrzał się gdzieś za mnie z błyskawicami w oczach, więc i ja się w tamtą stronę obróciłem. Kiedy krzyczałem przechodzili obok nas Harry z Lou. Obaj patrzeli się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Warknąłem pod nosem i poszedłem do łazienki.
-Zi! Zi, zaczekaj! Zaynee!- uniosłem brwi w górę i napotkałem brązowe tęczówki Liam'a. Rozbawienie mignęło na naszych twarzach.
-Jak mnie nazwałeś?
-Zaynee- powiedział słodko. Zaśmiałem się i złapałem go za rękę.
-Chodź, Liaś. Idioto.- wybuchnęliśmy śmiechem i pobiegliśmy do łazienki. Oparłem się o kaloryfer i wyciągnąłem papierosy. Po chwili jednak zdałem sobie sprawę, że muszę czekać do dzwonka. Pociągnąłem bruneta do jednej z kabin i nakazałem mu siedzieć cicho. Ktoś wszedł, a chwilę później drzwi zakluczyły się. Wyszedłem z przedziału i odpaliłem jedną fajką. Chciałem zaproponować Liam'owi, ale zorienotowałem się, że nie może.
Zaciągając się kolejny raz, usłyszałem, jak ktoś przekręca zamek. Spanikowany schowałem papierosa za plecami. Gdy się okazało, że to Lou, odetchnąłem z ulgą. Przyłożyłem go z powrotem do ust.
-Znowu palisz, Zayn?- spytał retorycznie, z głośnym westchnięciem.
-Och, Lou, daj spokój. Potrzebowałem chwili wytchnienia. A czy Ty nie masz przypadkiem lekcji?
-Zerwałem się. A ty nie masz?
-Okienko.
-No tak. Nie ma faceta od fizyki.
-Yep.
Przymknąłem powieki i wypaliłem do końca, wrzucając dopałek do toalety.
-Oops.
-Och, Malik.
Zaśmiałem się. Kątem oka spojrzałem na Liam'a, który patrzył na mnie znacząco. Pokręciłem przecząco głową. Uśmiechnął się pod nosem.
-Liam, jesteś idiotą.
-Twoim idiotą.- uśmiechnął się. Tylko ja znałem ten uśmiech. Tylko ja wiedziałem o co chodzi.
*
-Ej, co robisz wieczorem?-spytał Lou.
-Nie wiem. Umówiłem się w sumie dopiero na piątek, więc mam czas.
-Och, to dobrze.
-Co masz na myśli?
-Mógłbyś wpaść.
-Będziesz sam?
-Siostra tylko.
-To może wpadniesz do mnie? Mam wolną chatę, więc..
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Chyba sobie coś zaplanował.
-Dobra, to będę o..
-17. Do zobaczenia, Tommo.
-Hej, Zaynee- dorczył się ze mną. Idiota. Mój idiota.


Natarczywe pukanie do drzwi, wybudziło mnie z jak myślałem półgodzinnej drzemki. Jak się okazało, zapomniałem nastawić budzik i spałem półtorej godziny, co oznaczało, że już siedemnasta.
-Idę, idę! Spokojnie.
-No wre..spałeś?
-Yep.. Zapomniałem budzik nastawić- zaśmiałem się i wpuściłem go do środka.- Słuchaj, obsłuż się, wiesz, gdzie co jest, a mi daj dziesięć minut, jasne?
-Nie ma sprawy.
*
Założyłem bokserki i wszedłem do sypialni. Na moim łóżku siedział Louis i czytał jakiś zesz.. chwila. To nie jakiś zeszyt. To mój pamiętnik!
-Louis?!
Chłopak podskoczył na łóżku, a moje oczy miały rozmiar spodka.
-Jak.. Jak mogłeś?!- krzyknąłem.
-Ja.. Wiem, nie powinienem, przepraszam. Wiesz.. myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
-A nie jesteśmy?
-Najwidoczniej nie! Dlaczego mi do cholery nie powiedziałeś, że jesteś gejem?!
-A co?! Nie przyjaźniłbyś się już ze mną?!
Nie odpowiedzał.
-Wiem, to obrzydliwe.
-Zayn, do cholery! Powinieneś mi zaufać!
-Ufam!
-Widzę! Nie powiedziałeś mi, że zakochałeś się we.. mnie.
-Bo nie widziałem ku temu powodu!
Nie powiedział nic więcej. Wyminął mnie w progu i miał zamiar wyjść.
-Liam miał rację.- powiedziałem, ściągając na siebie uwagę chłopaka.- Jesteś skończonym dupkiem, bez uczuć.
Spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł z mojego mieszkania.
Usiadłem na ziemi i się rozpłakałem.
Liam miał rację; On nie był człowiekiem.
*
-Zayn! Powiesz mi wreszcie, co się stało?!
-Przeczytał mój pamiętnik. Wie o wszystkim.
Do szkoły weszła cała elita, z Louis'em na czele. Spojrzałem na niego, wtedy, kiedy on na mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułem, jak do ozu napływają mi łzy i odwróciłem wzrok.
Minęli nas; nie podszedł.
Zagryzłem wargę. Wiedziałem, że tak to się skończy. Spojrzałem w kierunku, w którym stał razem ze swoją paczką. Patrzył na mnie.
-Miałeś rację, Liam. To wredny dupek.
-Tak bardzo bym tej racji nie chciał mieć, skarbie.- przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. Zacisnąłem dłonie na materiale jego koszuli i załkałem.


