Krople
deszczu echem odbijały się od parasola. Londyńska pogoda. Stałem,
przemoknięty do suchej nitki i czekałem. Czekałem, aż ktoś,
jakaś taksówka zatrzyma się obok mnie, by podrzucić młodego
studenta do domu. Nienawidziłem jazdy autobusem. Ale czy lubiłem,
czy nie, dzisiaj byłem skazany. Gdy już odchodziłem, usłyszałem,
jak jakiś samochód parkuje. Z nadzieją, że to była taxi,
odwróciłem się. Szczęście uderzyło we mnie ogromną falę,
kiedy na podjeździe zobaczyłem czarny wóz z szyldem. Otworzyłem
drzwi i wskoczyłem na tylne siedzenie.
-1stOld
Paradiste- rzuciłem pospiesznie, zapinając pas bezpieczeństwa.
Spojrzałem na kierowcę i musiałem się opanować, by nie krzyknąć.
Za kierownicą nie siedział jakiś staruszek z bródką, tylko
atrakcyjny, młody mężczyzna.
-To
dość daleko...- zauważył chłopak. Jezu, ten zniewalający głos.
-Ta..I
tak pojadę. Lepiej taksówką niż autobusem.
-Co
racja, to racja. Ale sporo zapłacisz.
-Niestety.
Za wygodę trzeba płacić.
Włączyliśmy
się do ruchu i oparłem głowę o szybę. Bezwstydnie przyglądałem
się szatynowi. Miał duże, szaro-niebieskie tęczówki, pełne
usta, w kolorze maliny, mały, kształtny nosek i jasno-brązową
grzywkę, postawioną do góry. Na sobie miał czarną skórzaną
kurtkę i tą dziwną czapkę, co wszyscy. Pod odpiętą kurtką
dostrzegłem białą koszulę i krawat. Nie mógł mieć więcej niż
dwadzieścia lat Hm.. Chciałem jakoś podtrzymać rozmowę, ale nie
miałem pomysłu, jak zacząć. Wyręczył mnie chłopak.
-Co
studiujesz?
-Dziennikarstwo.
-Ciekawy
kierunek. Ale chyba dość wymagający, co?
-No..tak
trochę. A pan? Dlaczego taksówka? Na pewno mógłby pan pracować
gdzieś indziej.
-Tylko
nie pan. Staro się wtedy czuję. Nazywam się Louis. Studiuję
psychologię. W taksówce można poznać wiele ciekawych osób, więc
na kilka tygodni zostałem kierowcą. No i jakby nie było, zawsze to
jest jakaś kasa.
-No w
sumie tak. Harry jestem.
Oparłem
głowę o zagłówek, wypuszczając ze świstem powietrze. Strasznie
duszno tu było. Albo taka atmosfera?
-Wszystko
w porządku?
-Jasne,
tylko trochę duszno.
Chłopak
uchylił okna, przez które wleciało świeże powietrze.
-Lepiej?
-Zdecydowanie.
Stanęliśmy
na światłach, a ja ponownie mogłem podziwiać piękny profil
taksówkarza. Nie miałem pomysłu, jak pociągnąć rozmowę,
wyglądało na to, że chłopak też nie. Ruszyliśmy
-A co
robisz poza jeżdżeniem taksówką? I psychologią oczywiście.
-Chodzę
do AWF.
-Oh. Co
trenujesz?
-Piłkę
nożną.
-Fajnie,
a co robisz poza studiami?
Czułem,
że muszę poznać bliżej chłopaka.
Chłopak
potarł niezręcznie kark. Chyba zszedłem na drażliwy temat. Już
miałem mu powiedzieć, żeby nie odpowiadał, kiedy zaczął mówić.
-Spotykam
się ze znajomymi i szukam..chłopaka.
Oh.
FUCK
YEAH! Mam u niego szanse! Aha, aha, eheee!
W
myślach odtańczyłem sobie taniec radości, po czym uspokoiłem
hormony. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że mogłem urazić
chłopaka, tym, że się nie odzywałem.
-Uhm,
a..
