czwartek, 17 lipca 2014

4000!

O Boże..
Teraz jest ponad 4054, a rano jeszcze nawet 4000 tysięcy nie było ;o
So, dzisiaj wstawiam obiecany rozdział, od jutra mnie nie ma ;)
---------
Chapter three
First Meeting”
Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy miałem szesnaście lat. Byłem wtedy dzieckiem, które praktycznie nic nie rozumiało. Smarkaczem, który nie wiedział, co to miłość. Jednak wiedziałem, gdy tylko zobaczyłem te lazurowe tęczówki, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Już wtedy go kochałem. Pokochałem go pierwszego dnia. Gdy spotkaliśmy się w toalecie, a nasze oczy- zapuchnięte od płaczu- się spotkały, to zaiskrzyło. Zakochałem się w jego uśmiechu. Gdy tylko jego kąciki delikatnie uniosły się ku górze, moje serce zaczęło się wręcz wyrywać z piersi. Jednak najlepsze wrażenie zrobiły te szaro-niebieskie oczy. Jedno spojrzenie w nie, a już wiedziałem, że my przyjaciółmi nie będziemy. Hah, Hazza skromny. Ale szczerze mówię, że od razu liczyłem na coś więcej.
*
Tak naprawdę, to nie wiem, jak to się stało. Po prostu.. Poszliśmy na kilka randek, a potem zostaliśmy parą. To wszystko stało się tak nagle, że nawet nie wiem, kiedy. Kolejne randki, kolejne jawne spotkania, a MODEST!Management się coraz bardziej wkurzał. Wujek Simon już też nie był zadowolony z tego wszystkiego. Dla niego pozostawaliśmy dzieciakami z ogromnym talentem. MODEST! Już nie był taki milutki. Dla Cowella nie liczyło się, czy jesteśmy bi, homo, czy hetero. On nas pokochał, jakbyśmy naprawdę byli rodziną. Pokochał nas, bez względu na wszystko. Zaś dla tych dwóch typków Richarda i Harry'ego nie liczyły się nasze uczucia. Byliśmy ich marionetkami. To oni ciągnęli za sznurki.
*
Jesteśmy na rynku muzycznym od dwóch lat. Od dwóch cholernych lat jesteśmy kukiełkami, szmacianymi lalkami, psami na smyczy. Nie mamy wyjścia, podpisaliśmy umowę i teraz musimy to znosić. Nie ważne, jak bardzo tego nienawidzimy.
-Harry, skarbie? Jesteś gotowy? Musimy już jechać.
Westchnąłem, wciągając na siebie czarne rurki. Narzuciłem białą koszulę i wyszedłem z naszej sypialni. Za miesiąc kończę osiemnaście lat. Może będę mógł coś zmienić. Marzenia, Styles. Zszedłem na dół, patrząc na Liama, który uśmiechał się ciepło.
-Wiem, jak cierpicie.
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie wiesz, Li.- moje oczy zrobiły się niebezpiecznie wilgotne. - Nie masz nawet pojęcia.
Po moim policzku spłynęła łza.
Liam patrzał na mnie ze współczuciem, kiedy poczułem dłoń na swojej.
-Mógłbyś prędzej skończyć te osiemnaście lat, bo mnie za pedofila wezmą.
Zaśmiałem się pod nosem, splatając nasze palce. Tylko on potrafił dodać mi otuchy.

Wszedłem do gabinetu Simona ostatni, zaraz za Lou. Moje policzki były czerwone, a oddech przyspieszony. Pomysł, żeby mnie całować przed gabinetem Cowella okazał się genialny. Odwrócił moją uwagę od problemu. Szkoda, że tylko na chwilę. Louis odwrócił się i mrugnął do mnie, uśmiechając się zadziornie, a po moim wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło. Zająłem miejsce na jednej z kanap, obok Liama. Po mojej drugiej stronie usadowił się Zayn, a Lou z Niallem zajęli kanapę obok. Lou spoglądał na mnie ciągle, i chyba był naprawdę głupi, jeśli myślał, że Simon tego nie widzi.
-Chłopcy..- zaczął, zwracając na siebie naszą uwagę.- Jak już mówiłem, ja nic do Waszej orientacji nie mam. Traktuję Was, jak rodzinę, bo naprawdę uważam, że nią jesteście. Nie obchodzi mnie to, z kim się spotykacie...
-Ale nas tak!- odwróciłem się natychmiastowo, w stronę z której dobiegał znienawidzony głos. Richard.
-Miałem najpierw z nimi SAM porozmawiać.- Richard cmoknął i pokręcił głową z dezaprobatą.
-Oj, Simon, Simon. Mamy jeszcze coś do załatwienia, a musimy z nimi porozmawiać.- Choć czułem na sobie spojrzenie Lou, ja nie zaszczyciłem go ani jednym.-Wasza dwójka.- wskazał na mnie i mojego chłopaka. -Mamy dość tych Waszych wyjść. Gówno nas obchodzi, czy jesteście razem, czy nie. Ale macie zakaz wychodzenia tylko we dwójkę. Zakaz spotykania się poza studiem. I mieszkaniem, póki mieszkacie w piątkę. Jednak doskonale wiemy, że Wy i tak będziecie mieć to w dupie, więc zaradzimy temu.
-Co masz na myśli?- warknął Louis. Jeszcze nie widziałem go takiego wkurzonego.
-Zapraszamy Cię, Eleanor- usłyszałem cichy głos Simona i już wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego. Patrzyłem na niego, a on na mnie, z przepraszającym wyrazem twarzy. O co chodzi? Czy on o nas wie? Usłyszałem stukot szpilek w pomieszczeniu, więc odwróciłem głowę w tamtą stronę. Zobaczyłem przepiękną brunetkę o brązowych oczach i idealnej figurze. Choć wydawała mi się znajoma, nie mogłem sobie przypomnieć kim jest.
Zacisnąłem powieki, czując zbierające się tam łzy.
-Louis poznaj swoją dziewczynę, Eleanor Calder.

Uwierzylibyście, gdybym powiedział, że to był dopiero początek kłopotów?
Hi!
------
Do zobaczenia 29.07 :)
Obiecuję wstawić imagina!!!!! <3
Lov ya, all!

1 komentarz:

  1. ŁO JEEEEZUUUUUUUUUUUU *-*
    Jakie to piękne!! :3
    I...
    Smutne ;-;
    No ale wiedz że cudownie to opisałaś :D
    Mam nadzieję, że pobyt udany będzie :D
    PS. Zapraszam do mnie ;*
    http://i-anger-pain-hate-and-one-direction.blogspot.com/2014/07/rozdzia-xxviii_16.html
    aha!
    I...
    GRATULUJĘ *O*

    OdpowiedzUsuń