czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział V + OGROMNE PRZEPROSINY!

Dla Jagody i Bianki.
Dziękuję za wszystko <3
Chapter five
Lost”
Gdy tylko w naszym życiu pojawiła się panna Calder, wszystko, dosłownie wszystko się zmieniło. Wszystko było inne. Nie było nas. Był Louis i był Harry. Był dla mnie wszystkim, w co wierzyłem. Niech będzie szczęśliwy. Najpiękniejszą rzeczą na świecie, jest dla mnie jego uśmiech. A jeśli to ona go wywołuje, niech  do niej idzie. Bo właśnie tego pragnę. By był szczęśliwy. Jeśli pragnie, niech odejdzie. Proszę, Louis, odejdź już. Nie chcę, żebyś widział, jak płaczę. Lecz gdy sporzysz w niebo, proszę pamiętaj. Że ja Cię kocham, na zawsze.

To był najgorszy okres w moim życiu. Każde kolejne obejrzane zdjęcie, wywoływało u mnie potok łez i czerwone ślady na nadgarstkach. Gdy Liam je zauważył, chciał mnie wysłać na terapię. Ale przekonałem go, że już więcej tego nie zrobię. Kłamstwo. Coraz częściej kłamałem, chcąc chronić bliskich. To dobre kłamstwo, prawda?
Gdy zobaczyłem zdjęcie, jak trzymają się za ręcę, poczułem się fatalnie. Wtedy odwołałem naszą randkę poraz pierwszy. Skłamałem, że się źle czuję. Każde kolejne odwołane spotkanie, było sponsorowane przez mój strach. Strach przed jutrem. Bo jutro miało być lepsze. Bo jutro zawsze jest lepsze, prawda? Jesteś strasznie naiwny, Styles.
Louis na pewno się już domyślał. On tylko udawał, że nic nie wie. Tak, jak ja udawałem, że wszystko jest dobrze. Choć wszyscy wiedzieliśmy, że nie jest.
Pewnego dnia Lou nie wytrzymał.
Nakrzyczał na mnie. Wystraszyłem się. Wytknął mi wszystkie odwołane randki. Załamałem się. Powiedział, że myślał, że go kocham. Prawie się zabiłem.
To była nasza pierwsza kłótnia. Przez którą omal nie odebrałem sobie życia. Jeszcze tego samego dnia, siedziałem na zimnych kafelkach w łazience z żyletka w dłoni. Już kilka czerwonych stróżek płynęło z moich dłoni. Już traciłem przytomność. Lecz wtedy drzwi łazienki otworzyły się, a w nich stanął Louis. Wystraszony. Akurat wtedy, kiedy planowałem umrzeć, zapomniałem zamknąć drzwi na klucz. Wystraszony? Co ja pieprzę? Jego wyraz twarzy był przerażony.. i wściekły. Szybko do mnie podbiegł i wyrwał żyletkę z dłoni. Nie krzyczał. Nic nie mówił. Żadne słowa nie padły z jego ust. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu był mój ciężki oddech i odgłos targanej koszulki. Chwilę później na moim nadgarstku był opatrunek z bluzki Lou. Kilka sekund później szatyn wybierał numer na pogotowie, a w łazience zjawił się Liam. Gdy brunet tylko mnie zobaczył, upuścił kubek z herbatą i podbiegł do mnie, mocno przytulając.
-Harry, obiecałeś, że więcej tego nie zrobisz- sapnął. Poczułem, jak coś mokrego spada na moje ramię. Nie.. Doprowadziłem Liam'a do łez. Sam już też płakałem.
-Przepraszam, kochanie. Nie potrafiłem dłużej.
Louis patrzał się na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili warknął i podniósł się z posadzki, wychodząc z łazienki. I wtedy dotarło to do mnie. Ja też go raniłem.
*
Kilka dni później znowu było, jak zaraz po poznaniu El. Byliśmy dla siebie, jak obcy. Ja na dobre odstawiłem żyletki, nie potrafiąc dłużej ranić Liama. Ostry metal zastąpił.. alkohol. Choć osiemnaście lat kończę dopiero za tydzień, to butelka wódki już była moją przyjaciółką. Wiem, że źle robiłem. Liam jednak święty też nie był; To on ze mną chodził do klubów. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ranię Lou, ale niestety potrzebowałem kogoś, kto po prostu jest. A Louisa, jak nie było, tak nie ma. I być może już nie będzie.

Dwa dni później ponownie się pokłóciliśmy. Tym razem o to, że wróciłem do domu zalany w trupa już czwarty raz w tym tygodniu. Za pięć dni kończę osiemnaście lat. Przez te kilka dni jeszcze muszę chodzić do klubu z Li...lub porzucić picie. Hahahaha, dobre sobie. No brawo, Styles. Stałeś się alkoholikiem. Nie potrafiąc znieść widoku Louisa spałem u Liama. I poraz kolejny go zraniłem.

Choć to ja powinienem przeprosić, to zrobił to Lou następnego dnia. Było ciężko mi mu wybaczyć, lecz jeszcze ciężej tego nie robić. Kochałem tego głupka mimo wszystko. Lecz czułem się zagubiony. Nie mogłem z nim być i nie mogłem być bez niego. Byłem na straconej pozycji. Bo, jak to Shakespeare powiedział: „Być albo nie być. Oto jest pytanie.” Zaufać albo nie zaufać. Oto jest pytanie. Stracić czy pokochać... Odwieczny dylemat. Ale to, że dwójka ludzi się rozstanie, to nie znaczy, że przestała się kochać. Bo miłość oznacza walczyć, a nie poddać się, kiedy motylki znikną. Miłość nie jest na chwilę, na dzień lub dwa. Jest na całe życie. Nigdy nie przestaje się kochać swojej pierwszej miłości. Bo kochać to znaczy walczyć. A walczyć oznacza nie poddawać się. A nie poddawać się znaczy być. Więc Loueh bądź. Bądź i nie odchodź. Lub odejdź i bądź szczęśliwy. Tylko mi o tym powiedz najpierw.

