Cóż, no to raczej już się nic z mojej strony nie pojawi.
Bynajmniej nie w tym roku.
Ten epilog kończy to opowiadanie.
Kto smuta razem ze mną? :c
Swoją drogą, nie wiem, jak mi się udało doprowadzić to opowiadanie do końca.
Poproszę KAŻDEGO o komentarz. Tylko raz. Jeden jedyny.
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ KAŻDEMU. ALE W SZCZEGÓLNOŚCI MOJEJ KOCHANEJ MADDY ZA TO, ŻE MNIE WSPIERAŁA DO KOŃCA TEGO OPOWIADANIA. BYŁAŚ MOJĄ WENĄ <3
ADAMOWI, KACPROWI, ADASIOWI I MATEUSZOWI TAKŻE DZIĘKUJĘ. KOMENTOWALIŚCIE KAŻDY ROZDZIAŁ.
BIANKA, TOBIE TEŻ. MAM NADZIEJĘ, ŻE WSZYSTKO U CIEBIE W PORZĄDKU :*
Już nie przedłużam.
Enjoy, x
---------
Epilogue
„Jesteś
dla mnie wszystkim”
Niall siedział na krześle, z głową schowaną w dłoniach. Obok,
oparty o ścianę stał Zayn, zaciągający się papierosem. Na jego
policzkach dostrzegłem smużki łez. Liam chodził po korytarzu w tę
i z powrotem. Eleanor siedziała obok Nialla, z małym Tomkiem na
kolanach. Ruszyłem powoli w ich kierunku. Każdy płakał,
niewątpliwie.
-Harry!- Niall rzucił mi się na szyję. Przycisnąłem go do
siebie.
-Co się stało?
-Mówiłem.. Wypadek.
-Niall. Co. Się. Stało. ?!
Blondyn spojrzał mi w oczy.
-Wracaliśmy ze sklepu. Napisałem SMS'a z telefonu Lou do Ciebie, bo
on prowadził, a prosił o to. No to napisałem. Nagle poderwało
mnie do przodu i zauważyłem, że Louis próbuje wyhamować.
Potrącił nas pijany kierowca. Wpadliśmy w poślizg. Wjechaliśmy w
drzewo, przez co mam złamaną rękę. Gdy podniosłem wzrok,
dostrzegłem, że tamten samochód jedzie prosto na nas. Od strony
kierowcy. Nie zdążyłem nawet pisnąć słowa, kiedy ze zdwojoną
siłą wjechał w nas. Lou uderzył o kierownicę i prawie wypadł
przez przednią szybę. Stracił przytomność. On.. Walczy o
życie.
Po moich policzkach płynęły łzy. Nie, nie, nie! To nie może się
tak skończyć! On przeżyje! Musi.. On musi przeżyć. Louis, musisz
przeżyć.
-Przepraszam.
-To nie Twoja wina Niall.
-Ale to ja go wyciągnąłem do tego cholernego sklepu! To ja
powinienem być na jego miejscu teraz!
-Nie mów tak. To się mogło zdarzyć każdemu. W inny dzień. To
nie Twoja wi..
Poczułem zawroty głowy i oparłem się o ścianę. Zsunąłem się
po niej, tracąc widoczność, a chwilę później i słuch. Nie było
nic. Tylko cicho i ciemno.
*
Otworzyłem powoli powieki. Boże, powiedz, że to był tylko jakiś
pieprzony sen i mój chłopak nie leży teraz w szpitalu, walcząc o
życie! CHOLERA JASNA!
-Harry? Harry! Boże, Harry, nic Ci nie jest?!
-Nie, spokojnie. Za dużo emocji po prostu.- Powinni mi wręczyć
order, że jeszcze nikt nie zorientował się w moich kłamstwach. Od
dawna nie jest ze mną dobrze i nawet Louis o tym nie wie.- Mogę do
niego wejść?
