niedziela, 6 lipca 2014

#19. Larry

Krople deszczu echem odbijały się od parasola. Londyńska pogoda. Stałem, przemoknięty do suchej nitki i czekałem. Czekałem, aż ktoś, jakaś taksówka zatrzyma się obok mnie, by podrzucić młodego studenta do domu. Nienawidziłem jazdy autobusem. Ale czy lubiłem, czy nie, dzisiaj byłem skazany. Gdy już odchodziłem, usłyszałem, jak jakiś samochód parkuje. Z nadzieją, że to była taxi, odwróciłem się. Szczęście uderzyło we mnie ogromną falę, kiedy na podjeździe zobaczyłem czarny wóz z szyldem. Otworzyłem drzwi i wskoczyłem na tylne siedzenie.
-1stOld Paradiste- rzuciłem pospiesznie, zapinając pas bezpieczeństwa. Spojrzałem na kierowcę i musiałem się opanować, by nie krzyknąć. Za kierownicą nie siedział jakiś staruszek z bródką, tylko atrakcyjny, młody mężczyzna.
-To dość daleko...- zauważył chłopak. Jezu, ten zniewalający głos.
-Ta..I tak pojadę. Lepiej taksówką niż autobusem.
-Co racja, to racja. Ale sporo zapłacisz.
-Niestety. Za wygodę trzeba płacić.
Włączyliśmy się do ruchu i oparłem głowę o szybę. Bezwstydnie przyglądałem się szatynowi. Miał duże, szaro-niebieskie tęczówki, pełne usta, w kolorze maliny, mały, kształtny nosek i jasno-brązową grzywkę, postawioną do góry. Na sobie miał czarną skórzaną kurtkę i tą dziwną czapkę, co wszyscy. Pod odpiętą kurtką dostrzegłem białą koszulę i krawat. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat Hm.. Chciałem jakoś podtrzymać rozmowę, ale nie miałem pomysłu, jak zacząć. Wyręczył mnie chłopak.
-Co studiujesz?
-Dziennikarstwo.
-Ciekawy kierunek. Ale chyba dość wymagający, co?
-No..tak trochę. A pan? Dlaczego taksówka? Na pewno mógłby pan pracować gdzieś indziej.
-Tylko nie pan. Staro się wtedy czuję. Nazywam się Louis. Studiuję psychologię. W taksówce można poznać wiele ciekawych osób, więc na kilka tygodni zostałem kierowcą. No i jakby nie było, zawsze to jest jakaś kasa.
-No w sumie tak. Harry jestem.
Oparłem głowę o zagłówek, wypuszczając ze świstem powietrze. Strasznie duszno tu było. Albo taka atmosfera?
-Wszystko w porządku?
-Jasne, tylko trochę duszno.
Chłopak uchylił okna, przez które wleciało świeże powietrze.
-Lepiej?
-Zdecydowanie.
Stanęliśmy na światłach, a ja ponownie mogłem podziwiać piękny profil taksówkarza. Nie miałem pomysłu, jak pociągnąć rozmowę, wyglądało na to, że chłopak też nie. Ruszyliśmy
-A co robisz poza jeżdżeniem taksówką? I psychologią oczywiście.
-Chodzę do AWF.
-Oh. Co trenujesz?
-Piłkę nożną.
-Fajnie, a co robisz poza studiami?
Czułem, że muszę poznać bliżej chłopaka.
Chłopak potarł niezręcznie kark. Chyba zszedłem na drażliwy temat. Już miałem mu powiedzieć, żeby nie odpowiadał, kiedy zaczął mówić.
-Spotykam się ze znajomymi i szukam..chłopaka.
Oh.
FUCK YEAH! Mam u niego szanse! Aha, aha, eheee!
W myślach odtańczyłem sobie taniec radości, po czym uspokoiłem hormony. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że mogłem urazić chłopaka, tym, że się nie odzywałem.
-Uhm, a..
-Co się stało z poprzednim?- przytaknąłem- Miał dość mojego gadania o psychice ludzkiej i tym podobnych pierdołach. Nie lubił też, jak jeździłem taksówką, bo był chorobliwie zazdrosny. Aż w końcu miał tego wszystkiego dość i poszedł w cholerę.
-A Ty? Co lubisz robić w wolnym czasie?
-Eh.. Kiedyś uwielbiałem chodzić do klubów, ale potem Troy stał się strasznie zazdrosny o moje wyjścia. Potem mnie rzucił, a ja do imprez nie wróciłem. Spotykam się z przyjaciółmi, ale brakuje mi tej ukochanej osoby.
-Heh. Nie jestem sam.
W Londynie niby roiło się od samotnych gejów, którzy szukali swojej drugiej połówki. Ja jednak czekałem i czekałem. Gdy znalazłem Troy'a wiedziałem, że to nie to, a jednak byłem szczęśliwy.
-Jesteśmy
JUŻ?! Nieeeeeeee! Ja chcę jechać jeszcze dalej! Byleby z Louuuuu!
Spojrzałem na licznik. £23,50 Myślałem, że będzie gorzej. Wyjąłem portfel i odliczyłem odpowiednią sumę. Podałem chłopakowi, uśmiechając się ciepło.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy. W sumie.. Ułatwiłeś mi robotę.
Zaśmiałem się.
-Dlaczego?
-Na dzisiaj skończyłem, a mieszkam na Juxon St.
-Świetnie. Widzisz, wyszło Ci to na dobre.
-Heh.
-Jeszcze raz dzięki. Może się jeszcze spotkamy.
-Może..
Wyszedłem i skierowałem się do domu. Nagle drzwi otworzyły się, a z auta wysiadł Louis. Podszedł do mnie.
-Hej, Harry. Podaj mi swój numer- uśmiechnął się uroczo. Podałem mu ciąg cyfr. Puścił mi sygnał, więc i ja miałem jego numer.
-Do zobaczenia.
Wsiadł z powrotem do auta.
Zaśmiałem się i podszedłem tam. Zastukałem w szybę od strony kierowcy. Otworzył ją.
Uśmiechają się niewinnie, nachyliłem się i musnąłem jego usta.
-Do zobaczenia, Lou.
Pobiegłem do domu i osunąłem się po drzwiach, śmiejąc się niemożliwie. Wstałem i podszedłem do okna w kuchni. Zobaczyłem, jak Lou dotyka swoich warg i się uśmiecha. Odpalił silnik i powoli ruszył.

Patrzałem za odjeżdżającym samochodem wiedząc, iż to nie było ostatnie spotkanie.
Hi!
----
Ahahah, leję.
Boże, jakie ja bzdury wymyślam, hahahah :'D
Nie no, normalnie płaczę :'D
Jezu, odbijaaaaaaaaaa miiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii <3333
XD
Nie dawać mi nigdy więcej kawy!
Ps. Stare, musiałam podpis 2x zmieniać XD


5 komentarzy:

  1. Czy ja na prawde jestem taka ślepa, że nie zauwarzyłam, że to jest wstawione? o.O
    Fajne :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co...
    Gadaj se co chcesz ale ja uwielbiam te Twoje "bzdury"
    *_*
    Gag :D
    "-Spotykam się ze znajomymi i szukam..chłopaka.
    Oh.
    FUCK YEAH! Mam u niego szanse! Aha, aha, eheee!
    W myślach odtańczyłem sobie taniec radości, po czym uspokoiłem hormony."

    NIE WYOBRAŻASZ SOBIE JAK Z TEGO BRECHTAŁAM I CIESZYŁAM JAPE XD
    W każdym razie imagin jak zwykle boski :3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny <3
    zapraszam na mojego bloga: http://subsistence-lt-ff.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń