DlA Weroniki Turlej. ;*
Przepraszam,że tak długo.
Mateusz, Twój Liam będzie niedługo ;***
--------------
-Co się z Tobą dzieje, dziewczyno !?
Przepraszam,że tak długo.
Mateusz, Twój Liam będzie niedługo ;***
--------------
-Co się z Tobą dzieje, dziewczyno !?
-Harry, o co Ci chodzi?
-Zmieniłaś się..
-Nie zaprzeczę.
-Wyjdź.
Opuściła mój pokój, a ja ze świstem wypuściłem powietrze. Kim ona jest? To nie moja Weronika. Ona była grzeczną dziewczynką bez tatuaży, bez cholernie mocnego makijażu. Chciałbym, aby wróciła. Ponoć marzenia się spełniają. Hahah, tak.. Może w snach.
*
Gdzie ona jest!? Gdzie są jej rzeczy!? Gdzie moja narzeczona!? Um.. Jeszcze dziewczyna. Chicałem, jej się oświadczyć dzisiaj.. Ale jej nie ma. Zniknęła. Jej rzeczy też, zniknęło wszystko. Całe moje szczęście. Weschnąłem zrozpaczony, rozumiejąc, jak ważna dla mnie była. Straciłem sens swojego życia. Straciłem ją.
Śmiałaś się. Jezu, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałem. Kocham Cię. Najbardziej na świecie. Twoje blond włosy powiewały na wietrze. Pyłek wpadł Ci do nosa, powodując śmiech. Próbowałaś się go pozbyć wydmuchując powietrze przez nos.Rozbawiłaś mnie. Po chwili od razu leżałem na ziemi i trzymałem się za brzuch. Zgromiłaś mnie wzrokiem, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło. Usiadłaś na mnie, nogi dawając je po obu stronach mojego tułowia. Spojrzałaś na mnie spod długich rzęs i deliaktnie musnęłaś moje usta. Zaśmiałem się, wiedząc, że tylko się mścisz. Zrzuciłem Cię z siebie i wstałem otrzepując tyłek z trawy. Podałem Ci dłoń, wziąłem na barana. Zdecydowanie najlepsze wyjście na spacer.
Dlaczego ona musiała odejść? Ja ją tak kocham. Tak cholernie mocno!
-To co ty tu jeszcze robisz?!
Czy ja to powiedziałem na głos?
-Tak?
Cholera.
Em.. Spojrzałem na Lou, po czym wybiegłem z mieszkania. Jeszcze nie wszystko stracone. Jeszcze ją mogę odzyskać. Chociaż nie wiem, gdzie szukać, znajdę ją. Wbiegłem na lotnisko, ciekawe, skąd wiedziałem, że mam przyjść tutaj.. Wchodziła właśnie na pokład samolotu. Nie, nie, nie!
-WERONIKA!
Odwróciła się zdezorientowana. Podbiegłem do niej, ignorując ciekawaskie spojrzenia przechodniów. Złapałem ją w ramiona.
-Co ty tu robisz?
-Nie pozwalam Ci odejść.
-Harry..
-Kazałem Ci wyjść z mojej sypialni, nie z życia. Poza tym powiedziałem to w złości. Kocham Cię!
Westchęła i musnęła moje usta.
-Też Cię kocham, skarbie.
Nikły uśmiech pojawił się na moich ustach.
-Co?
-Znowu będziesz się mściła pocałunkami?
Uderzyła mnie w ramię, z udawanym oburzeniem. Zacząłem się śmiać.
-Kocham Cię, wariatko.
-A ja Ciebie, idioto.
Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
Forever Young
(chwilowa nazwa xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz