piątek, 14 listopada 2014

Rozdział XI

Tratatata ^-^
Rozdział Wam wstawię, mam dobry humor :3
Dla Maddy.
Dziewczyno, jesteś moją inspiracją <3
----------------
Chapter eleven
One Year”

Siedziałem na kanapie w moim małym mieszkanku. Chociaż stać mnie było, na co najmniej dom z dwoma basenami, nie mogłem sobie na to pozwolić. Szybko by mnie wtedy znaleźli, a nie chciałem by do tego doszło. Przerzucałem kanały w telewizji, chcąc się natknąć na coś sensownego. Nagle pilot nie reagował, jakby się zepsuł, a na ekranie pojawiło się zdjęcie nas wszystkich. Zamarłem. Co to do cholery było?!
Po chwili pokazano czwórkę chłopaków, ze spuszczonymi głowami. Wyraźnie byli przygnębieni. Obok nich siedział jakiś facet. Wywiad.
R: Cześć chłopcy.
W: Cześć.
Na ekranie pojawiło się moje zdjęcie. Byłem na nim szczęśliwy.
R: Mam do Was bardzo ważne pytanie. Gdzie jest Harry?
Na mojej fotografii pojawił się wielki, czerwony znak zapytania.
Li: On.. Potrzebował trochę samotności. Chcieliśmy odwołać trasę, ale powiedział, że mamy kontynuować bez niego.
R: Och, rozumiem. Ale co z nim? Macie jakiś kontakt?
Liam wyglądał na zmartwionego .Przełknąłem gulę, rosnącą w moim gardle. Powiedz. Musisz.
Li: Tak, ja mam. Kontaktuję się z nim od roku, od kiedy wyjechał. Cały czas piszemy, wypytujemy się o siebie.
Lou spojrzał na Li zszokowany.
R: Och, rozumiem. I co u niego? Jak się czuje?
Li: Jest okej, tylko jest trochę.. hm, smutny. Podejrzewam, że żałuje, że wyjechał.
Jęknąłem. On zna mnie lepiej, niż ja sam.
R: Kiedy wróci?
Li: On.. Nie wiadomo czy w ogóle wróci.
Chłopak szepnął, po czym schował głowę w dłoniach, pewnie chowając łzy.
R: Och. To może.. Przełóżmy ten wywiad na jutro, zgoda? Jesteście zmęczeni, widać to po Was.
Kochani! Oglądajcie nas jutro po 13:00.
Co to do cholery było? I nagle pilot, jak zaklęty zaczął działać. Pieprzona złośliwość rzeczy martwych. Chłopcy zniknęli za kulisami, a ja poczułem, jak jakiś ogromny ciężar spada mi na serce. To nie mogło być prawdą, to się nie stało. To jest niemożliwe.

Po pomieszczeniu rozległ się dzwonek mojej komórki. Zerkając uprzednio na wyświetlacz, odebrałem.
-Harry, ja..
-Liam, nic się nie stało. Musiałeś powiedzieć, nie mam Ci tego za złe.
-Harry, tęsknię. Wszyscy tęsknimy. Oni nawet nie wiedzą, czy żyjesz.. Minął rok, Harry..
-Li, ja też tęsknię. Ale nie wiem, kiedy wrócę. Nie wiem, czy w ogóle wrócę. Na razie się na to nie zapowiada.
-Haz.. Kochanie, błagam.
-Przepraszam, Li. Odezwę się jeszcze. I jak za...
-Rozmowy nie było, tak, tak. Wiem. Kocham Cię, do usłyszenia.
Zakończył połączenie, a ja poczułem się, jak dziecko, które zrobiło coś złego. Też Cię kocham, Li. Decyzja o opuszczeniu Londynu była najtrudniejszą, którą podjąłem. Czułem się strasznie. A miało być tylko gorzej.