Siedziałem na lekcji i bazgrałem coś na kartce. Zaśmiałem się, widząc, że wyszła piosenka.
-Nie wierzę- mruknąłem, a Liam spojrzał na mnie pytająco.- Napisałem piosenkę.

1. Kawa z mlekiem budzi mnie,
Tak codziennie staram się dla Ciebie.
To dla Ciebie.
Disco, funky albo jazz,
Będę słuchał, jeśli chcesz dla Ciebie,
To dla Ciebie.
Tak ogromnie staram się,
Każdej nocy, w każdy dzień dla Ciebie,
To dla Ciebie.
Ciało, umysł, każdy gest,
Chcę się zmieniać z każdym dniem dla Ciebie,
To dla Ciebie.

Ref:
Czy wiesz, że ja,
Mam w sobie tyle sił, żeby kochać Ciebie.
Mam siłę po to by, było nam jak w niebie.
Mam w sobie tyle sił, żeby kochać Ciebie.
Mam w sobie tyle sił, by dla ciebie lepszym być.

2. Czuły, dobry prawie mąż
W dzień i w nocy jestem wciąż dla Ciebie
To dla Ciebie.
I tak mocno staram się
tak codziennie mocno, że że mdleję
Wciąż dla Ciebie.

Ref:
Czy wiesz, że ja,
Mam w sobie tyle sił, żeby kochać Ciebie.
Mam siłę po to by, było nam jak w niebie.
Mam w sobie tyle sił, żeby kochać Ciebie.
Mam w sobie tyle sił, by dla ciebie lepszym być /x2
*


-Niezła.
Uśmiechnąłem się pod nosem, choć w oczach wciąż miałem łzy.
Przypomniałem sobie te piękne lazurowe tęczówki i śliczny uśmiech.
Kocham Cię, kocham.
To tylko puste słowa, puste słowa.
Kocham Cię, kocham.
Zacznijmy od nowa wszystko budować.”
Jego ukochana piosenka. Po moim policzku spłynęła łza.
Jego już nie ma, Zayn. Zapomnij.
*
Z cichym warknięciem, szarpnąłem za szafkę, kiedy nie chciała się otworzyć. Liam i Niall, którzy już o wszystkim wiedzieli i chcieli mnie pocieszyć, stali obok i się podśmiewywali.
-Bardzo śmieszne- mruknąłem.
Ponownie szarpnąłem, ale i tym razem się nie udało. Zakląłem siarczyście pod nosem.
-Spokojnie- usłyszałem ten aksamitny głos, a po chwili poczułem rękę na ramieniu. Sapnąłem. Liam i Niall patrzyli na Louis'a z nienawiścią, kiedy ten odwrócił mnie i przyszpilował do szafek.
-Czego chce..- zanim zdążyłem dokończyć, jego miękkie wargi naparły na moje. Minęła chwila, zanim dotarło do mnie co się dzieje i oddałem pocałunek. Mogłem sobie wyobrazić, jak Horan i Payne zbierają swoje kopary z podłogi. Odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. - Jakim prawem mnie całujesz tak zawzięcie, po trzech dniach nie odzywania się.
-Przepraszam, musiałem to przemyśleć. Kocham Cię, Zayn.
- „Kocham Cię, kocham.
To tylko puste słowa, puste słowa.”
Uśmiechnął się.
- „Kocham Cię, kocham.
Zacznijmy od nowa wszystko budować”
Ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Idiota. Mój idiota.
– – – – – –
*Dawid Kwiatkowski – Dla Ciebie.
Yup, chyba mi się podoba.

--------

Wesołego królika co po stole bryka, spokoju świętego i czasu wolnego, życia zabawnego w jaja bogatego i w ogóle wszystkiego kurcze najlepszego! 

Zdrowia, szczęścia i radości, Dyngusa Mokrego, Wielkanocy udanej, prezentów cała masa i wszystkiego, czego dusza zapragnie. I WENY! WENY do pisania!!! :) ( Jagoda i Bianka :*** i każdy inny kto ma bloga) 
Kochamy Was, pamiętajcie :* <3

louis

Dedyk dla Adama

Louis;Ej...
Ty;*ziew * Coo?
Louis;Śpisz ?
Ty;nie..
Louis;to dobrze..
ty;czemu?
Louis:Wiesz...bo
Ty;Yyyy co? Boję się..nie Louis nie.
louis:Nie chcesz piec ze  mna ciasta?
ty;jakiego znowu ciasta?
Louis;no marchewkowego,a o czym ty...
ty;nic po prostu ja nie myślę gdy chce spać..






----------------------------------
Tęczowych Pisanek 
Na stole pyszności 
Mokrego Dyngusa 
I wspaniałych gości 
Niech to będzie czas uroczy 
Życzę miłej Wielkiej Nocy!

piątek, 18 kwietnia 2014

Larry

Dla Mateusza :*
- - - - - - - - – - - - -
Ze łzami w oczach obserwowałem, jak Harry pakuje swoje rzeczy. Od kilku tygodni podejrzewałem, że ma romans. Wracał późno do domu, przesiąknięty jej zapachem. On się oddalał, a ja nic nie mogłem z tym zrobić; za późno to zauważyłem.
Oparty o framugę, patrzyłem z góry, jak wrzuca swoje rzeczy do walizki. Wstał, a ja spojrzałem mu w oczy z dołu.
-Ja..- nie wiedział, co powiedzieć. Był zmieszany, a w oczach czaił się smutek. Pewnie udawany, jak cały ten związek.
-Nic nie mów- zacząłem, zanim od zdążył cokolwiek powiedzieć.- Po prostu się spakuj. Spakuj się i wyjdź. Nie chcę Cię więcej spotkać. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego.
Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku, a ja odwróciłem wzrok. Wziął bagaż i wyszedł, zostawiając mnie z niczym.

Dopiero teraz się rozpłakałem.
*
Kiedy Harry odszedł, ja stałem się wrakiem człowieka. Nie wychodziłem z domu, nie spotykałem się z przyjaciółmi... Ten lokaty chłopak zmienił moje życie o 180 stopni, a potem tak nagle zniknął.
A wszystko zaczęło się, kiedy pewnego dnia spotkaliśmy piękną dziewczynę. Miała na imię Nathalie. Wpadła na nas, a ja od razu wiedziałem, że nie wróży to nic dobrego. Czułem, ze między nimi zaiskrzyło. Zaczęli się spotykać. Niby jako przyjaciele, bo rzekomo wciąż mnie kochał, jednak szybko zorientowałem się, że z nią sypia. W końcu ona jest ładna, mądra, zabawna.. A przede wszystkim jest dziewczyną. A związek z dziewczyną jest normalny. Odszedł jednak, dopiero, gdy mu kazałem. Znalazłem w jego marynarce pierścionek i kazałem mu się wynosić. Jak się później okazało, dziewczyna była w ciąży. Wiem, że zamieszkał z nią. W końcu musiał ponieść odpowiedzialność za dziecko.
Wciąż go kochałem, a to było błędem. Bo to mnie zabijało.

Moje serce się poddawało; umierałem.


Najgorszy był czas, kiedy spotykałem go na ulicy. Zawsze omijałem ich szerokim łukiem, a on zawsze znajdywał sposób byśmy się zderzyli.
Ale i ten okres przeminął.

Gdy nauczyłem się żyć bez niego, on stanął w moich drzwiach.
*
Czajnik zaczął piszczeć. Zalałem herbatę i drżącymi dłońmi wziąłem kubki w dłoń. Podałem mu jedną szklankę i usiadłem naprzeciw.
-Co.. Co tu robisz?
-Ja..
-Powiedziałem, że nie chcę Cię więcej widzieć..- przerwałem mu.
-Wiem, ale ja..- nie wiedział, jak ująć to w słowa.
-Ale ty co?
Wziął głęboki oddech.
-Chciałbym, abyś został świadkiem na moim ślubie.
Serce podskoczyło mi do gardła. Biorą ślub.
-Nie.
-Ale..
-Powiedziałem nie.
Drzwi do mieszkania otworzyły się.
-Kochanie, wróci.. Oh, cześć.- W salonie znalazł się Nath, którego oczy ciskały gromy w stronę Harry'ego za to tego drugiego były przepełnione bólem zmieszanym ze złością i nienawiścią. Ciekawe..
-Wracając. Loueh, proszę Ci..
-NIE NAZYWAJ MNIE TAK!
-Lou.. proszę. Byliśmy przyjaciółmi- uniosłem brwi w górę. Dzisiaj już tylko przyjaciółmi. Na jego usta wkradł się delikatny uśmiech; przypomniał coś sobie.
-Czemu Ci tak zależy?
-Jesteś dla mnie ważny. Potrzebuję Cię.
Moje serce zabiło szybciej.
-Nie wiem...
-Loueh, błagam. Weź Nathaniel'a i przyjedźcie.
-Kiedy to jest?
-Dwudziestego sierpnia- moje oczy rozszerzyły się do rozmiarów spodka. Spojrzałam na Nathan'a. Przyglądał się nam z zaciekawieniem.-Proszę?- dodał, widząc moją reakcję.
-Ja..
-Louis, błagam!- zawołał, klękając przede mną.
-Po co Ci tam ja?
-Bo Cię ko..potrzebuję.- ugryzł się w język. Uniosłem jedną brew w górę. Co. On. Chciał. Powiedzieć. ? -Prooooszę!
-Niech Ci będzie.
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Ukazał swoje dołeczki, które tak uwielbiałem. Odwróciłem glowę, żeby się na niego nie rzucić. Przy Nathaniel'u.
-Dziękuję- szepnął, kładąc mi dłoń na kolanie. Zacisnąłem zęby.
Usłyszałem trzask drzwi. Wyszedł.
-Mogę wiedzieć, gdzie idziesz?
-Chciałeś chyba powiedzieć idzieMY, skarbie.- chłopak uniósł jedną brew w górę.- Na ślub Harry'ego.
Nath otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Uśmiechnąłem się, po czym wstałem i ucałowałem chłopaka w policzek.
-Będę jego świadkiem- szepnąłem mu na ucho, po czym zaczęliśmy się śmiać.
*
To wszystko tak szybko minęło, że aż żałowałem zgodzenia się. Teraz stoję sobie przed kościołem i palę, by uspokoić nerwy. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Harry się żeni.
-Cześć, Lou.- usłyszałem szept przy uchu. Odwróciłem się i zobaczyłem Liam'a. Rzuciłem mu się na szyję, mocno przytulając.- Od kiedy palisz?
-Od niedawna. W sumie, od kiedy Harry mnie odwiedził.
-Jak się z tym czujesz?
-W sumie.. Nawet nieźle.
-Biednyś...-usłyszałem ponownie za plecami. Odwróciłem się napotykając dwójkę pozostałych przyjaciół.- Cześć, Louis.
-Jezu, jak dawno Was nie widziałem!
Zaśmialiśmy się.
-Od kiedy..
-Od kiedy odwiedził mnie Harry.
-Oh. No tak.
-Długo to na szczęście nie potrwa. Tylko ślub i z głowy.
-Co? A wesele?
-Zmywamy się z Nath'em. W sumie mieliśmy przyjść na ślub, a nie na zabawę, nie?- chłopaki spojrzeli po sobie- poza tym jutro wylatujemy.
-Gdzie?!
-I po co?!
-Do Dusseldorfu. Znaleźli serce dla mnie. Czeka mnie operacja, której mam zamiar nie przeżyć.- powiedziałem.- Auuu!- dodałem, czując, jak dłoń Liam'a zderza się z moją głową.- Sorry. Ale i tak nie planuję wrócić. Za dużo wspomnień.
-Będziemy tęsknić- powiedzieli, a w oczach zebrały się nam łzy.
-Ja też, chłopaki. Ja też- szepnąłem, po czym przytuliłem przyjaciół. Poznanie Harry'ego było najgorszą rzeczą, jaka mogła mnie spotkać. Ale niczego nie żałuję. On też mnie czegoś nauczył. I dał chwilę szczęścia. Szkoda, że tylko chwilę.

Weszliśmy do kościoła. Każdy z nas był lekko przybity. Zająłem swoje miejsce, jako świadek i zaczekałem, aż cała ceremonia się zacznie. Po chwili obok mnie pojawił się Harry, który podał mi obrączki. Uśmiechnął się ciepło, choć w oczach był widoczny smutek. Spojrzałem w kierunku wejścia. Nagle zrobiło mi się słabo, ale jedyne, co zdążyłem zrobić, to spojrzeć na wystraszonego Nathaniel'a.
*
-On się ma do cholery obudzić!
-Nie wiemy, czy serce się przyjmie..
-Gówno mnie to obchodzi! Ma się obudzić.
Powoli uchyliłem powieki i spojrzałem na Nathaniel'a siedzącego na krzesełku obok i Harry'ego kłócącego się z lekarzem.
-Louis!-krzyknął Nath rzucając mi się na szyję.- Kochanie, tak się martwiłem- szepnął, całując moje spierzchnięte wargi. Uśmiechnąłem się. Kątem oka spojrzałem na Harry'ego. Wciąż był w garniturze, czyli na pewno nie był w domu.
-Lou? Jak się czujesz?
-Przepraszam- szepnąłem.
-Nie przepraszaj!
-Zepsułem Ci ślub.
-I tak by nie doszedł do skutku- uśmiechnął się lekko.
-Co?-szepnąłem ponownie.
-Twój chłopak miał wstać przy tekście, czy ktoś jest przeciwny, a ja miałem powiedzieć „nie”.
Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem pytająco na Nathan'a.
-Kochasz go. Nie mogłem pozwolić, by wziął ślub z kimś innym, niż Ty.
-Ale..
-To było ustawione.- powiedział Harry.- Ja jej nie kocham. Zrozumiałem to dopiero, gdy kazałeś mi się wynosić.
-Jesteś ojcem jej dziecka.
-Głównie dlatego był ślub. Ale to nie moje dziecko. Po pierwszym razie z nią, wiedziałem, że nie umiem tak. Nie potrafię z dziewczyną. A ona zaszła w ciążę z kolegą z pracy. Żadne z nas się nie kochało. Ja wciąż kochałem Ciebie, a ona Chris'a.
-Nathan, czy ty..
-NIE! Ja Cię naprawdę kocham! A ustawka była tylko i wyłącznie ze ślubem. Jesteś dla mnie cholernie ważny, nie myśl nigdy inaczej!
*
-Nienawidzę Cię!- krzyknąłem.
-Ja Ciebie bardziej.
Po raz kolejny przez salon przebiegła salwa śmiechu.
-Jesteście cholernie słodcy. Aż się rzygać chce.
-Dzięki, Zi!- zaśmiałem się.
Harry uśmiechnął się i do mnie podszedł.
-Kocham Cię.- powiedział, obejmując mnie w pasie.
-A nie nienawidzisz?
-Też. Ale kocham bardziej.
-Kiedyś się zgubisz.
-Niby kiedy i w czym?
-Kiedyś. I między wypieprzaj, a wróć.
-Kocham Cię, wariacie.
-Nie nazywaj mnie wariatem, wariacie. I ja Ciebie też.
Nasze usta złączyły się, a wokoło było pełno wiwatów.
-Jesteście idiotami- westchnął Zayn.
-Ale Waszymi.
-Poza tym.. Wy też

Kolejny raz salon wypełnił nasz śmiech.
//L.
-----
Yup. nie najgorszy, co nie?
Mnie się nawet, nawet podoba.. :)

Zayn

Dedyk  dla Mateusza ;)

Ty;Czeeesc
Zayn;Heeej
Ty;Ładna fryzura dzisiaj Zayn..
Zayn;ja?
Ty;no a kto..
Zayn;Oo dzięki ;3
Ty;Nie ma za co kochany <3
Zayn; I love you  ;3

czwartek, 17 kwietnia 2014

Louis



Dla Jagody :3
Mieszkasz od niedawna z Louisem.Jak zwykle wracałaś z pracy.Otworzyłaś drzwi..
Louis: ooo
Ty:Hej?
Louis:Heeeej

Ty:Co ty w takim dobrym humorze?
Louis:Nie powiem..
Albo dobra..zgaduj
Ty:Kupileś nowy zapas marchewek? Nowa bluzka? 
Louis: Nie nie
Ty: NO to co?
Louis:Wyrzuciłem twoja karte na zakupy..
Ty: CO ! Jak? czemu?
Louis;hahah wiedziałęm że się wkurzysz..

