piątek, 28 lutego 2014

Niall


To jest koniec. Już wszystko się skończyło. Nie ma Ciebie, nie ma i mnie. Całe życie legło w gruzach. W kącie stoi jeszcze gitara, na której już nie mam ochoty grać. W szufladzie tabletki, przepisane na moją depresję. Łóżko puste, nie zaścielone, a w nim człowiek, pozbawiony życia. Trup. Żywy trup. To coś, jak martwe życie. Żyje, ale umiera. Taki stan. Tak już mam. Dawno zapomniane teksty piosenek, głowa już pusta. Życie uchodzi z tego człowieka, jak powietrze z piłki. Leży na łóżku i płacze. I widzi. Teraz widzi ogień. Na środku pokoju, jasny płomień. Widzi ogień, palący meble. Ogień, który powstał z małej zapałki. Widzi ogień, trawiący dusze. Widzi ognia krwisty podmuch i myśli. I ma nadzieję. Że go zapamiętacie. Spustoszenie przychodzi z nieba. Już nikogo tam nie ma.

Nikogo już nie ma. Nie ma od dawna. Zostałem tylko ja. Liam i Louis umarli z miłości, za ukochaną. Stracili ją, tak, jak ja. I umarli. Ich serce nie wytrzymało bez drugiej osoby, przy ich boku. Harry odszedł. Z myślą, że wszystko dzieje się przez niego. Bliskie osoby odeszły. Jego ukochana, Louis, Liam, Zayn.. Właśnie, Zayn. Zginął w wypadku samochodowym, wraz z Perrie. Zostałem tylko ja. Ja sam. Nie mam już nikogo. Liam'a ani Danielle. Louis'a, ani Eleanor. Harr'ego, ani Taylor. Zayn'a, ani Perrie. Zostałem ja. Ja sam. Sam na środku tego wszystkiego. Leżę na łóżku i płaczę. I widzę ogień. We wnętrzu pokoju. Widzę ogień. Palący meble. I widzę ogień, trawiący dusze. Widzę ognia krwisty podmuch i myślę. I mam ndzieję. Że mnie zapamiętacie.

Spustoszenie przychodzi z nieba.

I mnie też już nie ma. Nie ma mnie od dawna. Nie ma nikogo. Został tylko pokój. Pusty pokój. Pusty dom. Martwe ciało. Bez duszy. Bez niczego. Jest człowiek, który przechodzi obok tego domu. I widzi ogień. W całym domu. Widzi ogień. Palący cały dom. Widzi ogień, rawiący duszę. Widzi ognia krwisty podmuch i myśli. I ma nadzieję. Że zapamiętacie ten dom i ludzi, którzy tam mieszkali.

Spustoszenie przychodzi z nieba.

I już nic nie ma. Został tylko popiół. Domu już nie ma. Spalił się. Wraz z człowiekiem, który tam był. A to wszystko od jednej malutkiej zapałki. Od malutkiego płomyczka. A ludzie, którzy tamtędy przechodzili i człowiek, który był w jednej z sypialni widzieli. Wtedy widzieli ogień. We wnętrzu domu. Widzieli ogień. Palący cały dom. Widzieli ogień, trawiący dusze. Widzieli ognia krwisty podmuch i mieli nadzieję. Że zapamiętacie ten dom i ludzi, którzy tam mieszkali.


Spustoszenie przychodzi z nieba.

A nas wszystkich już dawno nie ma.
Larry 4ever
--------------------------
Argh, co za GÓWNO. nie dziwię się, że nie komentujecie, sory, nie mam nastroju.
"Now I See Fire"
(tł. Teraz widzę ogień)
Zostały dwa dni, ale ze względu, na to co teraz przeżywam, postanowiłam zrobić coś takiego.
Ten tydzień zostawiam Oli ( od pn.) Ja się teraz zregeneruje, a od przyszłego poniedziałku (10.03) wstawię wam partowca, ok? A w sobotę ( nie jutro xd) postaram się wstawić rozdział, ok? No i ten. Dzięki temu partowcu, który mam zamiar wstawić 10, to zdecydujemy z panią Gasz, co dalej z blogiem. DECYZJA NALEŻY DO WAS
Lov Ja

czwartek, 27 lutego 2014

Harry


Stoisz naprzeciwko mnie,
Czekam, trudniej mi oddychać
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak jasne mogą być

Zobaczyłem w kącie fotografię
Bez wątpienia w mojej głowie to jesteś ty
Samotnie leży na twoim łóżku w rozbitym szkle
To łóżko nigdy nie było przeznaczone dla dwojga

Trzymam moje oczy szeroko otwarte
Trzymam moje ramiona szeroko otwarte

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym 
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Obiecuję że pewnego dnia sprowadzę z powrotem gwiazdę
Złapałem jedną i wypaliła mi dziurę w mojej ręce, och
Wydaje się jakby ostatnimi dniami oglądam cię z daleka
Starając się byś zrozumiał( WHAT THE FUCK? O.o ~Larry4ever)
Trzymam moje oczy szeroko otwarte,yeah

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość spania samotnie
*
Nie wiedziałem, co nadal mogę zrobić. Nie mogę odejść. Nie mogę, nie potrafię, nie chcę.  Chłopaki mi nie pozwolą, Ty mi nie pozwolisz. Ale wszystko się sypie. Już prawie nic nie zostało. Nie ma już prawie nikogo. Zostaliśmy my. Ty i Ja. Ja i Ty. You & I. Więc nie pozwól mi odejść. Nie pozwól mi znów czuć się samotnym. Nie pozwól mi znów spać samotnie. Bądź ze mną, kochanie. Na dobre i na złe. Na zawsze razem. Nasze życie, nasza bajka. Argh. Co się dzieje? Zawszze powtarzałem te dwa zdania, jak mantrę, dziś ich żałuję.
Moje życie, moja sprawa. Moje ryzyko, moja zabawa.
Wszystkie afery spowodowane były moją osobą. A może jednak powinienem odejść? Chyba tak. Czy to dobry pomysł? Chyba nie. Czy odejdę? Nie wiem. A może ja już odchodzę? Nie.
Czy ja powinienem odejść?
Don't let me,
Don't let me,
Don't let me go...
Cause I'm tried of feeling alone...
Larry4ever
--------
Jestem zbyt słaba, by napisać coś dłuższego, sorry.
Nie mam ochoty aktualizować notki, głowa mi pęka. 
HELP ME!
Argh, boli :c
Uhh, Shht, low ja

środa, 26 lutego 2014

Louis

2AM
Nie mogę spać. Chyba nie zasnę. Bez Ciebie i Twojego się ciepła się nie da. Gdzie jesteś? Potrzebuję Cię. Piszę, bo tylko to mnie uspokaja. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham Cię. Cieszę się z cierpienia innych, bo wiem, że nie jestem jedyny. Nie jestem złym człowiekiem, chcę po prostu spać.
3AM
Wciąż nie śpię. Myślę, gdzie jesteś, co robisz, czy jest Ci tam dobrze. Dlaczego odeszłaś? Tego też nie rozumiem. Kocham Cię, a Ciebie nie ma. Jesteś tylko w moim sercu. Potrzebuję Ciebie i Twojego ciepła. Cierpienie innych jest dla mnie przyjemne. Nie jestem sam, są inni. Nie jestem złym człowiekiem, chcę po prostu zasnąć.
4AM
Inni nie stracili Ciebie. Jestem potwornie zmęczony, ale nie umiem zasnąć. Piszę i piszę, to daje mi ukojenie. Zabawne. Widziałem dzisiaj parę zakochanych. Zdaje się, że się kłócili. Przechodząc obok nich, usłyszałem, jak dziewczyna z nim zrywa. Uśmiechnąłem się wtedy. Stracił ją, tak, jak ja Ciebie. Cieszyłem się. Czemu? Nie jestem złym człowiekiem. Po prostu chcę spać.
5AM
Mógłbym dzisiaj zrobić coś złego. Tak, mógłbym. Czemu? Nie wiem. Chciałbym, abyś była tu przy mnie. Przytuliła, pocałowała, pocieszyła. Powiedziała, że będzie dobrze. Ale Ciebie tu nie ma. Czuję, że mógłbym zakończyć dzisiaj niejedno istnienie. Może swoje? Nie jestem złym człowiekiem. Chcę po prostu umrzeć.
6AM
Czuję, że jestem wyspany. Nie chcę już spać. Widziałem swoje odbicie w lustrze. Już nigdy nie chcę zasnąć. Poprawka. Już nigdy nie chcę się budzić. Ale nie mogę chyba umrzeć.. Mogę tylko pisać. Jaki jest sens życia? Jaki jest sens wstawania rano, jeśli nie ma Ciebie? Nie wydaje mi się, żebym mógł umrzeć. Jak? Dlaczego? Nie jestem złym człowiekiem. Po prostu chcę umrzeć.
7AM
Pragnę niemożliwego. Argh.. Skoro nie mogę umrzeć, to co mogę? Nie mogę być szczęśliwy, bez Ciebie. Nic nie mogę bez Ciebie. Byłaś dla mnie wszystkim. A teraz Cię nie ma. To Ty mnie utrzymywałaś przy życiu. Ale Ciebie nie ma. I chyba nigdy nie powinno być. Czuję, jakbyś dawała mi życie. Ale ja go nie chcę. Nie przyjmę go. Bo nie chcę. Czemu? Nie jestem pewien. Ale chcę umrzeć. Poprawka. Ja już prawie umarłem.

Kocham Was, dziękuję.

Żegnajcie, zobaczymy się w piekle.
Larry4ever
------------
Ahah, co to jest? O.o
NO nic, wzorowałam się na takiej strasznej historii, co tam ;)
Szwendam się po szpitalach, okk :))
Nie mam czasu szukać muzyki, idę spać, nie mogę się przemęczać 
Low ja

Zayn

O Boże, O Boże, O Boże!
Czemu on się wczoraj nie opublikował?! ;_;
Przepraszam!
Mandy Moore - Only Hope (szkoła uczuć)
Czy mówiłem Ci kiedyś, ile dla mnie znaczysz?
Jaka jesteś piękna?
Że Cię kocham?
Oczywiście, że mówiłem.
Tylko nie słuchałaś.
Nie wierzyłaś, że to do Ciebie.
Więc, mam nadzieję, że teraz wierzysz.
Kieruję te słowa do Ciebie.
TAK, DO CIEBIE!
Nienawidzę Twoich łez. A zwłaszcza spowodowanych przeze mnie.
Nienawidzę, kiedy jesteś smutna, lub zła.
Kocham, kiedy się uśmiechasz.
Uważam, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną, którą spotkałem.
Nie mów mi tylko, że kłamię. Nie kłamię.
Kocham Cię.
Szkoda, że nie mogę powiedzieć Ci tego prosto w twarz.
Powinienem chyba przeprosić.
Za te wszystkie łzy wylane przeze mnie.
Za każdy głupi czyn, który zrobiłem.
Za brak zaangażowania z mojej strony,
Za brak zainteresowania Twoją osobą.
Ale kocham Cię.
Pamiętaj.
Nie wmawiaj mi tylko, że tak sobie mówię.
Jeśli kocham – kocham szczerze.
Żałuję wielu rzeczy, ale cóż, cieszę się,
że Cię mam.
Bo to Ty jesteś powodem mojego uśmiechu.
Nasz związek jest wyjątkowy.
Nikt go nigdy nie zniszczy.
Nie wymiguj się moją narzeczoną.
Dobrze wiesz, że z nią to co innego.
Kocham ją, ale inaczej niż Ciebie.
Nie przejmuj się, że w wakacje biorę ślub.
To ty zawsze będziesz najważniejsza.
Byłaś, jesteś i będziesz.
Od zawsze, na zawsze.
Kocham Cię, pamiętaj.
Moją dziewczynę, też kocham.
Ale inaczej niż Ciebie.
Chciałbym móc Cię spotkać.
Przytulić, pocieszyć i pocałować.
A Perrie nie byłaby zła.
Bo mnie kocha i doskonale wie, jaką miłością darzę Ciebię.
Miłość jest ślepa, tak to prawda.
I chociaż nigdy się nie spotkaliśmy, to Cię kocham.
A ty kochasz mnie.
Oboje się kochamy.
Żałuję tylko Twoich ran.
Nie powinnaś się okaleczać.
Ale Kochanie, nie martw się.
Już niedługo wszystkie ślady znikną.
Spotkamy się niebawem, skarbie.
Kocham Cię.