Całe życie stało się tylko problemem, gdy następnego dnia włączyłem telewizor. Pasmo niepowodzeń się poszerzało z każdym dniem. Moje życie to jedno wielkie niedopowiedzenie. Słowa zawisły w powietrzu, nigdy nie wypowiedziane. Smutna prawda życiowa.
Włączyłem telewizor i nastawiłem odpowiedni kanał. Ponownie na ekranie pojawiło się nasze zdjęcie. Tym razem jednak reporter przeszedł do sedna. Pojawiło się ogromne zdjęcie Louisa i mnie. Szliśmy, trzymając się za ręce. W pierwszej chwili pomyślałem, kiedy mogliśmy być tak nieuważni. Jednak po chwili zorientowałem się, że zdjęcie zrobił nam Liam. Wtedy, w nasz wypad piątkowy. Zanim przerwała nam El. W drugiej zaś, zacząłem się zastanawiać, skąd on miał nasze prywatne zdjęcie..
Następna fotografia także przedstawiała mnie i Lou. Patrzeliśmy sobie czule w oczy.
Ostatnia przedstawiała nasz pocałunek. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi.
R: Louis, co jest między Wami?
Chłopak spojrzał na ekran, a oczy o mało mu z orbit nie wyszły. Niewiele myśląc chwyciłem komórkę i otworzyłem pole nowej wiadomości.
Do: Loueh <3
Nie rób tego!
H, x
Nie obchodziło mnie to, że właśnie zdobył mój numer. Nie mogłem pozwolić, by stracił przez nasz związek karierę. Nadal był dla mnie ważny. Choć tak bardzo go nienawidzę, to tak cholernie go kocham. Zaskakuję sam siebie. Zdezorientowany chłopak wyjął telefon i odczytał wiadomość.
R: Louis?
Lou: Nic. To zwykła przeróbka.
Chłopak wymruczał pod nosem, a ja mogłem spokojnie dostrzec ból malujący się na jego twarzy.
R: Doprawdy? To nie wygląda na przeróbkę.
Lou: Ale nią jest.
R: Czyli Larry Stylinson to tylko żart, tak?
Przez twarz chłopaka przemknął cień uśmiechu, mówiący: „Gdybyście tylko wiedzieli”,a mnie coś ścisnęło za serce.
Do: Loueh <3
Powiedz, że masz Eleanor.
Że ją kochasz.
H, x
Na twarzy chłopaka wymalował się szok. Nie wiedział, co powiedzieć. Sam bym nie wiedział.
Lou: Ja.. Mam kogoś, kogo kocham ponad własne życie.
R: Kogo!?
Lou: Nie mogę zdradzić. Ta osoba ceni sobie prywatność.
Przełknąłem głośno ślinę. Mówił o mnie.
R: To nie Eleanor?
Lou: To tyle, co mam do powiedzenia na ten temat.
Reporter coś powiedział, ale ja byłem zbyt zajęty własnymi myślami. Zresztą nie tylko ja. Chłopcy siedzieli na tym wywiadzie, jacyś nieobecni. Ciała były, lecz dusze daleko. Być może nawet tutaj ze mną. Chciałbym, aby tu byli. Aby Louis tu był. Podszedł do mnie, przytulił i powiedział, że będzie dobrze. Bo w końcu musi być, prawda?
Ani się obejrzałem wywiad dobiegł końca. Poszedłem do kuchni, robiąc sobie herbatę, kiedy zadzwonił mój telefon. Złapałem go w dłoń i nie patrząc nawet na wyświetlacz odebrałem.
-Harry..
Przełknąłem gulę, rosnącą w moim gardle. Nie, to niemożliwe. To nie możesz być Ty.. Nie mogłeś do mnie zadzwonić. Przecież obiecałeś.
Jednak rzeczywistość jest całkiem inna.

-Cześć, Louis.
Hi!
-------
Soł, jeszcze 4 rozdziały + epilog.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział X

