poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział III

Um.. Z okazji tego,  że mi się ferie skończyły (-.-) i tego, że najprawdopodobniej zaliczyłam kartkowkę z fizy (uff), wstawiam rozdział. Zadowoleni? Mam nadzieję, męczyłam się nad nim do 23 wczoraj.
Enjoy ;*
---------------------
Rozdział III
 Padłam zmęczona na łóżko. W sobotę mamy te pieprzone przyjęcie, więc muszę iść.
-I jak? Kupiłaś jakąś kieckę?
Mruknęłam coś w odpowiedzi i zamknęłam oczy.
Spaaaaaaaaaaać!
Alan zaśmiał się i opuścił moją sypialnię. Dziękuję!
*
Dni do soboty minęły bardzo szybko. Za szybko. Niezadowolona wstałam, by się przygotować. Przyjęcie zaczynało się o siedemnastej, jest czternasta, a ja nadal w dresach. Oczywiście musiałam siedzieć na fejsiku. Hahah, cała ja. Poszłam do łazienki i wzięłam długą, gorącą kąpiel. Miałam nadzieję, że mnie odpręży i nie myliłam się. Jednak nim się obejrzałam było wpół do czwartej, a woda już zimna. Westchnęłam, wychodząc z wanny i omało się nie zabiłam. Cała ja. Niezdarna. Wytarłam dokładnie swoje ciało, a włosy rozupuściłam swobodnie na ramionach. Jakim cudem siedziałam w wannie półtory godziny?! Lekki zdziw. Wysuszyłam mokre kosmyki, nałożyłam delikatny makijaż i poszłam do pokoju. Wyjęłam z szafy sukienkę. Była w odcieniu słabego różu, sięgająca ziemi. Nie miała rękawów. Do tego miałam śliczne szpilki w tym samym kolorze i srebrne dodatki. Westchnęłam, wciągając na siebie cienki materiał. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam całkiem ładnie. Zaśmiałam się, zgarniając z łóżka telefon i torebkę i chwyciłam marynarkę. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Upinając jeszcze włosy w niesforny kok, pasujący do kreacji, zeszłam na dół. Miałam nieco ograniczone ruchy, ale mniejsza. W drzwiach stał Alex, ubrany jak zwykle na czarno. Nadal nie przypominał ochroniarza, ale co tam. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, a ja podchodząc złapałam go pod ramię i ucałowałam policzek na powitanie.
-Ślicznie wyglądasz.
Rumieńce wpłynęły na moje policzki. Jak zwykle. To moja reakcja na komplementy. Zawołałam, że wychodzę i będę późno, po czym wyszłam wraz z Alex'em z domu.
*
-Szampana?
Usłyszałam pytanie, zadane prze jednego z kelnerów. Wzięłam z tacy kieliszek i uprzejmie podziękowałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, napotykając czekoladowe tęczówki, wpatrujące się we mnie, jak w obrazek. Po chwili Alex zmaterializował się przy mnie, uśmiechając zadziornie.
-Gdzie tak zniknęłaś?
-Cóż.. Maggie kazała mi poznać jakiś „ważnych” ludzi. Jednak po chwili się urwałam, stwierdzając, że jeśli pobędę tam jeszcze chociać minutę, umrę z nudów.
-Aż tak źle? -spytał z śmiechem.
Szturchnęłam go w ramię, również się śmiejąc. Był bardzo dobrym przyjacielem. Lepszego znaleźć nie mogłam.
*
-Co tu robisz?- spytałam zdziwiona, widząc Alex'a w drzwiach.
-Też się cieszę, że Cię widzę.
Westchnęłam i zaprosiłam go do środka, całując w policzek. Dałam mu soku i zaprowadziłam do mojej sypialni.
-Nie odpowiedziałeś na pytania.
-Jestem Twoim ochroniarzem. Słyszałem, że idziesz z znajomymi na miasto..
-Oh.
-Tak.. No będziecie mieli wszyscy obronę.
-Dasz radę przypilnować szóstkę nienormalnych nastolatków?
-Bardziej nienormalnych od Ciebie?
-EJ!
Zaśmiał się, gdy zaskoczony oberwał poduszką. Pokazałam mu język i zgarniając z łóżka ubrania, poszłam do łazienki się ubrać. Zrobiłam delikatne kreski, usta przejechałam pomadką, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Wciągnęłam na siebie krótką spódniczkę, w kolorze turkusu i biały top na ramiączkach. Do tego narzuciłam kurtkę z rękawami do łokci, w kolorze spódnicy, a na nogi wsunęłam białe koturny. Na włosy założyłam opaskę i wyszłam z łazienki. Wzięłam torebkę w kolorze butów i wrzuciłam do niej telefon z słuchawkami, błyszczyk i portfel. Do osobnej kieszeni wrzuciłam klucze z mieszkania i- w razie czego- z samochodu. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne i odwróciłam się do Alex'a.
-Idziemy?
Chłopak, podniósł się z łóżka, a gdy przechodził obok mnie, powiedział, że ślicznie wyglądam, przez co moje policzki oblał szkarłat. Opuściliśmy moje mieszkanie, kierując się do mojej ulubionej kawiarni. Otworzył przede mną drzwi, a gdy tylko weszliśmy poczułam pytające spojrzenia przyjaciół na nas. Mężczyzna chciał usiąść stolik obok, ale przymusowo zaciągnęłam go do nas.
-Poznajcie Alex'a. Mojego ochroniarza i przyjaciela.
-Hejo!- krzyknęła Meredith, na co zgromiłam ją wzrokiem.
-Um, hej.
-Alex, nie gadaj, że się wstydzisz.
-Nie.- burknął, a ja dałam mu całusa w policzek.
-Będzie dobrze. To jest Meredith, Audrey, Austin, Chris i David. Czyli inaczej mówiąc: Piątka pozostałych idiotów, których masz dzisiaj ochraniać- wyszczerzyłam ząbki.
-Tooooooooori!

-Przepraszam, pzepraszam- mruknęłam i przywitałam się z przyjaciółmi. Alex po kilkunastu minutach zaczął czuć się przy nas swobodnie. Jakbyśmy się wszyscy z nim znali od lat.
Larry4ever
-----------------------
Szczerze, myślałam, że jest dłuższy. Trudno. Jutro może znowu wstawię rozdzialik. Jeśli macie jakieś pytania do mnie (odnośnie opowiadania), lub bohaterów, zapraszam na ask'a (ask.fm/LetMeDieYoungOrLiveForever
) lub, jak kto woli w komentarzu :)  

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Jestem ciekawa co dalej. Czekam n z niecierpliwością. Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski ! Coraz lepiej się czyta ponieważ akcja się rozwija ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. CUUUUUUUUUUUDOOOOOOOOOOOOO!
    G.E.N.I.A.L.N.E.!

    OdpowiedzUsuń