Nie sądziłam, że w ciągu trzech marnych tygodni będzie ponad 500 wyświetleń.
Licząc tamte wyświetlenia byłoby już ponad 30 000 wyświetleń.. O.o
A jeszcze jedno. Rocznica bloga będzie normalnie 5 kwietnia, ponieważ jakby nie było, ten blog to tamten, tylko z innym adresem.. ;)
Zapraszam na kolejny marny rozdział.
DEDYKUJĘ GO ROSE GRANT, JAGODZIE I WERONICE TURLEJ :D
Enjoy.
----------
Rozdział II
Ciepłe promienie słońca otuliły moja twarz. Ziewnęłam,
przeciągając się. Leniwe powieki drgnęły, a ręka zaczęła
szukać źrodła hałasu- upierdliwego budzika. Wysunęłam się spod
przytulnej kołdry, nie budząc Alana. Jakim cudem spał, skoro ten
budzik tak głośno dzwonił? On jest dziwny, nie ma co.
Poszłam wziąć gorący prysznic, a następnie zroibłam kreski.
Ech. Poza pracą, miałam jeszcze szkołę. Dołuje mnie fakt, że
mam dziewiętnaście lat, a chłopaka brak. To nie tak, że nigdy nie
miałam. W wieku czternastu lat poznałam Kubę. Był uroczy, jednak
po dwóch latach znajomości, jego rodzice oznajmili, że wracają do
Polski. Trudno było się nam rozstać. W końcu byliśmy parą.
Natomiast kilka miesięcy później, poznałam Josh'a, z którym
byłam w bardzo dobrych relacjach, niestety w 2010 roku, czyli trzy
lata temu wyjechał. Grał świetnie na perkusji i wyjechał w trasę
z jakimś zespołem z x-factor'a. Utrzymywaliśmy kontakt, nadal
utrzymujemy, ale cóż to rozmowy telefoniczne, czy skype? Poza tym,
ja niedawno zaczęłam trzecią klasę znaczy, nie całkiem niedawno.
Prawie osiem miesięcy temu. Natomiast pracę modelki zaczęłam dwa
miesiące temu. Teraz właśnie tam szłam, na szczęście, lekcje
mam o dziesiątej. Ułożylam włosy i ubierając uprzednio bieliznę,
wyszłam z łazienki. Przeszukałam szafę, stwierdzając, że mam
naprawdę mało ciuchów. (W szafie się nie mieszczą, ale to nic).
Wyjęłam szarą spódniczkę, kremową koszulę i niebieski krawat-
mundurek. Znaczy, coś, jak mundurek. Nie był obowiązkowy, ale
lubiłam się tak ubierać. Do tego ubrałam szpilki w kolorze
koszuli. Spięłam włosy w kok, zakładając na nos kujonki. Wadę
wzroku miałam nie wielką, ale czasem lubiłam je ponosić. Wzięłam
telefon i torbę, po czym po cichu wyszłam z mieszkania, zakluczając
je. Nie chciałam budzić ani mamy, ani brata. Była dopiero siódma
rano. Poprawiając torbę na ramieniu i wyciągając z niej
słuchawki, ruszyłam w kierunku agencji. Podłączyłam się do
komórki i w rytm ulubionej piosenki, zaczęłam tańcząc iść
przed siebie.
*
Do budynku nie miałam daleko. Piętnaście minut i byłam. Weszłam
do środka, machnęłam Julie- recepcjonistce i weszłam do windy,
wciskając odpowiednie piętro. Gdy byłam na 21 piętrze, usłyszałam
cichy dźwięk, oznajmujący zatrzymanie windy. Poczekałam, aż
drzwi się rozsuną i poszłam do odpowiedniego biura. Przywitałam
się z Maggie, zabierając z jej ręki kawę i upijając łyk. Tak,
to moja szefowa, hahah. Usiadłam na fotelu naprzeciw biurka Magg, a
kobieta zajęła miejsce na powierzchni blatu.
-Alex będzie tu za godzinę.
Mruknęłam coś na znak zgody i poszłam do swojej pracowni.
*
-Victoria, chodź, przyszedł.
Wstałam zza biurka i poszłam do gabinetu szefowej. W drzwiach
ujrzałam młodego mężczyznę, ubranego na czarno. Wyglądał na
może dwadzieścia jeden lat, góra, choć nie wiedziałam jego
twarzy. Gdy weszłam gwałtownie podniósł głowę w górę, patrząc
na mnie czekoladowymi oczami.
O.Mój.Boże!
Ale przystojny.
Mężczyzna uśmiechnął się niezręcznie, nie wiedząc, jak się
zachować. Ja przejęłam inicjatywę i podeszłam do chłopaka,
podając dłoń.