Chłopak przytaknął, a ja zebrałem się w sobie i powoli wszedłem
do pokoju. Jęknąłem, widząc, jak mój chłopak przypięty jest do
różnych maszyn. Był cały poobijany, posiniaczony, podrapany; a
mimo to wciąż piękny. Usiadłem na taborecie obok łóżka i
chwyciłem zimną już dłoń chłopaka. Całe ciało było zimne. A
jednak żył. Na policzkach były rumieńce, usta rozchylone, a
maszyna wykazywała akcję serca. On żył. Żył, ale to nie skończy
się dobrze. Od początku tak myślałem, i jak na razie wszystko na
to wskazywało.
-Louis, kochanie..- szepnąłem, głaszcząc jego policzek,
uśmiechając się przez łzy- Proszę otwórz oczy.
Nawet teraz wyglądał tak pięknie.
Położyłem głowę na jego torsie, roniąc kolejne łzy.
-Proszę...- załkałem żałośnie.
Jego powieki ruszyły ku górze, bardzo powoli, ukazując lazurowe
tęczówki. Moje gardło opuścił głośny szloch. Byłem
beznadziejny. Nie potrafię wytrzymac bez jego obecności jednego
dnia, a co dopiero całego życia. Straciłem dwa lata, wyjeżdżając.
Dwa cholerne lata.
-Proszę, nie zostawiaj mnie... Louis, kochanie, proszę nie odchodź.
Zostań ze mną. Kocham Cię, Louis, nie odchodź!- załkałem
głośno, czując, jak dłoń chłopaka gładzi moje włosy.- Nie
odchodź.
-Ha..Harry przepraszam.
-Louis, nie rób tego!
-Harry, pamiętasz lipiec 2010?
-Oczywiście, że tak! O co Ci chodzi?
-Lubię lipiec. Jest cudowny. Wiesz czemu?- patrzyłem na niego ze
strachem.- Bo wtedy Cię poznałem. Połączono nas wszystkich w
zespół 23. To był przełom. Ucieszyłem się, bo wtedy już
wiedziałem, że będziemy ze sobą spędzać dużo czasu...
-Louis, co ty bredzisz?!
-Już wtedy chciałem wiedzieć, jakby to było Cię pocałować.
Poczuć smak Twoich ust. Chciałem, abyś był mój.- kontynuował,
jakby nie słyszał mnie przed chwilą.- A teraz to jest prawdą.
Pokłóciliśmy się dwa lata temu, ale się pogodziliśmy. Jesteśmy
już razem cztery lata. I wiesz, że Cię kocham, prawda?
-Louis, o co Ci chodzi?!
-Przytul mnie, Harry.
Bez wahania wykonałem jego polecenie. Wtulił się w moją szyję,
zaciskając palce na koszulce i wdychając mój zapach. Spojrzałem
na szybę w ścianie. Liam, Zayn, Niall i Eleanor z dzieckiem
patrzyli na nas z strachem. Z takim samym, jak na mojej twarzy.
-Lubię Twój zapach, Harry. Tak pachną najlepsze lata mojego życia.
Szok. Szok był wymalowany na mojej twarzy. Szok był w czynach. Szok
był w słowach. A raczej ich braku.
-Mówiłem Ci już, jak wiele dla mnie znaczysz? Bo znaczysz dla mnie
wszystko. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham Cię ponad wszystko.
Kocham Cię najbardziej na świecie. Powtórzę: Znaczysz dla mnie
wszystko. Wszystko i jeszcze więcej, Hazza.
-Louis, nie rób tego.. Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie!
-Obiecasz mi coś?
-Wszystko.
-Uśmiechaj się. Zawsze. Bo Twój uśmiech, wywołuje uśmiech na
twarzy innych i radość u mnie. Nawet, jak będzie padał deszcz,
cały dzień uśmiechaj się. Zobaczysz, wyjdzie słońce. Ja nim
będę. Bo ja zawsze będę przy Tobie. Nawet, jeśli mnie nie
będziesz widział. To ja będę.
-Louis, proszę...
Chłopak złapał mnie za loki i przybliżył swoją twarz do mojej,
całując delikatnie.
-Przepraszam, Harry.
-Louis, nie odchodź. Błagam. KOCHAM CIĘ, nie mogę pozwolić Ci
odejść, rozumiesz?!