Ty: No ej..ale ..
Louis:Spokojnie,spkojnie kupiłem nową..tamta juz nie była ważna i tak.
Ty:Serio?
Louis:Tak 
Ty:Eh..
Louis: i love you :3 
Ty: Ooo
Louis : Ale pamiętaj nie wydawaj wszystkiego od razu..mam cię na oku.

#4 Larry



Dla Jagody :*
---------------------------------------------------------
Z Louis’en znam się już długi czas. Przyjaźnimy się od zawsze, ale niedawno coś się zmieniła. Trudno mi opisać to uczucie i nie wiem co ono oznacz. Stał się dla mnie kimś więcej, kimś ważniejszym. Na jego widok się od razu uśmiecham, a on na mój, ale to już nie są takie zwyczajne przyjacielskie uśmiechy. Nie potrafię tego nawet dokładnie opisać. Z tych wszystkich rozmyślań wyrwała mnie nagle Eleanor.
-Wszystko w porządku? Chcesz porozmawiać?
Ona była kochana. Była osobą, której zawsze mogłem się zwierzyć i potrafiła pomagać. Opowiedziałem jej co czuje. Obiecała, że nikomu o tym nie powie i się nad tym zastanowi.
-Louis chce z tobą porozmawiać.
-Gdzie on jest?
-U siebie.
Stanąłem przed drzwiami i wziąłem głęboki oddech. Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem obok chłopaka.
-Patrzysz na mnie, widzisz lęk.-Powiedział tym swoim cudownym głosem.- Nie chcesz podejść, boisz się.
-Lou…
-Bo ja jestem pewien czego chce. Sam już nie wiem czemu chowasz się, każdy twój uśmiech zdradza twoją grę.
-Kocham Cię!
Powiedziałem i rzuciłem się na niego.
-W prostych słowach chcesz postrzegać świat.-powiedział i mnie pocałował.
O Nas wiedziała tylko El. Oboje stwierdziliśmy, że nikomu nie będziemy mówić o naszych uczuciach.
-Hej chłopaki gramy w butelkę?- Powiedział Niall.
-Jasne!-Odpowiedzieliśmy chórem.
-Dziewczyny wy też chodźcie!-Zaproponował Louis.
-Ma ktoś butelkę?
 -Tak.-Powiedziała El podając nam przedmiot.
usiedliśmy wszyscy w kole na podłodze i zakręciliśmy butelką. Ciut nam to nie wyszło bo biedny Lou oberwał w ręką. Za drugim razem wypadło na Danielle.
-Zadanie czy pytanie?
-Pytanie.
-Zabiła być Sophia Smith?
-NIE!-Odpowiedziała szybko.
-Szkoda.-Powiedzieliśmy
-Macie szczęście, że tu nie ma Liam’a.
Po kilku kolejnych rundach wypadł Lou.
-Zadanie.-Powiedział
-Oświadcz się El.-Powiedziała Perrie.
Spojrzał na mnie przepraszająco. Wstał i podszedł do dziewczyny. Uklęknął przed nią  wyciągając ręce w przód jakby trzymał pudełko z pierścionkiem i powiedział:
-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
-Coo?-Spytała zdezorientowana.
-Butelka, zrozum.
-A no spoko, spoko.
W tym momencie ukuło mnie coś w sercu. Nie dałem zbytnio tego po sobie poznać, ale wstałem z miejsca i poszedłem do swojego pokoju mówiąc, że boli mnie głowa. Wszedłem do swojego pokoju. Niedługo później usłyszałem pukanie do drzwi. Byli to Lou i El.
-Przepraszamy ale musieliśmy to zrobić.
-Wybaczam!
Powiedziałem i przytuliłem ich oboje.
Zeszliśmy na dół. El akurat rozmawiała z Lou.
-EL! EL!- Zawołała ją Perrie
Dziewczyna nie usłyszała tego.
-EL!
-Co?-powiedziała odwracając się.
-Dobra wiemy, że Twój narzeczony jest ważniejszy od nas ale nap pomóż.
-Kochanek!- Powiedziałem zanim zorientowałem cię co mówię.
Kocham Louis’a a Eleanor to nasza najlepsza przyjaciółka. Nadal nikt o nas nie wie ale mamy zamiar wszystkim o tym powiedzieć.
OopS
------------------------------------------------
Kochana ZABIJE!
Ja nie umiem pisać takich rzeczy!
Masz szczęście, że ktoś mnie zainspirował.


Kocham Ich.