Zayn xoxo
Larry4ever
---------------
Byłby wcześniej, ale internetu nie było.
A jak już był, to zaczęłam odpowiadać Jagodzie na asku xdd
Lov ya, so much
P.S. Dominika znowu odwiedza szpital -.-

poniedziałek, 24 lutego 2014

Liam


Minęło tyle lat.
Pamiętam to wszystko, jakby zdarzyło się wczoraj.
I choć jest okay, to wciąż mi Cię brakuje.
Wszyscy myślą, że nauczyłem się żyć bez Ciebie.
A to nieprawda.
Mówią, że czas leczy rany. Nieprawda. On tylko przyzwyczaja do bólu. Niektóre blizny na zawsze pozostaną otwarte. Śmierć ukochanej osoby wpływa na Twoje życie całkowicie. Zmieniasz się, nie chcesz już dalej żyć. Nie bez Twojej miłości. Obiecałaś mi, że będziesz zawsze. Nie ma Cię. Nie ma. Nie ma.
*
Gdybym nigdy Cię nie kochał, nie chodziłbym na Twój grób co dzień. Nie żałowałbym, że pojechaliśmy wtedy na tą imprezę. Nie wsiadłbym za kierownicę, wiedząc, jak to się skończy. Ale nie wiedziałem. Nie miałam pojęcia. Bo ja nie potrafię przewidzieć przyszłości.

Nie raz zastanawiałem się, jakby to było, gdyby wszystko potoczyłoby się inaczej. Czy byłabyś tu teraz ze mną? Czy może w Francji? Chciałaś tam wyjechać. Znalazłem Twój list. Chciałaś wyjechać, nie wrócić. Chciałaś mnie tu zostawić. Dlaczego? Kochałaś mnie? Głupie pytanie. Wiem, że mnie kochałaś. Jednak nie rozumiem tego listu. Musisz odejść, bo nie chcesz mi psuć kariery? Głuptasie, jesteś dla mnie najważniejsza.
Może powinienem już zapomnieć? Może powinienem ułożyć sobie życie na nowo? Odeszłaś już i nie wrócisz. Nie mogę przecież przywrócić Ci życia. Bo niby jak?

Tęsknię za Tobą.

Kocham Cię.

Nie zostawię Cię.

Nie pozwól mi odejść.

Zostań.

Nie odchodź.

Potrzebuję Cię.

Jesteś moim powietrzem.

Może.. Może..
Może ja też powieniem umrzeć? Zginąć? Nie potrafię bez Ciebie żyć, chcę do Ciebie dołączyć. Kocham Cię. Rozumiesz?! Kocham Cię!
Wróć do mnie skarbie.
*
Kolejny dzień. Kolejny poranek bez Ciebie. Nie ma Cię, gdzie jesteś? Nie mogę już dłużej.
Wróć.

Miłość zabija. Miłość nie jest czymś dobrym. Nie może być. Miłość jest sztuczna. Nie ma czegoś takiego jak miłość. Przecież powiedzieć komuś „kocham Cię” w dzisiejszych czasach to tak, jakby rozmawiać o pogodzie. Wszystko straciło sens, już nic nie jest takie samo. I nigdy nie będzie. Boże, dlaczego to robisz?
Dlaczego to dobrych ludzi spotykają złe rzeczy?
*
„-Będziesz?
-Będę.
-Zawsze?
-Zawsze.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.”

Uśmiech. Uśmiech i łzy. Uśmiech i łzy. Łzy i uśmiech. Sprzeczność, nieprawdaż?
Radość i smutek. Tęsknota i jej brak. Szczęście i załamanie. Żal i euforia. Nic nie trzyma się kupy. Nic nie jest prawdziwe. Nic. Nic.

I jedyne o czym myślę, od tamtego dnia, jest jak najszybsze dołączenie do Ciebie w niebie.

Niedługo się spotkamy, kochanie.

Bo prawdziwa miłość nie ma szczęśliwego zakończenia. Ona nigdy się nie kończy.”


Kocham Cię, pamiętaj.
Larry4ever
------------
Okay, soo..
Jestem.
Od dzisiaj ( 24.02) zaczyna się tydzień IMAGINÓW. 
Tj. Codziennie ( od dzisiaj do niedzieli) będą się pojawiać imaginy, tylko i wyłącznie.
Żadnych rozdziałów ani tym podobne. 
Ola udzielać się będzie dopiero od przyszłego tygodnia (tj. poniedziałek) robi dokładnie to co ja. Z tym, że ona będzie codzień dodawać horoskopy, #niebyłemażtakpijany, itp.
Ugh, robimy to po to, by ustabilizować wreszcie blog.
Tzn.  Jeśli pod każdym postem ( ten tydzień- ja, przyszły- Ola) będzie PRZYNAJMNIEJ 6 komentarzy, rozdział będzie się pojawiać co sobotę, imagif co niedzielę, a jakieś shoty/imaginy/zabawy w tygodniu.
Robię to też po to, ponieważ nie mamy z Olą lekko teraz w sql i wgl. Ja muszę napisać kilka rozdziałów do przodu, a kompletnie mi to nie idzie ;/
Och i w piętek będzie mini głosowanie. Dowiecie sie w piątek :)))
I znowu pewnie nikt nie przeczyta notki... ;/
Jeszcze jedna informacja. Przypominam o naszym asku: LetMeDieYounOrLiveForever
Nie trzeba mieć konta, by zadać nam pytanie, więc zachęcamy :)
Można pytać o wszystko ;)
UGH. Kto przeczytał zostawia po sobie jakiś ślad. Coś związanego ze mną lub Olą :) ( np. data urodzenia, drugie imie czy coś) pogłówkować. 
Podpowiedzi szukać tutaj.

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział V

 Kolejny raz musiałam gdzieś lecieć. Tym razem do Grecji. I przynajmniej Austin ze mną leci. To nie tak, że nie lubiłam wylatywać, ale po prostu nie chciałam opuszczać lekcji. No może poza matmą. Muszę uważać na biologi i tym podobnych rzeczach, skoro idę na studia medyczne. Głupota, wiem. Ale jeśli nie wypali modeling, to przynajmniej mogę iść na medycynę, nie? Więc musiałam uczęszczać na zajęcia.
*
W Grecji nie zabawiłam długo. Sesje były krótkie, więc mieliśmy dużo czasu dla siebie. W samolocie, w drodze powrotnej usnęłam, co nie było najlepszym pomysłem, bo siedzenia w samolocie nie są zbyt wygodne. Natomiast, gdy tylko wróciłam do domu, poszłam dalej spać.
*
Następnego dnia musieliśmy iść już na lekcje, przez co nie byliśmy zadowoleni. Natomiast po szkole spotkaliśmy się w „Memories”. Jak zwykle byliśmy najgłośniejszą grupą w kawiarni. Na drugim końcu pomieszczenia zauważyłam piątkę chłopaków. Jeden z nich- blondyn- patrzył w moją stronę, a reszta zdawała się być zajęta przeglądaniem menu. Speszona szybko się odwróciłam do znajomych. Gdy ponownie spojrzałam w tamtą stronę, chłopaka nie było przy stoliku. Wzruszyłam ramionami i poszłam złożyć zamówienie.
-Czeeeeeść, śliczna!
-Nie wydurniaj się, Scott. To co zawsze dla nas, plus kawa waniliowa.
-Dla kogo?
-Alex'a. Mojego ochroniarza.
-Mhm, okay. Za chwilę tam Sean przyniesie.
-Oki, dzięki!
Wróciłam do stolika i szybko wczułam się w rozmowę. Jednak nie na długo. Po chwili przez moje myśli zaczął się przewijać obraz blondyna. Nie wiem, skąd on tak nagle się wziął. Na pewno tak szybko się go z głowy nie pozbędę. Miał blond włosy, z odrostami, postawione na żelu. Farbowany. Zauważyłam też, że ma pełne, malinowe usta. I intensywne niebieskie spojrzenie. Nie zauważyłam, żadnego tatuażu, kolczyka, nic. Natomiat jego koledzy mieli tatuaże, jeden, który cholernie przypominał mi Alex'a, miał kolczyk. Spojrzałam jeszcze raz w tamtą stronę. Był na swoim miejscu, zajęty rozmową z podobizną mojego ochroniarza. Zaśmiał się, a moje serce przyspieszyło. Szybko odwróciłam wzrok, nie mogąc dłużej na niego patrzeć. Nie mogłam się tak szybko zakochać, prawda?
-Ej, Vic?
-Hm?
Szybko powróciłam do rzeczywistości.
-Idziemy dzisiaj na basen?
-Eee... Możemy. Idziemy już? Jestem trochę zmęczona.
-Jasne, chodźmy.
Wstaliśmy i pozbieraliśmy swoje rzeczy. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do wyjścia. Wychodząc z kawiarni dostrzegłam jego spojrzenie skierowane w moje odbicie w szybie. Zmieszany szybko odwrócił wzrok, nie zdając sobie sprawy z tego, jak głośno zaczęło bić moje serce.
*
Lecz, gdy na Ciebie spojrzę, nic nie jest takie same.
Wszystko, to czego się bałam, spełnia się.
Powoli mnie zmieniasz. Naznaczasz moje życie.
Wziąłeś mnie w swoje posiadanie.
I czule szeptasz, że mnie kochasz.
Kłamiesz.
Kłamiesz i robisz to celowo.
Kłamiesz, a ja zdaję sobie z tego sprawę.
Jednak ja jestem ślepa i głucha na to wszystko.
Ludzie krzyczą: „UWAŻAJ!”, a ja to mam gdzieś.
Przyjaciele mówią: „To się źle skończy”, ale tego także nie słyszę.
Widzę, że chcesz się tylko zabawić. Ale jestem na to ślepa.
Miłość jest ślepa.
Lecz najgorzej, gdy jest nieodwzajemniona.
A ta jest taka.
Nieodwzajemniona.
Jednokierunkowa.
Toksyczna.
Zła.
Nieodpowiednia.
Nieprawdziwa.
Nieproszona.
Niepotrzebna.
Lecz jest. Jest, była i będzie.
Bo choć Twoje oczy kłamią, to serce mówi prawdę.
I choć nie powinniśmy być razem, jesteśmy.
I powinieneś mnie poznać. Lecz ja nie jestem gotowa.
I Cię tracę.
Już straciłam.
Pozostałeś dla mnie niedostępny.
Nigdy Cię nie odkryłam.
Jesteś ukryty.
*
-Co to jest?
Alan stał nade mną, z moim wierszem w ręku. Nie powinien go zobaczyć, ale ja na to nic nie mogę. Uwielbiałam pisać i nie mam zamiaru przestać.
-Mój wiersz.
-Jest genialny. Ale.. Dlaczego taki smutny?
-Jakoś tak mnie wzięło.
Nie ważne...
*
Następnego dnia wyszłam do szkoły, razem z Alex'em. To był chyba pierwszy raz, kiedy nie miałam ochoty zakładać stroju, przypominającego mundurek. Po raz pierwszy, ubrałam się do szkoły odważnie. Króciótkie, potargane szorty z dżinsu. Do tego biały top, nie zakrywający pępka, a na to zarzucona czerwona koszula, z krótkim rękawem. Założyłam czerwone szpilki, makijaż też mocniejszy niż zwykle. Włosy, potraktowane lokówką i puszczone na ramiona. Szyję przyozdobiła złota sowa, w uszach pojawiły się kolczyki do kompletu. Na nadgarstku zaświeciła czarna bransoletka INFINITY, a w kieszeni zawitał telefon z słuchawkami.
*

Przyjaciele byli zdziwieni, moją nagła metamorfozą. Dzisiaj jednak miałam same lekcje z Austin'em. Gdy na matmie ktoś zapukał do drzwi, wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. To, że ktoś nam przerywa lekcje, to rzadkość. To, że do klasy wchodzi pięciu przystonych chłopaków, to nowość. To, że to są Ci z kawiarni, to szok. A to, że ten blondyn, o którym udało mi się już zapomnieć, na mnie patrzy, to chyba jakiś żart.
Larry4ever
------------------------
Woah. 
Jest rozdział V
Cóż.. Byłby prędzej, ale pewne osoby na asku nie pozwoliły mi pisać, żebym sobie nic więcej nie zrobiła...
Whatever, rozdział mógł być wczoraj, ale niestety.. walentynki xD
Nie no.. Kolega do mnie pisał i jakoś nam tak trochę zeszło, so sorry :c
Słucham sb teraz lektury na poniedziałek, ok...
Następny rozdział, gdy będzie 7 komentarzy. :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Post Scriptum: Auć :c Ma głupota

Uprzejmie informuję, że przez jakiś czas nie dodam rozdziału, ponieważ graliśmy na w-f w nogę, a ja mądra zgłosiłam się do stania na bramce. Niestety graliśmy z chłopakami i mój "kochany" kolega tak kopnął piłkę, że trafił w mój bark. Po półtorej godzinie siedzenia na ostrym dyżurze, stwierdzili, że to poważniejsze stłuczenie. Nie mogę teraz pisać (a pisze Wam posta, ale ok), tańczyć( a mamy cholera próby!), ani ruszać PRAWĄ ręką, więc nie dodam rozdziału. Auć, boli :c A muszę chodzić do szkoły i słuchać tych na tych pieprzonych lekcjach, no i jeszcze są próby. Boże, jaki siniak O.o
Soooooo...
See You, soon ;*
P.S. Auć :c

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział IV

O lolz.
Z powodu kilku dobrych ocen (jupi :3) dodaję Wam rozdzialik ;*
Co sądzicie, o nowym wystroju? Chyba najlepszy z wszystkich.
Malwina, dziękuję ;*
Tandeta, ale ok.
Enjoy xx
--------------
Rozdział IV
 Kolejne dni były czymś.. hmm? Niezwykłym? Musiałam na tydzień wyjechać do Mediolanu, bo miałam sesję. Przez co nie mogłam się spotkać z przyjaciółmi. Gdy już wracaliśmy byłam po prostu przeszczęśliwa, ponieważ strasznie tęskniłam za paczką. Alex poszedł ze mną na spotkanie, z restzą zawsze ze mną chodził. Potem mnie zaczął odprowadzać do szkoły. I przychodzić po mnie. Tak więc spędzałam z nim dużo czasu. Nawet parę razy w domu u mnie siedział, zresztą, ja u niego też. Miał dwadzieścia trzy lata, czego się dowiedziałam od Megan, w dniu wylotu do Mediolanu. Od nirgo zaś się dowiedziałam, że jest gejem. Jednak nie odrzuciła mnie ta informacja. Bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Dobrze przynajmniej, że już się oduroczyłam nim. Znaczy, nadal twierdziłam, że jest nieziemsko przystojny, ale cóż.. Gdy miałam ochotę wyjść na imprezę, szedł ze mną. Natomiast, gdy chciałam zostać sama z bratem, usuwał się w cień. Po prostu pilnował z ukrycia. Był za mnie odpowiedzialny, ale co tam. Między nami były cztery lata różnicy, ale to nic takiego. Dużo dziewczyn mi zazdrościło, ale zawsze się z tego śmiałam. W końcu Alex wolał chłopców. Co do mojej szkoły... Nie była to taka zwykła szkoła. Nie było tam zwykłych uczniów, tylko aktorzy, piosenkarki i mnóstwo chłopaków, którzy grali na gitarze. Było tu też kilkadziesiąt osób, w większości chłopaków, uczących się medycyny w tym Austin i ja. Ogółem.. Szkoła dla „sław”. Byłam tu jedyną modelką, ale i tak nie było źle. W końcu chodziły tu też Meredith i Audrey, oraz David, Chris i Austin, z którym zresztą miałam zaraz matmę. Hahah, znowu szybko minie. Dzisiaj powtórzenie do sprawdzianu, powinniśmy słuchać, ale olaliliśmy to, ponieważ ja- jak już mówiłam- miałam piątkę z matmy, a Austin pewną czwóreczkę. Więc pierwsza godzina mi szybko minie.

Z resztą spotkaliśmy się dopiero na lunchu. Jak zwykle byliśmy najgłośniejszą grupą na stołówce. Ale byliśmy też najpopularniejszą paczką w szkole. Nikt nam nie podskoczy, bo się zwyczajnie boi. Mnie uważano, za najpiękniejszą dziewczynę w liceum, co było przesadą, ale ok. Natomiast Austin miał miano najniebezpieczniejszego i zarazem najprzystojniejszego chłopaka. Reszta była uważana za grożnych, tylko dlatego, że zadawali się z nami. Ale cóż, jesteśmy elitą.