Na twarzy zagościł mu lekki uśmiech. Łzy już swobodnie spływały
z naszych policzków. Czy tak to się miało skończyć? Dlaczego?
Przecież nic nie zrobiłem. Chciałem być tylko szczęśliwy.
Nauczyłem się kochać. Kocham Louisa. Ale.. Bóg najwidoczniej
postanowił nas rozdzielić. Nie mogliśmy być razem. Ale dlaczego
musiał to zakończyć w tak okrutny sposób?! Louis miał karierę,
przyjaciół. Mógł dalej żyć. Beze mnie, ale żyć. Odszedłbym,
jeśli byłaby taka potrzeba. Ale nie pozwoliłbym mu umrzeć. Nigdy.
Nadal nie pozwalam. Ale śmierci nie można oszukać. Tak miało być.
To nasze przeznaczenie.
-Kocham Cię, Harry.
Zamknął oczy, z uśmiechem na ustach. Łzy dalej znaczyły mokrą
ścieżkę na policzkach chłopaka. Maszyna wydała z siebie głośny
pisk, pokazując na ekranie długą kreskę. Pomyślałem, że może
niefortunnie naderwałem jakiś kabelek.
-Louis? Louis?! Louis! NIE!
Jednak, gdy po chwili do sali wpadli lekarze, ratując mojego
ukochanego i odciągając mnie od niego, zrozumiałem. Zrozumiałem,
że umarł, w moich ramionach. Kochał mnie. Wiem to. Do ostatniej
sekundy swojego życia mnie kochał.
-Nie! Nie rób mi tego! Louis! Otwórz oczy!- załkałem, osuwając
się po ścianie.-Louis, proszę..
-Też
nie przeszedłeś, co?
Pokiwałem
przecząco głową, czując, jak łzy ponownie zbierają się w moich
oczach.
-Szkoda.
Masz piękny głos.
Zarumieniłem
się.
-Louis.
-Harry.
Uścisnąłem
podaną dłoń.
„Przepraszam, Harry”. Słowa echem odbijały się w mojej
głowie. Odwróciłem się i wybiegłem z sali, nie patrząc nawet na
chłopaków.
Dziękuję
Ci, Louis. Nauczyłeś mnie
kochać. Jestem Ci bardzo wdzięczny. Dziękuję, że byłeś, za
wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Że mnie kochałeś. Nigdy nie
sądziłem, że ktoś taki, jak ty, może mnie pokochać. Ale to
zrobiłeś. I odszedłeś. Odszedłbym z Tobą, gdybyś poprosił.
Ale nigdy byś nie poprosił, prawda?
Zasnąłeś, żegnając mnie uśmiechem. I przepięknymi słowami.
Kocham Cię, Harry. Najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek
usłyszałem, pod moim adresem
Kocham
Cię, Louis. Kocham Cię całym
sobą. Za wszystko. Kocham Cię, bo byłeś. Bo jesteś, duchem,
gdzieś niedaleko. I nigdy nie przestanę. Wiem, że dotrzymałeś
obietnicy, i jesteś teraz obok mnie. Może nawet trzymasz moją
dłoń? Wiem, że się uśmiechasz. I wiem, że mnie kochasz. Bo
kochasz, prawda? Zawsze mnie kochałeś.
Chciałeś
się spotkać z bratem. Pozdrów go.
Kiedyś się spotkamy. Wiem, że jesteś ze mnie dumny. Bo staram się
żyć na nowo. Dla Ciebie. I każdego dnia patrzę w niebo, z
nadzieją, że wyjdzie słońce. Codziennie mam też nadzieję, że
jeszcze się spotkamy. Na pewno jeszcze się spotkamy. Tylko nie tak
szybko, jakbym chciał.
Niebo
odzyskało swojego zaginionego anioła.
Tym razem nie wrócę do Londynu. Żegnajcie, przyjaciele!
*
-Z pamiętnika Harry'ego Stylesa.
/Hi
- - - - -
O Boże..
Jezuuuu, ryczęęęę ;_;
Takie smutne mi wyszło :c Nie chciałam.
Aleee.. Mam dobrą nowinę.
Jest drugi sezon opowiadania, chcecie? c;