Cóż, chyba podjęłam b. ważną decyzję o zawieszeniu bloga. Postanowiłam, że nie będę kontynuować pisania. Chyba założenie nowego bloga nie było najlepszym pomysłem.
-------
Harry
Wyszedłem
wczesnym rankiem do studia. Zostałem wezwany przez Simon'a.
Zazdrościłem chłopakom, że mogli spać. Też chciałem! To moje
urodziny, No! Widocznie zapomnieli... Trudno, zdarza się. Wsiadłem
do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. Nieważne, że ich obudzę.
Hah, wredny Styles.
*
Siedziałem
znudzony w biurze wujka Simon'a. No pięknie, jeszcze się spóźnia.
Siedzę tu już godzinę. GODZINĘ!
-Gdzie
on do cholery jest?!- warknąłem pod nosem. W tym momencie drzwi się
otworzyły i zastałem w nich Simon'a. I jakieś dwie dziewczyny.
Chyba je znałem, ale pewien nie byłem. Dopiero, gdy podniosłem
głowę zauważyłem, że to Domi i Malwa. Och.
-Hej.-
baknąłem. Spojrzały na mnie uśmiechając się szeroko. Usiadły
po obu moich stronach, całując w policzek.- Czego chciałeś?-
spytałem mniej miłym tonem.
-Och,
Harry, spokojnie. Musimy porozmawiać.
*
Że co?!
No on chyba sobie kpi. Co za wredny staruch. Gdzie ja mam niby
dzisiaj jechać?! Posrało go do reszty?!
-CO?!
-Southampton.
-Po co?
-Musisz
odebrać papiery. Spokojnie, to tylko półtory godziny drogi.
-Okay..
No to
cztery godziny w dupie. Ech. Wstałem i wyszedłem z pomieszczenia,
trzaskając drzwiami.
*
Gdzie te
pieprzone papiery?! Nawet mama zapomniała o moich urodzinach. Nikt,
powtarzam NIKT nie złożył mi życzeń. Fakt, byłem smutny, ale
co ja mogę. Nie będę się narzucać. Wracając utknąłem w korku.
-No i
kolejna godzina w tył.
Westchnąłem,
włączają radio. Akurat leciało LWWY. Zaśmiałem się i
podgłośniłem. Zacząłem podśpiewywać, kiedy zadzwonił mój
telefon. Myśląc, że to Simon, odebrałem niezadowolony.
-Tak,
mam te pieprzone papiery, czego jeszcze chcesz?!
-Jakie
papiery, Harry? Co się dzieje i gdzie ty do cholery jesteś?!
Opps.
-Cześć, Lou...
-A kto, imbecylu?!
-Myślałem, że to znowu ten idiota, który wysłał mnie po
jakieś chore papiery, po które mu się nie chciało ruszyć dupy.
-Harry..
-Louis, Simon jest nienormalny, trzeba to przyznać.
-Gówniarzu, uważaj na słowa.
Opps. Znowu.
-Sory,
Simon. Ale jesteś chory, wysyłając mnie tak daleko! I to w wolne!
W
moje urodziny.
-Dobra, przepraszam. Jedziesz już?
-Tak. Zaraz będę.
-Och. I Harry?
-Co jest, LouLou?
-Wiesz, że nienawidzę, kiedy tak do mnie mówisz.
-Też Cię kocham. Co tam?
-Harry! Chodzi o to, żebyś przyjechał po mnie do Simon'a. On
gdzieś musi jechać, a ja szukam... kluczy.
-Zostawiłeś u Simon'a klucze?
-Um.. Taaak.
-Okay, będę za pół godziny, cześć.
-Dzięki, kocham Cię! Pa!
-Też Cię kocham, idioto.
Wariat.
Rozłaczyłem i włączyłem się ponownie do ruchu. Wreszcie!
Wsłuchałem się w piosenkę puszczaną w radiu i sam zacząłem
śpiewać.
*
Wysiadłem z samochodu i kierowałem się po Lou. Oczywiście, ten
dupek, nie odbiera telefonu. Wszedłem do biura. Jakież było moje
zdziwienie, kiedy nikogo w nim nie było.
-Harry?
-Louis?
-W łazience.
Wszedłem do pomieszczenia, które szatyn zamknął za nami na klucz.
Spojrzałem na niego spode łba.
-Rozbieraj się.
I rzucił we mnie czymś. Złapałem, nim zderzyły się z
moją twarzą i okazało się, że to ciuchy.
-Aż tak bardzo chcesz mnie zobaczyć nago?
Zakpiłem, ale posłusznie zdjąłem ubrania.