-Dzień dobry, panie Alex. Nazywam się Victoria i chiałabym, aby
został pan mo...
-Dobra, dobra!- zaśmiał się.- Alex- uścisnął moją dłoń.
-Tori.
-Więc.. Kiedy zaczynam?
Uśmiechnęłam się, ukazując szereg białych zębów. Mężczyzna
odwzajemnił gest, chyba rozumiejąc. Mogłam się mu teraz
dokładniej przyjrzeć. Na oko dwadzieścia jeden lat, tak jak
wczesniej myślałam, czarne włosy, postawione na żelu, mocno
zarysowana linia szczęki, ostre rysy twarzy. Mały, uroczy nosek,
duże, pełne usta. Trochę ciemniejszej karnacji. Chyba mulat. A na
koniec opisywania jego twarzy: oczy. Piekne, duże, czekoladowe oczy.
Dumna postawa, silne ramiona, ręce pokryte licznymi malunkami.
Podejrzewam, że ma ich więcej. Ubrany cały na czarno, ale trochę
nie, jak ochroniarz. Czarne rurki, opinające wysportowane nogi i
ciasno przylegający t-shirt eksponujący, wyrzeźnioy brzuch. Na
barki zarzucona czarna, skórzana kurtka ( po co? Przecież tam w
cholerę gorąco!), na szyi miał jakiś łańcuszek, a na głowie
okulary. Sygnet zdobiący jego palec, mówił, że nie jest zbyt
przyjazny. I fragment tatuażu, który mnie trochę przerażał. Już
go gdzieś widziałam.
-Tori, o której dzisiaj kończysz?
-Um.. O piętnastej, o ile się nie mylę, a co?
-Alex po Ciebie przyjdzie i zabierze do centrum.
-Po co?
-Musisz sobie kupić sukienkę na przyjęcie w sobotę, do tego
szpilki, a przy okazji odbierzesz moją teczkę od jednej z pracownic
C&A.
-Okay.. Muszę lecieć.. Zaczynam za pół godziny, a umówiłam się
z Austin'em przed szkołą. Wiesz, jeszcze mam potem David'a i
Chris'a no i dziewczyny.
-Dobra, leć, bo się spóźnisz.
Uśmiechnęłam się i opuściłam agencję. Gdy tylko wyszłam na
zewnątrz, obległo mnie stado reporterów. Pięknie. Założyłam
okluary i zaczęłam się przeciskać.
-Victoria, porozmawiaj z nami!
Już miałam odpowiedzieć, ale wyręczył mnie Alex, który ni z tąd
ni zowąd się tu znalazł.
-Victoria spieszy się na zajęcia i nie ma czasu z Wami rozmawiać.
Ani teraz, ani nigdy.
Podziękowałam skinieniem głowy i powoli ruszyłam, czekając aż
mnie dogoni. Kondycję to on miał, nie ma co. Musi mieć przecież.
-Więc, Victoria..
-Tori. Po prostu Tori.
-Okay. Tylko nie mów do mnie na per pan.
-Hahah, okay. Więc, co chciałeś?
-Opowiedz coś o sobie. Chciałbym wiedzieć, kogo muszę ochraniać.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam opowiadać.
*
-To będę o piętnastej. Do zobaczenia.
-Pa!
Ruszyłam w kierunku Austin'a rzucając się na jego plecy.
Biedaczek, zawału by dostał. Odsunął się ode mnie i spojrzał na
mnie najpierw z strachem, a potem widząc moją rozbawioną minę
zmierzył wściekłym spojrzeniem.
-TORI,ZABIJĘ CIĘ!
-To mój ochroniarz zabije Ciebie...
-Ghr..
Rzuciłam się mu na szyję, całując w policzek z cichym
przepraszam. Mruknął coś w stylu „OK” po czym weszliśmy do
szkoły. Oczywiście dzisiejszym tematem numer. 1 było wystraszenie
Austin'a. Hahah, jego mina bezcenna.
*
Szliśmy na matematykę- ostatnią lekcję. Na szczęście siedzę z
Austin'em to się nudzić nie będę. Yhm.. Tak ja słucham na
matmie. Ale oceny mam dobre, w końcu mam średnią 4,8, to chyba
dobrze, nie? No ej, no! Z matmy miałam piątkę! Nie wiem, jakim
cudem, ale miałąm piątkę. Jak nie będę słuchać na jednej
lekcji to się nic nie stanie, prawda?
Zbawienny dzwonku, odezwij się!
*Dryyyyyyyyyyyyyyyyń*
Dziękuję!