Niall

Dla Jagody.
Mateusz, dla Ciebie jutro :)
------
Jeszcze raz przejechałam pędzelkiem po paznokciu, na którym lśnił już czarny lakier. Wszystko wypełniało pustkę, w moim sercu. Chciałabym, aby był ze mną, na zawsze. Jego już nie ma. Jest aniołem. Upadłym na wieki. Był w moim sercu, przez tyle lat. Kłamał i przepraszał, mówił że kocha. Czy kochał, gdy zdradzał? Ile razy byłam mu w stanie zdradę wybaczyć? Ani razu. Bo dopiero teraz się o nich dowiedziałam. Byłam tylko kolejną zdobyczą. Naiwną panienką.
-Wiesz, że tak nie było! Że Cię kochał! Że to była tylko jedna impreza.
-Cóż, o jedną imprezę za dużo.
Tak bardzo za tym wszystkim tęsknię. Chciałabym, aby był przy mnie. Ale to już nie było możliwe. Bo jego już nie było. Zostawił mnie z ogromnymi wyrzutami sumienia. I jednym wspomnieniem.
-Niall, zwolnij. Boję się.
Nie posłuchał mnie. Nigdy nie słucha. 
-Kochanie, spokojnie. Droga jest pusta, jest sucho, spokojnie.
Prychnęłam pod nosem i upewniłam się, że mam zapięte pasy. Spojrzałam przed siebie. Przed nami ostry zakręt. Nagle zaczął padać deszcz.
-Pięknie- westchnęłam. Kątem oka zauważyłam, że Niall nie jest zapięty.- Niall zapnij pasy!
-Nie.-uśmiechnął się.
-NIALL!
-Moje życie, moja sprawa. Jest ryzyko, jest i zabawa.
-Niall, proszę..-szepnęłam. Ale ani myślał nie posłuchać. Wjechaliśmy w łuk. Niall jechał nie tym pasem, co powinien. Upomniałam go. Zauważyłam, jak z naprzeciwka jedzie jakiś samochód. Ogromny samochód. Tir. Nie zdążyłam go ostrzec. Nic nie zdążyłam powiedzieć. Auto uderzyło w nas z ogromną siłą, Wpadliśmy w poślizg. Zaczęliśmy dachować. Piszczałam. Wpadliśmy na coś. Drzewo. Leżeliśmy na dachu, przygniecieni do drzewa, a z drugiej strony jechał na nas tir, który nie potrafił wyhamować. Niall patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Ja płakałam. Samochód wjechał w nas od strony kierowcy. 
-Niall!-krzyknęłam. Chłopak zakrztusił się. Krwią. Powieki mu powoli opadały. Wszędzie było pełno krwi. Wyjęłam komórkę, zadzwoniłam po karetkę.- Niall, nie zamykaj oczu!
Uśmiechnął się, na ile potrafił. I znowu mnie nie posłuchał. Piękne niebieskie tęczówki zostały zasłonięte. Uścisk na mojej dłoni się poluzował. Oddech spowalniał. Krew nie przestawała się sączyć. A serce kończyło swoją pracę. Po moich policzkach płynęło wiele łez. 
-Niall! Niall, błagam! Kocham Cię! Niall, do cholery! Nie mogłeś mnie chociaż raz posłuchać?!
Dlaczego? Dlaczego go nie zmusiłam, by zwolnił. By zapiął pasy.. Teraz go nie ma.
-Niall..-szepnęłam, nim straciłam przytomność.


Obudziłam się w szpitalu. Podpięta do przeróżnych kabli i kabelków. Zerwałam wszystko i pobiegłam na korytarz. Przed salą siedzieli chłopcy.
-Gdzie on jest?!
-Operują go.
Osunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Nie.
*
-Niall? Kochanie? Obudź się.
Chłopak powoli uchylił powieki.
-Cześć- szepnął. Musnęłam jego usta. Od operacji minęło kilka dni.
-Jak się..
-Wiesz, zawsze bałem się śmierci.-powiedział. Zmrużyłam oczy.
-O czym Ty..
-Miałem Ciebie, chłopaków, fanów i rodzinę. Miałem wszystko, czego potrzebowałem. Kocham Cię, wiesz? Ale już nie boję się śmierci. I tak nas kiedys spotka, więc.. Chciałem Ci powiedzieć, że nie jestem na nią przygotowany. Nie potrafię po prostu odejść i Was zostawić. Ale wiem, ja to po prostu czuję, że już czas. Odchodzę, Jagoda. Przepraszam, skarbie, ale nie zatrzymam tego. Śmierci nie da się oszukać. Jak mnie już nie będzie i coś poczujesz, spójrz w niebo. Nawet jak będzie brzydka pogoda, to zaświeci słońce. Tym słońcem będę ja. Zawsze będę przy Tobie. Obiecuję.
-Niall, nie rób tego.
-Kocham Cię. Żegnaj.
Zamknął oczy. Po jego policzku spłynęła łza. Akcja serca zamieniła się w długą prostą linię.
-Niall? Niall! NIALL!-krzyknęłam i się rozpłakałam- nie..
Ułożyłam głowę na jego piersi.

Otarłam łzę z policzka i wyszłam z domu razem z Harry'm i Tom'em.
-Mamo?
-Nic, skarbie. Po prostu tęsknię za tatą.
Chłopiec uścisnął moją rękę, a ja wtuliłam się w Harry'ego. Po chwili poczułam, jak jeszcze trzy pary rąk mnie obejmują.
-Niebo odzyskało swojego anioła. Nie płacz.
-Upadłego anioła.
-Ale jednak anioła. Ty masz drugiego anioła na ziemi- Liam wskazał Tom'a, bawiącego się z jakimś chłopcem. Uśmiechnęłam się.
-Ja po prostu tęsknię. Wciąż mam przed oczami wypadek i rozmowę w szpitalu.
-Zapomnij o tym. On już nie wróci. Masz Tom'a. Masz Harry'ego. Masz nas. Jesteśmy rodziną, pamiętasz?
-Tak. Kocham Was, chłopaki.
Poczułam, jakby ktoś trzymał dłoń na moim ramieniu. Po moim policzku spłynęła łza, a na usta wkradł się uśmiech. Spojrzałam w niebo. Chociaż było zachmurzone, zbierało się na deszcz, to wyszło słońce.

"Jak mnie już nie będzie i coś poczujesz, spójrz w niebo. Nawet jak będzie brzydka pogoda, to zaświeci słońcę. Tym słońcem będę ja. Zawsze będę przy Tobie. Obiecuję."