-Oczywiście, o każdej porze dnia i nocy.
Zaśmiałem się radośnie, po czym zsunąłem spodnie. Louis cały
czas bacznie mi się przyglądał.
-Louis, nie podniecaj się tak.
-Ha.Ha.Ha.- mruknął. Wsunąłem na siebie beżowe spodnie i biały
opinający top. Na górę zarzuciłem ulubioną granatową marynarkę,
a na stopy wsunąłem białe konwersy.
-I jak?
-Genialnie, a teraz chodź.
-Dobra, a teraz gdzie i po co. I po cholerę się przebierałem?
-Bo... miałeś plamę na gaciach- westchnąłem i posłusznie
ruszyłem do samochodu.
*
Droga minęła w ciszy. Po wyjściu z auta, poczułem, że Lou
zasłania mi oczy.
Co do..?
-Ciii.
Choćbym się odezwał. Wszedłem do domu i dopiero wtedy, Lou mnie
puścił.
-NIESPODZIANKA!
Głośny krzyk, wywołał łzy w moich oczach. Byłem szczęśliwy.
Każdy mi składał życzenia i przytulał. Było mnóstwo gości.
Wszyscy byli wystrojeni, ale to dziewczynom trzeba przyznać, że
wyglądały przepięknie. Nie.. To niedopowiedzenie. Nie mogłem je
tak nazwać, bo je obrażę. Nie było słów, by wyrazić zachwyt
ich kreacjami.
Malwina,
Ola,
Dominika,
Jagoda,
Rose,
Weronika,
Perrie,
Eleanor,
Danielle.
Podszedłem do nich, chcąc coś powiedzieć, ale z moich ust wydobyło się tylko "mrr". Dziewczyny zarumieniły się, po chwili składając ponownie życzenia. Nagle ktoś na mnie wskoczył, a ja upadłem, śmiejąc się.
-LOUIS!
-No co? Wszystkiego najlepszego, stary! Skończyłeś dwadzieścia lat. Jesteś już mężczyzną. Moim mężczyzną- dodał, muskając moje usta. Zaśmiałem się na ten gest. Mój kochany BooBear.
-Wiesz co?
-Hm?
-Złaź ze mnie.
-No wiesz!
Zaśmiałem się, spychając Tommo z siebie.
-Ciężki jesteś.
-Kocham Cię, Hazza.
-Wiem, LouLou..
-Miałeś tak do mnie nie mówić!
-Ale ja też Cię kocham.
-Dobra, ale i tak więcej nie używaj takiego zwrotu wobec mnie.
-Okay.
Ponownie musnął moje usta, pomagając się podnieść.
-Ale Wy jesteście słodcy. Tylko czekajcie z czułościami, aż będziecie sami- zaśmiała się Elka. Haha, chociaż była dziewczyną mojego chłopaka..Jak to irracjonalnie brzmi.. Haha, no dobra, poprawię się. Była przykrywką naszego związku, ale była spoko. Była naszą przyjaciółką. Pomogła nam. Przyjaźniła się z nami, na długo przed założeniem zespołu, dlatego, spokojnie mogła udawać dziewczynę LouLou.
-Nie ma sprawy! -zawołał Boo, po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Kocham go. Oj, cudowne życie.. Najlepsze urodziny, jakie kiedykolwiek miałem. Choć.. Każde spędzam z nim, więc.. Dobra, mniejsza. Cieszę się, że sie ukrywamy. Przynajmniej jest trochę adrenaliny w tym związku.
A wspominałem, że dziewczyny są w szczęśliwych związkach?
Z tego, co wiem, Malwina chodzi z jakimś starym znajomym, jeszcze z gimnazjum z Polski. Coś na "D" chyba.
Dominika chodzi z naszym perkusistą- Joshem. Hahah, słodcy są.
Ola chodzi z jakimś Jarred'em.
Jagoda z chyba z jakimś Jake'iem czy jak mu tam, hahaha
Weronika z Tomem
Dani to wiadomo. Z naszym Li. Wrócili do siebie.
Pezz, to z Zayn'em biorą ślub w wakacje.
A Rose z Niall'erem. HAhaha, wszystko dobre, co się dobrze końc...
Chwila, chwila. TYLKO JA Z ZESPOŁU NIE MAM DZIEWCZYNY?!
Nieważne. Mam Louis'a.
Larry4ever
-----------------
Hej,hej,hej!
Dałam malutki wątek Larry'ego. Po prostu musiałam!
HAPPY BIRTHDAY, HARRY!
Podobają się kreacje? ;)))
Wyjście do kibla w Mc Donaldzie bezcenne...