Została nam już tylko druga matma, ale szczerze nie chciało mi się na niej siedzieć. Wzorowa uczennica...zrywa się z zajęć. Wraz z swoim najlepszym przyjacielem, z ławki. No bo sprawdzian mieliśmy jutro, a drugiej godziny powtórzenia bym nie przeżyła. Więc wyciągnęłam Austin'a i zerwaliśmy się z ostatniej lekcji. Reszta miała jeszcze lekcje, ale co tam. Wysłałam sms'a Meredith i Chris'owi, ponieważ oni nie mieli razem zajęć. Niektóre lekcje mieliśmy wszyscy razem, inne każdy z osobna. Jeszcze inne mieliśmy parami, z czego ja miałam z Austin'em, Mer z Audrey, a Christopher z Dav'em. Wyszliśmy niezauważeni ze szkoły, a ja stanęłam, jak wryta, widząc Alex'a.
Cholera, co on tu robi?!
-Oj, za dobrze Cię znam, Vic. Poza tym, mówiłaś w samolocie przez sen, kiedy wracaliśmy z Mediolanu.
-Ghrrr.
-Nie warcz na mnie, tylko lepiej się pospieszcie, zanim Was jakiś nauczyciel zauważy.
Spojrzałam na niego wdzięcznie, po czym szybko wsiedliśmy we trójkę do mojego samochodu. Odwiozłam Alex'a do domu, a sama z Aus'em (czyt. Os'em) pojechaliśmy do mnie. Zamknęliśmy się w moim pokoju, siadając na łóżku i śmiejąc z mojej głupoty.
*
-Musisz lecieć.
-Nie mogę teraz. Za tydzień. Mam teraz za dużo sprawdzianów, nie wyrobię później.
-Tori...
-Maggie, możesz to przecież przełożyć!
-Dobra! Kiedy możesz?
-W piętek mogę wylecieć, ale muszę wrócić przed środą.
-Okay.
*
-Znowu?
-Taką mam pracę, Aus.
-Toooooori......
-Jedź ze mną.
-Nie moge przecież.
-Nie chrzań. Możesz. Mogę zabrać jedną osobę.
-Serio?
-Mhm. Wylatujemy w piątek o siedemnastej, wracamy wtorek dwudziesta trzecia, zwolnieni jesteśmy w środę z zajęć.
-Okay.

Uśmiechnęłam się i pociągnęłam chłopaka na Diabelski Młyn. Uwielbiałam tą karuzelę. Były piękne widoki. Chyba najpiękniejsze, jakie widziałam.
------------------
Ale nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudy ;/
Nie sądziłam, że mogę pisać takie nudne rzeczy ;o
SO SORRY ;/
P.S. Jak wy to czytać możecie? O.o

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział III

Um.. Z okazji tego,  że mi się ferie skończyły (-.-) i tego, że najprawdopodobniej zaliczyłam kartkowkę z fizy (uff), wstawiam rozdział. Zadowoleni? Mam nadzieję, męczyłam się nad nim do 23 wczoraj.
Enjoy ;*
---------------------
Rozdział III
 Padłam zmęczona na łóżko. W sobotę mamy te pieprzone przyjęcie, więc muszę iść.
-I jak? Kupiłaś jakąś kieckę?
Mruknęłam coś w odpowiedzi i zamknęłam oczy.
Spaaaaaaaaaaać!
Alan zaśmiał się i opuścił moją sypialnię. Dziękuję!
*
Dni do soboty minęły bardzo szybko. Za szybko. Niezadowolona wstałam, by się przygotować. Przyjęcie zaczynało się o siedemnastej, jest czternasta, a ja nadal w dresach. Oczywiście musiałam siedzieć na fejsiku. Hahah, cała ja. Poszłam do łazienki i wzięłam długą, gorącą kąpiel. Miałam nadzieję, że mnie odpręży i nie myliłam się. Jednak nim się obejrzałam było wpół do czwartej, a woda już zimna. Westchnęłam, wychodząc z wanny i omało się nie zabiłam. Cała ja. Niezdarna. Wytarłam dokładnie swoje ciało, a włosy rozupuściłam swobodnie na ramionach. Jakim cudem siedziałam w wannie półtory godziny?! Lekki zdziw. Wysuszyłam mokre kosmyki, nałożyłam delikatny makijaż i poszłam do pokoju. Wyjęłam z szafy sukienkę. Była w odcieniu słabego różu, sięgająca ziemi. Nie miała rękawów. Do tego miałam śliczne szpilki w tym samym kolorze i srebrne dodatki. Westchnęłam, wciągając na siebie cienki materiał. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam całkiem ładnie. Zaśmiałam się, zgarniając z łóżka telefon i torebkę i chwyciłam marynarkę. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Upinając jeszcze włosy w niesforny kok, pasujący do kreacji, zeszłam na dół. Miałam nieco ograniczone ruchy, ale mniejsza. W drzwiach stał Alex, ubrany jak zwykle na czarno. Nadal nie przypominał ochroniarza, ale co tam. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, a ja podchodząc złapałam go pod ramię i ucałowałam policzek na powitanie.
-Ślicznie wyglądasz.
Rumieńce wpłynęły na moje policzki. Jak zwykle. To moja reakcja na komplementy. Zawołałam, że wychodzę i będę późno, po czym wyszłam wraz z Alex'em z domu.
*
-Szampana?
Usłyszałam pytanie, zadane prze jednego z kelnerów. Wzięłam z tacy kieliszek i uprzejmie podziękowałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, napotykając czekoladowe tęczówki, wpatrujące się we mnie, jak w obrazek. Po chwili Alex zmaterializował się przy mnie, uśmiechając zadziornie.
-Gdzie tak zniknęłaś?
-Cóż.. Maggie kazała mi poznać jakiś „ważnych” ludzi. Jednak po chwili się urwałam, stwierdzając, że jeśli pobędę tam jeszcze chociać minutę, umrę z nudów.
-Aż tak źle? -spytał z śmiechem.
Szturchnęłam go w ramię, również się śmiejąc. Był bardzo dobrym przyjacielem. Lepszego znaleźć nie mogłam.
*
-Co tu robisz?- spytałam zdziwiona, widząc Alex'a w drzwiach.
-Też się cieszę, że Cię widzę.
Westchnęłam i zaprosiłam go do środka, całując w policzek. Dałam mu soku i zaprowadziłam do mojej sypialni.
-Nie odpowiedziałeś na pytania.
-Jestem Twoim ochroniarzem. Słyszałem, że idziesz z znajomymi na miasto..
-Oh.
-Tak.. No będziecie mieli wszyscy obronę.
-Dasz radę przypilnować szóstkę nienormalnych nastolatków?
-Bardziej nienormalnych od Ciebie?
-EJ!
Zaśmiał się, gdy zaskoczony oberwał poduszką. Pokazałam mu język i zgarniając z łóżka ubrania, poszłam do łazienki się ubrać. Zrobiłam delikatne kreski, usta przejechałam pomadką, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Wciągnęłam na siebie krótką spódniczkę, w kolorze turkusu i biały top na ramiączkach. Do tego narzuciłam kurtkę z rękawami do łokci, w kolorze spódnicy, a na nogi wsunęłam białe koturny. Na włosy założyłam opaskę i wyszłam z łazienki. Wzięłam torebkę w kolorze butów i wrzuciłam do niej telefon z słuchawkami, błyszczyk i portfel. Do osobnej kieszeni wrzuciłam klucze z mieszkania i- w razie czego- z samochodu. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne i odwróciłam się do Alex'a.
-Idziemy?
Chłopak, podniósł się z łóżka, a gdy przechodził obok mnie, powiedział, że ślicznie wyglądam, przez co moje policzki oblał szkarłat. Opuściliśmy moje mieszkanie, kierując się do mojej ulubionej kawiarni. Otworzył przede mną drzwi, a gdy tylko weszliśmy poczułam pytające spojrzenia przyjaciół na nas. Mężczyzna chciał usiąść stolik obok, ale przymusowo zaciągnęłam go do nas.
-Poznajcie Alex'a. Mojego ochroniarza i przyjaciela.
-Hejo!- krzyknęła Meredith, na co zgromiłam ją wzrokiem.
-Um, hej.
-Alex, nie gadaj, że się wstydzisz.
-Nie.- burknął, a ja dałam mu całusa w policzek.
-Będzie dobrze. To jest Meredith, Audrey, Austin, Chris i David. Czyli inaczej mówiąc: Piątka pozostałych idiotów, których masz dzisiaj ochraniać- wyszczerzyłam ząbki.
-Tooooooooori!