Nie kłamałeś, Niall. Kocham Cię.
//L.

piątek, 11 kwietnia 2014


Tym razem to juz nie prima aprilis ;c 




No hej :c
Z przykrością powiadamiam Was o tym, że do dnia 17.04.2014r. blog zostaje zawieszony.
Pocieszcie się, to tylko sześć dni c:
Inna sprawa. Blog jest otwarty  tylko do 5 maja, włącznie, bo potem wracamy dopiero w połowie czerwca, lub na początku lipca :c
Przepraszamy, kochamy Was, pamiętajcie! :)))

:)

KTOŚ:One direction to bardzo dobrzy  tancerze..
TY:*myśli*
TY: Hm...raczej nie..


---------------------
 <3



wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział XI + spóźniona rocznica XD

Cześć, mychy.
Kurde, wiecie, że przez to, że mamy z dziewczynami tyle na głowie, zapomniałyśmy o rocznicy bloga, która była trzy dni (05.04) Oops. XD
No cóż, dlatego macie rozdział.
Nie jest za ciekawy, ponieważ mamy teraz egzaminy i brak czasu na pisanie.
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, to dokładniej wyjaśnię.
---------------
Rozdział XI
Z trudem otworzyłam powieki. Wczorajsza impreza dała mi się we znaki. Nigdy więcej nie idę do klubu z moim bratem, Ojj, nie. Głowa mnie bolała, w uszach szumiało, a przed oczami tańczyły kolorowe plamki. Jęknęłam i zakryłam głowę poduszką. NIGDY. WIĘCEJ. Drzwi do mojej sypialni otworzyły się, a ja się poderwałam, do pozycji siedzącej.
-Jezu, co tu się stało?- spytał zaskoczony Alex, wchodząc w głąb.
-Byłam na imprezie z braciszkiem, a potem nie miałam siły, by sprzątać. Co Cię do mnie sprowadza, misiek?
-Nie mów do mnie misiek. Jestem w pracy. Poza tym.. Przyszedł Twój misiek.
Jak na zawołanie zza pleców mojego ochroniarza wychylił się Niall.
-To ja Was zostawię.
-Tylko nie wchodź do pokoju Alana. Nie mam pojęcia, co on z Austin;em tam w nocy wyprawiał, więc nie wiem, czego się spodziewać. Ostatnio.. a zresztą nieważne.
Chłopak mruknął coś pod nosem i opuścił moją sypialnię. Ponownie jęknąłam, kładąc się z powrotem i zakopując pierzyną po czubek głowy. W odpowiedzi usłyszałam śmiech. Najcudowniejszy dźwięk, jakiego dano mi słuchać.
Chwilę później drzwi zamknęły się, a materac obok ugiął się pod ciężarem drugiej osoby. Poczułam parę rąk, oplatających moją talię. Przyłożyłam dłoń do jego piersi i wsłuchałam się w bicie serca. Zasnęłam słuchając spokojnych uderzeń.
*
-Tooooooooooori! Wiesz, jak Cię kochaaaaaaaam?
-Aus, wiem, że mnie kochasz, wiem też, że mocniej kochasz mojego brata i wiem również, że coś chcesz. A także wiem, że na żadną imprezę nie idę!
-Jaaaaa? Ja mam coś chcieć?
-Dobra, gadaj już.
-Wyjdź gdzieś z Niall'em.
-Czemu?
-Bo chcemy mieć wolną chatę, żeby..
-NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! Niall, wychodzimy!
Chłopak zaczął się śmiać, a my z Niall'em opuściliśmy pomieszczenie.
-Wróćcie po ósmej!- dobiegł mnie krzyk Alana.
-Na pewno?- odkrzyknęłam.
-YEP!
Wyszliśmy i spojrzeliśmy po sobie. Nie minęła sekunda, a zaczęliśmy się śmiać. Mój brat to idiota. Jego chłopak również.


Wróciliśmy do domu uśmiechnięci od ucha do ucha i trzymaliśmy się za ręce. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Wszędzie było ciemno, więc pomyślałam, że pewnie gdzieś wyszli. Pociągnęłam Niall'a do salonu i zaświeciłam światło. Nagle kilkanaście osób, łącznie z moimi przyjaciółmi i rodziną poderwało się do góry, krzycząc: wszystkiego najlepszego. Zakryłam usta dłonią, powstrzymujął łzy zbierające się w oczach.
-O boże- jęknęłam, rumieniąc się. Schowałam twarz w dłoniach. Jest dwudziesty marca. Kończę dwadzieścia lat.
-Zapomniałaś.- zaśmiał się Alan. Kiwnęłam twierdząco głową, jeszcze bardziej się rumieniąc. Zdałam sobie sprawę, jaką jestem idiotką. Ale mam tyle spraw na głowie. Poczułam, jak obejmuje mnie silna para rąk. Uśmiechnęłam się i schowałam twarz w zagłębieniu szyi Austin'a.
-Dziękuję.
-Nie masz za co, mała. Kocham Cię.- ucałował mój policzek, nos, czoło i usta, po czym ustąpił miejsca mojemu bratu.
-Zabiję Cię.
-Też Cie kocham. Najlepszego, siostra.
-Kocham Cię, braciszku.
-Też Cię kocham, młoda.-pokazał mi język, a ja się zaczęłam śmiać. Podał mi jakieś pudełko, a ja odstawiłam na stolik obok, obiecując, że otworzę później.
Następny w kolejce stał Niall.
-Wiedziałeś.
-Oczywiście! Moja księżniczka ma urodziny, jak mógłbym jej nie zorgnizować tejże akcji?
-Debil.
-I tak mnie kochasz.
-Najmocniej.
Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Wreszcie czułam się kochana i doceniana. A przede wszystkim bezpieczna.