Wow.
Dawno mnie tu nie było.
Nie wchodziłam w ogóle na bloga.
Olałam to.
Ja..
Ja po prostu zapomniałam.
Nie wiem nawet, jak mam was przepraszać.
Schrzaniłam i tyle w temacie.
W tym rozdziale wszystkoo się komplikuje.
Znienawidzicie mnie za niego.
--------
Chapter ten
Easy come, easy go”
Pobiegłem do sypialni.
Zaświeciłem światło, spod łóżka zgarnąłem walizkę, do której wrzucałem wszystkie potrzebne rzeczy. Do czarnej kosmetyczki wrzuciłem wszystkie potrzebne materiały do higieny i ją także schowałem do walizki. Wrzuciłem tam także kopertę z liczną sumą pieniędzy i kart, która była w szufladzie, do której miałem kluczyk na szyi, i zapasowe klucze z samochodu. Zgarnąłem też z szafki nocnej zdjęcie, na którym byliśmy wszyscy, a także telefon ze słuchawkami. Domknąłem zamek i zmieniłem odzież. Wciągnąłem na siebie czarne dżinsy i fioletową bluzę z kapturem. Za kołnierz wsunąłem okulary przeciwsłoneczne, poprawiłem loki, schowałem komórkę i klucze z auta do kieszeni, po czym zabierając walizkę wyszedłem z sypialni. Zbiegłem po schodach na dół, robiąc pewnie dużo hałasu. Postawiłem bagaż i zacząłem zakładać znoszone conversy. Drzwi sypialni chłopaków się otwierały, a w nich pojawiły się głowy trójki przerażonych przyjaciół. Chwyciłem płaszcz w dłonie i miałem zamiar go założyć, ale powstrzymał mnie Louis, łapiąc mnie za ramię.
-Harry, co ty wyprawiasz?
-Wyprowadzam się, Louis- warknąłem, wyszarpując rękę.
-Dlaczego?
Prychnąłem.
-Jeszcze pytasz.
-Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym, Tomlinson!
-To nie tak...
-O, czyli jednak wiesz, o co chodzi!- zaszydziłem.
-Harry, daj mi wytłumaczyć!
-NIE! Zdradziłeś mnie Louis, tyle wystarcza!- miałem zamiar wyjść, ale jego ręka ponownie pociągnęła za moją.
-Nie zdradziłem Cię! To nie tak, jak myślisz!
-Nie?! No to może sam sobie rozerwałeś tą koszulę, hm?- zakpiłem, patrząc w jego przepełnione bólem oczy.- A może ta szminka na policzku, to tylko moje przywidzenie? Albo Twój zapach przesiąknięty jej perfumami? To też tylko złudzenie? A już na pewno złudzeniem są te malinki na odsłoniętej klatce piersiowej, nie?! I te spuchnięte usta, to też tylko omamy, nie?!
-Harry, ja..
-Nie, Louis. Nieważne, nie chcę tego słuchać. Pozwól mi odejść.
-To nie tak jak myślisz! Harry, kochanie, błagam! Daj mi wytłumaczyć!
-Oh, czyli wcale nie zrobiłeś bachora Eleanor, tak?!-syknąłem, patrząc w jego oczy.
Chłopakowi opadły ręce, spojrzał na mnie z rozdziawioną buzią.
-Myślałeś, że się nie dowiem, tak?!
-Louis..?-spytał Liam. Szatyn spuścił tylko głowę w dół.
-Przepraszam- szepnął.
-A wiesz, gdzie to sobie wsadź?!-warknąłem.
Wybiegłem z mieszkania, zderzając się z chłodnym powietrzem. Jak ja cholernie go kocham! Łzy już ciekły po moich policzkach. Podszedłem do samochodu i otworzyłem bagażnik. Wrzuciłem tam swoją walizkę, po czym zamknąłem klapę i zamarłem. Przede mną stali chłopcy. Cała czwórka. Patrzyli na mnie z bólem, żalem, cierpieniem. Łzy wyznaczyły swobodną drogę na ich policzkach.
-Harry, ale ja Cię kocham!
-Też tak myślałem. Ale jak widać to było kłamstwem. Jak każde słowo, które padło z Twoich ust.
-Kocham Cię- szeptał co chwilę.- Kocham, kocham, kocham!
-Ja też Cię kiedyś kochałem, nadal kocham. Ale wiesz? Aktualnie się Tobą brzydzę. Nienawidzę Cię w tym momencie. Nienawidzę. Więc odpieprz się ode mnie. Daj mi czas. Ja potrzebuję tylko czasu, Louis.
-Ja Cię kocham!
-To pozwól mi odejść. Przepraszam, chłopaki.
-Wrócisz? -spytał cicho Niall. Zawahałem się, przez co Niall rzucił mi się na szyję. Nachyliłem się do jego ucha.
-Obiecuję. -szepnąłem.
-Harry, ja naprawdę Cię kocham.
-A ja Ciebie nienawidzę.
Przepraszam.
*
Czy postąpiłem słusznie? Wciąż zadręczam się tym pytaniem. Czy nadal go kocham? Kolejne. Co u niego słychać? Co się z nim dzieje? Co u chłopaków? Czy tęsknią? Czy Louis mnie kocha? Czy mu wybaczę? Czy dobrze zrobiłem, wyjeżdżając? Co ja sobie wtedy myślałem?
Moja głowa wręcz huczała od pytań. Odpowiedzi jednak, jak na razie nie było żadnej.

Jedno wiem na pewno. Muszę się skontaktować z Liamem. I to tak, by Louis się nie dowiedział. Tylko Payne'owi ufałęm na tyle, by zdradzić, co ze mną. Ale jednak nie ufałem mu dostatecznie, by się dowiedział, gdzie mieszkam. Nikt tego wiedzieć nie może. Zadzwonię do niego, dam znak życia. Poproszę, by nikomu nie podawał tego numeru. Powiem, żeby koncertowali dalej. W końcu za miesiąc zaczynają trasę. Za miesiąc zaczną beze mnie?

Najważniejsze pytanie kołatało się w mojej głowie.
Czy ja wrócę?
Hi!

----------
Tak.. więc właśnie... 
Monolog w głowie Harry'ego wskakuje coraz wyżej i aż strach myśleć, co się dzieje w następnych rozdziałach.
Btw. zostało tylko 5+ epilog.