O Boże..
Teraz jest ponad 4054, a rano jeszcze nawet 4000 tysięcy nie było ;o
So, dzisiaj wstawiam obiecany rozdział, od jutra mnie nie ma ;)
---------
Chapter
three
„First
Meeting”
Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy miałem szesnaście lat. Byłem
wtedy dzieckiem, które praktycznie nic nie rozumiało. Smarkaczem,
który nie wiedział, co to miłość. Jednak wiedziałem, gdy tylko
zobaczyłem te lazurowe tęczówki, że to nie jest zwykłe
zauroczenie. Już wtedy go kochałem. Pokochałem go pierwszego dnia.
Gdy spotkaliśmy się w toalecie, a nasze oczy- zapuchnięte od
płaczu- się spotkały, to zaiskrzyło. Zakochałem się w jego
uśmiechu. Gdy tylko jego kąciki delikatnie uniosły się ku górze,
moje serce zaczęło się wręcz wyrywać z piersi. Jednak najlepsze
wrażenie zrobiły te szaro-niebieskie oczy. Jedno spojrzenie w nie,
a już wiedziałem, że my przyjaciółmi nie będziemy. Hah, Hazza
skromny. Ale szczerze mówię, że od razu liczyłem na coś więcej.
*
Tak naprawdę, to nie wiem, jak to się stało. Po prostu.. Poszliśmy
na kilka randek, a potem zostaliśmy parą. To wszystko stało się
tak nagle, że nawet nie wiem, kiedy. Kolejne randki, kolejne jawne
spotkania, a MODEST!Management się coraz bardziej wkurzał. Wujek
Simon już też nie był zadowolony z tego wszystkiego. Dla niego
pozostawaliśmy dzieciakami z ogromnym talentem. MODEST! Już nie był
taki milutki. Dla Cowella nie liczyło się, czy jesteśmy bi, homo,
czy hetero. On nas pokochał, jakbyśmy naprawdę byli rodziną.
Pokochał nas, bez względu na wszystko. Zaś dla tych dwóch typków
Richarda i Harry'ego nie liczyły się nasze uczucia. Byliśmy ich
marionetkami. To oni ciągnęli za sznurki.
*
Jesteśmy na rynku muzycznym od dwóch lat. Od dwóch cholernych lat
jesteśmy kukiełkami, szmacianymi lalkami, psami na smyczy. Nie mamy
wyjścia, podpisaliśmy umowę i teraz musimy to znosić. Nie ważne,
jak bardzo tego nienawidzimy.
-Harry, skarbie? Jesteś gotowy? Musimy już jechać.
Westchnąłem, wciągając na siebie czarne rurki. Narzuciłem białą
koszulę i wyszedłem z naszej sypialni. Za miesiąc kończę
osiemnaście lat. Może będę mógł coś zmienić. Marzenia,
Styles. Zszedłem na dół, patrząc na Liama, który uśmiechał
się ciepło.
-Wiem, jak cierpicie.
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie wiesz, Li.- moje oczy zrobiły się niebezpiecznie wilgotne. -
Nie masz nawet pojęcia.
Po moim policzku spłynęła łza.
Liam patrzał na mnie ze współczuciem, kiedy poczułem dłoń na
swojej.
-Mógłbyś prędzej skończyć te osiemnaście lat, bo mnie za
pedofila wezmą.
Zaśmiałem się pod nosem, splatając nasze palce. Tylko on potrafił
dodać mi otuchy.
Wszedłem do gabinetu Simona ostatni, zaraz za Lou. Moje policzki
były czerwone, a oddech przyspieszony. Pomysł, żeby mnie całować
przed gabinetem Cowella okazał się genialny. Odwrócił moją uwagę
od problemu. Szkoda, że tylko na chwilę. Louis odwrócił się i
mrugnął do mnie, uśmiechając się zadziornie, a po moim wnętrzu
rozlało się przyjemne ciepło. Zająłem miejsce na jednej z kanap,
obok Liama. Po mojej drugiej stronie usadowił się Zayn, a Lou z
Niallem zajęli kanapę obok. Lou spoglądał na mnie ciągle, i
chyba był naprawdę głupi, jeśli myślał, że Simon tego nie
widzi.
-Chłopcy..- zaczął, zwracając na siebie naszą uwagę.- Jak już
mówiłem, ja nic do Waszej orientacji nie mam. Traktuję Was, jak
rodzinę, bo naprawdę uważam, że nią jesteście. Nie obchodzi
mnie to, z kim się spotykacie...
-Ale nas tak!- odwróciłem się natychmiastowo, w stronę z której
dobiegał znienawidzony głos. Richard.
-Miałem najpierw z nimi SAM porozmawiać.- Richard cmoknął i
pokręcił głową z dezaprobatą.
-Oj, Simon, Simon. Mamy jeszcze coś do załatwienia, a musimy z nimi
porozmawiać.- Choć czułem na sobie spojrzenie Lou, ja nie
zaszczyciłem go ani jednym.-Wasza dwójka.- wskazał na mnie i
mojego chłopaka. -Mamy dość tych Waszych wyjść. Gówno
nas obchodzi, czy jesteście razem, czy nie. Ale macie zakaz
wychodzenia tylko we dwójkę. Zakaz spotykania się poza studiem. I
mieszkaniem, póki mieszkacie w piątkę. Jednak doskonale wiemy, że
Wy i tak będziecie mieć to w dupie, więc zaradzimy temu.
-Co masz na myśli?- warknął Louis. Jeszcze nie widziałem go
takiego wkurzonego.
-Zapraszamy Cię, Eleanor- usłyszałem cichy głos Simona i już
wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego. Patrzyłem na niego, a
on na mnie, z przepraszającym wyrazem twarzy. O co chodzi? Czy on o
nas wie? Usłyszałem stukot szpilek w pomieszczeniu, więc
odwróciłem głowę w tamtą stronę. Zobaczyłem przepiękną
brunetkę o brązowych oczach i idealnej figurze. Choć wydawała mi
się znajoma, nie mogłem sobie przypomnieć kim jest.
Zacisnąłem powieki, czując zbierające się tam łzy.
-Louis poznaj swoją dziewczynę, Eleanor Calder.
Uwierzylibyście, gdybym powiedział, że to był dopiero początek
kłopotów?
Hi!
------
Do zobaczenia 29.07 :)
Obiecuję wstawić imagina!!!!! <3
Lov ya, all!