-Przepraszam, pzepraszam- mruknęłam i przywitałam się z przyjaciółmi. Alex po kilkunastu minutach zaczął czuć się przy nas swobodnie. Jakbyśmy się wszyscy z nim znali od lat.
Larry4ever
-----------------------
Szczerze, myślałam, że jest dłuższy. Trudno. Jutro może znowu wstawię rozdzialik. Jeśli macie jakieś pytania do mnie (odnośnie opowiadania), lub bohaterów, zapraszam na ask'a (ask.fm/LetMeDieYoungOrLiveForever
) lub, jak kto woli w komentarzu :)  

sobota, 1 lutego 2014

Harry

Cóż, chyba podjęłam b. ważną decyzję o zawieszeniu bloga. Postanowiłam, że nie będę kontynuować pisania. Chyba założenie nowego bloga nie było najlepszym pomysłem.
-------
Harry
Wyszedłem wczesnym rankiem do studia. Zostałem wezwany przez Simon'a. Zazdrościłem chłopakom, że mogli spać. Też chciałem! To moje urodziny, No! Widocznie zapomnieli... Trudno, zdarza się. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. Nieważne, że ich obudzę. Hah, wredny Styles.
*
Siedziałem znudzony w biurze wujka Simon'a. No pięknie, jeszcze się spóźnia. Siedzę tu już godzinę. GODZINĘ!
-Gdzie on do cholery jest?!- warknąłem pod nosem. W tym momencie drzwi się otworzyły i zastałem w nich Simon'a. I jakieś dwie dziewczyny. Chyba je znałem, ale pewien nie byłem. Dopiero, gdy podniosłem głowę zauważyłem, że to Domi i Malwa. Och.
-Hej.- baknąłem. Spojrzały na mnie uśmiechając się szeroko. Usiadły po obu moich stronach, całując w policzek.- Czego chciałeś?- spytałem mniej miłym tonem.
-Och, Harry, spokojnie. Musimy porozmawiać.
*
Że co?! No on chyba sobie kpi. Co za wredny staruch. Gdzie ja mam niby dzisiaj jechać?! Posrało go do reszty?!
-CO?!
-Southampton.
-Po co?
-Musisz odebrać papiery. Spokojnie, to tylko półtory godziny drogi.
-Okay..
No to cztery godziny w dupie. Ech. Wstałem i wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
*
Gdzie te pieprzone papiery?! Nawet mama zapomniała o moich urodzinach. Nikt, powtarzam NIKT nie złożył mi życzeń. Fakt, byłem smutny, ale co ja mogę. Nie będę się narzucać. Wracając utknąłem w korku.
-No i kolejna godzina w tył.
Westchnąłem, włączają radio. Akurat leciało LWWY. Zaśmiałem się i podgłośniłem. Zacząłem podśpiewywać, kiedy zadzwonił mój telefon. Myśląc, że to Simon, odebrałem niezadowolony.
-Tak, mam te pieprzone papiery, czego jeszcze chcesz?!
-Jakie papiery, Harry? Co się dzieje i gdzie ty do cholery jesteś?!
Opps.
-Cześć, Lou...
-A kto, imbecylu?!
-Myślałem, że to znowu ten idiota, który wysłał mnie po jakieś chore papiery, po które mu się nie chciało ruszyć dupy.
-Harry..
-Louis, Simon jest nienormalny, trzeba to przyznać.
-Gówniarzu, uważaj na słowa.
Opps. Znowu.
-Sory, Simon. Ale jesteś chory, wysyłając mnie tak daleko! I to w wolne!
W moje urodziny.
-Dobra, przepraszam. Jedziesz już?
-Tak. Zaraz będę.
-Och. I Harry?
-Co jest, LouLou?
-Wiesz, że nienawidzę, kiedy tak do mnie mówisz.
-Też Cię kocham. Co tam?
-Harry! Chodzi o to, żebyś przyjechał po mnie do Simon'a. On gdzieś musi jechać, a ja szukam... kluczy.
-Zostawiłeś u Simon'a klucze?
-Um.. Taaak.
-Okay, będę za pół godziny, cześć.
-Dzięki, kocham Cię! Pa!
-Też Cię kocham, idioto.
Wariat.
Rozłaczyłem i włączyłem się ponownie do ruchu. Wreszcie! Wsłuchałem się w piosenkę puszczaną w radiu i sam zacząłem śpiewać.
*
Wysiadłem z samochodu i kierowałem się po Lou. Oczywiście, ten dupek, nie odbiera telefonu. Wszedłem do biura. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nikogo w nim nie było.
-Harry?
-Louis?
-W łazience.
Wszedłem do pomieszczenia, które szatyn zamknął za nami na klucz. Spojrzałem na niego spode łba.
-Rozbieraj się.
I rzucił we mnie czymś. Złapałem, nim zderzyły się z moją twarzą i okazało się, że to ciuchy.
-Aż tak bardzo chcesz mnie zobaczyć nago?
Zakpiłem, ale posłusznie zdjąłem ubrania.
-Oczywiście, o każdej porze dnia i nocy.
Zaśmiałem się radośnie, po czym zsunąłem spodnie. Louis cały czas bacznie mi się przyglądał.
-Louis, nie podniecaj się tak.
-Ha.Ha.Ha.- mruknął. Wsunąłem na siebie beżowe spodnie i biały opinający top. Na górę zarzuciłem ulubioną granatową marynarkę, a na stopy wsunąłem białe konwersy.
-I jak?
-Genialnie, a teraz chodź.
-Dobra, a teraz gdzie i po co. I po cholerę się przebierałem?
-Bo... miałeś plamę na gaciach- westchnąłem i posłusznie ruszyłem do samochodu.
*
Droga minęła w ciszy. Po wyjściu z auta, poczułem, że Lou zasłania mi oczy.
Co do..?
-Ciii.
Choćbym się odezwał. Wszedłem do domu i dopiero wtedy, Lou mnie puścił.
-NIESPODZIANKA!
Głośny krzyk, wywołał łzy w moich oczach. Byłem szczęśliwy.