-Co się
stało z poprzednim?- przytaknąłem- Miał dość mojego gadania o
psychice ludzkiej i tym podobnych pierdołach. Nie lubił też, jak
jeździłem taksówką, bo był chorobliwie zazdrosny. Aż w końcu
miał tego wszystkiego dość i poszedł w cholerę.
-A Ty?
Co lubisz robić w wolnym czasie?
-Eh..
Kiedyś uwielbiałem chodzić do klubów, ale potem Troy stał się
strasznie zazdrosny o moje wyjścia. Potem mnie rzucił, a ja do
imprez nie wróciłem. Spotykam się z przyjaciółmi, ale brakuje mi
tej ukochanej osoby.
-Heh.
Nie jestem sam.
W
Londynie niby roiło się od samotnych gejów, którzy szukali swojej
drugiej połówki. Ja jednak czekałem i czekałem. Gdy znalazłem
Troy'a wiedziałem, że to nie to, a jednak byłem szczęśliwy.
-Jesteśmy
JUŻ?!
Nieeeeeeee! Ja chcę jechać jeszcze dalej! Byleby z Louuuuu!
Spojrzałem
na licznik. £23,50 Myślałem,
że będzie gorzej. Wyjąłem portfel i odliczyłem odpowiednią
sumę. Podałem chłopakowi, uśmiechając się ciepło.
-Dzięki.
-Nie ma
sprawy. W sumie.. Ułatwiłeś mi robotę.
Zaśmiałem
się.
-Dlaczego?
-Na
dzisiaj skończyłem, a mieszkam na Juxon St.
-Świetnie.
Widzisz, wyszło Ci to na dobre.
-Heh.
-Jeszcze
raz dzięki. Może się jeszcze spotkamy.
-Może..
Wyszedłem
i skierowałem się do domu. Nagle drzwi otworzyły się, a z auta
wysiadł Louis. Podszedł do mnie.
-Hej,
Harry. Podaj mi swój numer- uśmiechnął się uroczo. Podałem mu
ciąg cyfr. Puścił mi sygnał, więc i ja miałem jego numer.
-Do
zobaczenia.
Wsiadł
z powrotem do auta.
Zaśmiałem
się i podszedłem tam. Zastukałem w szybę od strony kierowcy.
Otworzył ją.
Uśmiechają
się niewinnie, nachyliłem się i musnąłem jego usta.
-Do
zobaczenia, Lou.
Pobiegłem
do domu i osunąłem się po drzwiach, śmiejąc się niemożliwie.
Wstałem i podszedłem do okna w kuchni. Zobaczyłem, jak Lou dotyka
swoich warg i się uśmiecha. Odpalił silnik i powoli ruszył.
Patrzałem
za odjeżdżającym samochodem wiedząc, iż to nie było ostatnie
spotkanie.
Hi!
----
Ahahah,
leję.
Boże,
jakie ja bzdury wymyślam, hahahah :'D
Nie no,
normalnie płaczę :'D
Jezu,
odbijaaaaaaaaaa miiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii <3333
XD
Nie
dawać mi nigdy więcej kawy!
Ps.
Stare, musiałam podpis 2x zmieniać XD
Czy ja na prawde jestem taka ślepa, że nie zauwarzyłam, że to jest wstawione? o.O
OdpowiedzUsuńFajne :3
Wiesz co...
OdpowiedzUsuńGadaj se co chcesz ale ja uwielbiam te Twoje "bzdury"
*_*
Gag :D
"-Spotykam się ze znajomymi i szukam..chłopaka.
Oh.
FUCK YEAH! Mam u niego szanse! Aha, aha, eheee!
W myślach odtańczyłem sobie taniec radości, po czym uspokoiłem hormony."
NIE WYOBRAŻASZ SOBIE JAK Z TEGO BRECHTAŁAM I CIESZYŁAM JAPE XD
W każdym razie imagin jak zwykle boski :3
świetny <3
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga: http://subsistence-lt-ff.blogspot.com/ :)
kawa zle dziala na cb? o.o
OdpowiedzUsuńYep :3
Usuń