Gdy już wszyscy złożyli mi życzenia i wręczyli prezenty, usiadłam na środku salonu i zaczęłam otwierać po kolei.
Od Alana dostałam prześliczny wisiorek z sercem, otwierany. W środku było zdjęcie jego i mnie oraz puste. Uśmiechnęłam i wstałam ucałować jego policzek.
Od Austin'a dostałam ukochaną bransoletkę z ćwiekami.
Od chłopaków dostałam maskotki m.in misia od Zee, marchewkę, tak, tak, to Louis, żółwia, Li, a któż by inny, i ogromne serce od Hazzy.
Od rodziny dostałam pieniądze, ponieważ już i tak byłam za stara na pieniądze i kwiatki.
Od Alex'a paralizator, gaz pieprzowy (zarąbiste prezenty nie ma co), i najpiękniejszy łańcuszek, jaki w życiu widziałam. I czekooooooladę (:3)
Od Niall'a dostałam sporo prezentów. M.in. maskotkę białego misia, trzymającego serce z wygrawerowanym złotym napisem „I Love You”, bransoletkę z ćwiekami i czaszkami (xd), wisiorek z sercem, pierscionek z sercem (lolz), jego bransoletkę ukochaną, którą chciałam oraz podarował mi swoją bluzę, którą pożyczyłam i nie miałam zamiaru oddać. Dał mi też czekoladę i słodkiego całusa.
-Jesteś głupi.- Niall zachichotał- Ale serio. Głupek z Ciebie.
-Ale Twój głupek.- uśmiechnął się.
Najpiękniejsze urodziny ever.
Kocham Go.
*
Spacerowałam uliczkami Londynu ze słuchawkami w uszach. W oczach miałam łzy, a muzyka tylko pogarszała mi nastrój. Jednak nie potrafiłam jej wyłączyć.
Dzisiaj rano byłam świadkiem kłótni Niall'a z Harry'm. Ten lokaty twierdził, że jestem dla blondasa tylko zabawką i mnie nie kocha oraz, że niszczę im zespół. Natomiast mój ukochany zaprzeczał temu. Żaden nie był świadom mojej obecności. Ciekawe, czy przy mnie by też rozmawiali. Za pewne nie.
Kątem oka zauważyłam jakiś ruch. Zignorowałam to, uznając, że to tylko liście. Chwilę później dostrzegłam, że ktoś za mną idzie. Zdenerwowana przyspieszyłam kroku, a zakapturzony chłopak również. Powoli zwiększałam tempo z każdym krokiem, aż w końcu rzuciłam się biegiem. Tajemnicza osoba również biegła i już wtedy wiedziałam, że coś tu nie gra. Skręciłam w boczną uliczkę, żałując, że na ulicy jest tak cholernie pusto i przeklinając siebie, że postanowiłam akurat dzisiaj wyjść na spacer. Idiotka.
Chłopak skręcił za mną, a ja biegłam coraz szybciej. Niestety okazało się, że była to pusta uliczka. Zatrzymałam się na końcu, a po chwili wspinałam się na wysoki mur. Na moje nieszczęście mam fatalną kondycję. Poczułam szarpnięcie i wylądowałam na ziemi. Chłopak stanął nade mną, a jego kaptur trochę się zsunął, ukazując blond grzywkę. Nagle straciłam widoczność i poczułam na głowie jakiś materiał. Zostałam brutalnie pociągnięta do góry i popchnięta w przód. Zaklęłam w myślach i modliłam się, by nikt teraz nie zadzwonił. Jednocześnie byłam sobie wdzięczna, za wyłączenie dzwonka w telefonie. Poczułam, silne uderzenie w tył głowy i nic więcej nie wiem.

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Wyglądało to, jak piwnica. Ruszyłam się i zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do krzesła, sznurem, cholernie wżynającym się w moje nadgarstki. Powoli docierało do mnie, co się stało. Usłyszałam dziwnie znajomy głos, a przede mną stanął ów chłopak, który mnie porwał.
-Co, maleńka. Już nie jesteś taka pewna siebie, hm?
Jęknęłam i podniosłam głowę, zdając sobie sprawę, do kogo należy ten głos.
-Cześć, Vic. Pamiętasz mnie?

Cholera jasna. Justin.
//L.
------------------------
Sooo, tak jak już wspominałam przed rozdziałem, mamy egzaminy.
Co się z tym wiąże? Do świąt nic nie będzie dodane. Wrócimy dopiero ok. 17.04.
Będziemy gdzieś do yy 5 maja, potem znowu dłuższa przerwa.
Dlaczego do 5? Ponieważ mamy wolne do 28.04, potem idziemy 29.04/30.04 i znowu wolne XD
A potem nas nie będzie, ponieważ to będzie ostatni miesiąc i będziemy musiały się przyłożyć. Także.. Widzimy się w czwartek siedemnastego.
Co w związku z tym?
Do tegoż dnia można składać zamówienia TYLKO POD TYM POSTEM. Będzie  można powiedzieć wiadomo, jak zawsze z kim, dla kogo, od kogo. 
Np. Z Niall'em, dla Jagody, od Oli.
Jasne?
Można złożyć maksymalnie trzy zamówienia od jednej osoby.
Tzn. do mnie, Malwy i Oli po jednym. Nie ma, że np. ktoś dwa do mnie czy Oli, jasne?
CZAS DO 17.04 POD TYM POSTEM!