Kolejne dwa dni dni później zadzwonił Simon, przepraszając nas i mówiąc, że Eleanor zaraz tu będzie. Cały się spiąłem i po usłyszeniu tej wiadomości wyszedłem z domu do klubu. Jestem stałym klientem, już nawet nie potrzebuję Liama. Poza tym, za dwa dni kończę osiemnaście lat.

Wróciłem do domu, grubo po północy. Być może było nawet przed trzecią, lub jeszcze później. Ledwo stałem na nogach. Odwiesiłem kurtkę, zdjąłem buty i.. zaliczyłem glebę, wywracając przy okazji szafkę. Przestraszyłem się, że może kogoś obudziłem, ale okazało się, że nikt nie spał.
-Jezu Chryste.- usłyszałem nad sobą jęk Li. Po chwili chłopak podniósł mnie i zaprowadził do salonu. Gdy Louis mnie zobaczył, wyglądał na uszczęśliwionego, jednak, gdy zobaczył mój stan, jego wyraz twarzy natychmiast zmienił się na wściekły. Podszedł do mnie i po prostu dał z liścia. W momencie wytrzeźwiałem. Zszokowany otworzyłem usta, a w oczach chłopaka zauważyłem strach i niedowierzanie.
-Harry, ja...
-N..nnie zbli..zbliżaj się ddo mn..mnie- zająknąłem się, cofając w tył. Chciał podejść, ale drogę skutecznie zagrodził mu Liam, który po chwili wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Zaczął mnie rozbierać, a ja czułem na sobie smutne spojrzenie Lou. Nie wierzę, że mnie uderzył. Łzy stanęły w moich oczach. Gdy już zostałem w samych bokserkach Liam spojrzał na mnie, czule gładząc po policzku.
-Okej?
Przytaknąłem. Chłopak odetchnął głęboko i złapał się za skroń. Już się odwrócił i chciał wychodzić, kiedy złapałem go za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku. Być może sprawił to alkohol lub czysta ciekawość. Ale chciałem spróbować. W momencie, gdy moje wargi dotknęły jego, zapomniałem o bożym świecie. Liam całował tak.. delikatnie. Położył dłonie na mojej talii, pogłębiając pocałunek. Jego język delikatnie pieścił moje podniebienie. Nagle jakby się ocknął z transu, odsunął się ode mnie. Moje oczy rozszerzyły się.
-Liam, ja..
-Nieważne.
Odwrócił się i skierował do drzwi, a ja zauważyłem tam nadal stojącego, nonszalancko opartego o framugę Tomlinsona. Przełknąłem ślinę i spojrzałem w kierunku opuszczającego pokój Li.
-Wrócisz?
Odwrócił się, a na jego ustach zagościł nieśmiały uśmiech.
-Jeśli tego chcesz..
-Oczywiście!
-Więc tak, wrócę.
Wyszedł z pokoju, a ja zostałem tam z Lou i wyrzutami sumienia. Ach. Zapomniałem, że mnie uderzył.
-Przepraszam- powiedział, wychodząc z sypialni
-To ja powinienem przeprosić- szepnąłem, wchodząc pod ciepłą pierzynę.
Hi!
-----
Cholerny komputer, akurat kiedy miałam zamiar wstawić rozdział musiał się pieprzony zepsuć -_-
Uhhhhhhhh!
PRZEPRASZAM, może dodam coś z nad morza

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Szkoda mi Hazzy i Lou. Świetnie to opisujesz. Czytelnik aż czuje te emocje. Kocham Cię za to :*
    Pozdrawiam
    ~Bianka

    OdpowiedzUsuń
  2. HELLO!
    Jejekuuuu...
    Ten rozdzial jest przepiękny *0*
    Po prostu cudowny :3
    Wydaje mi się, że jeden z najlepszych :D
    TAAAAAAAK MI SIĘ PODOBAŁ :3
    A to porównie do Shakepear'a - geeeeeeeniaaaaallne <3
    I wiesz co? :3
    Nie mogę się doczekać kolejnego dzieła :D
    I....
    JEEEEEEEDZIEEEEEEEEEEEESZ NAD MOOOOOOOOOORZE? ^^
    Fajnie masz :3
    UDANYCH WAKACJI :D

    OdpowiedzUsuń
  3. HELLO!
    Jejekuuuu...
    Ten rozdzial jest przepiękny *0*
    Po prostu cudowny :3
    Wydaje mi się, że jeden z najlepszych :D
    TAAAAAAAK MI SIĘ PODOBAŁ :3
    A to porównie do Shakepear'a - geeeeeeeniaaaaallne <3
    I wiesz co? :3
    Nie mogę się doczekać kolejnego dzieła :D
    I....
    JEEEEEEEDZIEEEEEEEEEEEESZ NAD MOOOOOOOOOORZE? ^^
    Fajnie masz :3
    UDANYCH WAKACJI :D

    OdpowiedzUsuń
  4. eeeeeeeeeeeej
    ej ej ej
    gdzie jest mój komentarz?
    -.-
    ps.
    Zapraszam na rozdział i imagin z Harrym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wróciłam.
      W prawdzie wcześniej niż planowałam, ale jestem.
      Spokojnie, już jest.
      Zajrzę wieczorem, muszę ogarnąć kilka spraw.

      Usuń