Każdy mi składał życzenia i przytulał. Było mnóstwo gości. Wszyscy byli wystrojeni, ale to dziewczynom trzeba przyznać, że wyglądały przepięknie. Nie.. To niedopowiedzenie. Nie mogłem je tak nazwać, bo je obrażę. Nie było słów, by wyrazić zachwyt ich kreacjami.  Malwina, Ola, Dominika, Jagoda, Rose, Weronika, Perrie, Eleanor, Danielle
Podszedłem do nich, chcąc coś powiedzieć, ale z moich ust wydobyło się tylko "mrr". Dziewczyny zarumieniły się, po chwili składając ponownie życzenia. Nagle ktoś na mnie wskoczył, a ja upadłem, śmiejąc się.
-LOUIS!
-No co? Wszystkiego najlepszego, stary! Skończyłeś dwadzieścia lat. Jesteś już mężczyzną. Moim mężczyzną- dodał, muskając moje usta. Zaśmiałem się na ten gest. Mój kochany BooBear.
-Wiesz co?
-Hm?
-Złaź ze mnie.
-No wiesz!
Zaśmiałem się, spychając Tommo z siebie.
-Ciężki jesteś.
-Kocham Cię, Hazza.
-Wiem, LouLou..
-Miałeś tak do mnie nie mówić!
-Ale ja też Cię kocham.
-Dobra, ale i tak więcej nie używaj takiego zwrotu wobec mnie.
-Okay.
Ponownie musnął moje usta, pomagając się podnieść.
-Ale Wy jesteście słodcy. Tylko czekajcie z czułościami, aż będziecie sami- zaśmiała się Elka. Haha, chociaż była dziewczyną mojego chłopaka..Jak to irracjonalnie brzmi.. Haha, no dobra, poprawię się. Była przykrywką naszego związku, ale była spoko. Była naszą przyjaciółką. Pomogła nam. Przyjaźniła się z nami, na długo przed założeniem zespołu, dlatego, spokojnie mogła udawać dziewczynę LouLou.
-Nie ma sprawy! -zawołał Boo, po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Kocham go. Oj, cudowne życie.. Najlepsze urodziny, jakie kiedykolwiek miałem. Choć.. Każde spędzam z nim, więc.. Dobra, mniejsza. Cieszę się, że sie ukrywamy. Przynajmniej jest trochę adrenaliny w tym związku.
A wspominałem, że dziewczyny są w szczęśliwych związkach? 
Z tego, co wiem, Malwina chodzi z jakimś starym znajomym, jeszcze z gimnazjum z Polski. Coś na "D" chyba.
Dominika chodzi z naszym perkusistą- Joshem. Hahah, słodcy są. 
Ola chodzi z jakimś Jarred'em.
Jagoda z chyba z jakimś Jake'iem czy jak mu tam, hahaha
Weronika z Tomem
Dani to wiadomo. Z naszym Li. Wrócili do siebie.
Pezz, to z Zayn'em biorą ślub w wakacje.
A Rose z Niall'erem. HAhaha, wszystko dobre, co się dobrze końc...
Chwila, chwila. TYLKO JA Z ZESPOŁU NIE MAM DZIEWCZYNY?!
Nieważne. Mam Louis'a.
Larry4ever
-----------------
Hej,hej,hej!
Dałam malutki wątek Larry'ego. Po prostu musiałam!
HAPPY BIRTHDAY, HARRY!
Podobają się kreacje? ;)))
Wyjście do kibla w Mc Donaldzie bezcenne...