Rozdział Wam wstawię, mam dobry humor :3
Dla Maddy.
Dziewczyno, jesteś moją inspiracją <3
----------------
Chapter eleven
„One
Year”
Siedziałem na kanapie w moim małym mieszkanku. Chociaż stać mnie
było, na co najmniej dom z dwoma basenami, nie mogłem sobie na to
pozwolić. Szybko by mnie wtedy znaleźli, a nie chciałem by do tego
doszło. Przerzucałem kanały w telewizji, chcąc się natknąć na
coś sensownego. Nagle pilot nie reagował, jakby się zepsuł, a na
ekranie pojawiło się zdjęcie nas wszystkich. Zamarłem. Co to do
cholery było?!
Po chwili pokazano czwórkę chłopaków, ze spuszczonymi głowami.
Wyraźnie byli przygnębieni. Obok nich siedział jakiś facet.
Wywiad.
R: Cześć
chłopcy.
W: Cześć.
Na ekranie pojawiło się moje zdjęcie. Byłem na nim szczęśliwy.
R: Mam
do Was bardzo ważne pytanie. Gdzie jest Harry?
Na mojej fotografii pojawił się wielki, czerwony znak zapytania.
Li:
On.. Potrzebował trochę
samotności. Chcieliśmy odwołać trasę, ale powiedział, że mamy
kontynuować bez niego.
R:
Och, rozumiem. Ale co z
nim? Macie jakiś kontakt?
Liam wyglądał na zmartwionego .Przełknąłem gulę, rosnącą w
moim gardle. Powiedz. Musisz.
Li: Tak,
ja mam. Kontaktuję się z nim od roku, od kiedy wyjechał. Cały
czas piszemy, wypytujemy się o siebie.
Lou spojrzał na Li zszokowany.
R: Och,
rozumiem. I co u niego? Jak się czuje?
Li: Jest
okej, tylko jest trochę.. hm, smutny. Podejrzewam, że żałuje, że
wyjechał.
Jęknąłem. On zna mnie lepiej, niż ja sam.
R: Kiedy
wróci?
Li: On..
Nie wiadomo czy w ogóle wróci.
Chłopak szepnął, po czym schował głowę w dłoniach, pewnie
chowając łzy.
R: Och.
To może.. Przełóżmy ten wywiad na jutro, zgoda? Jesteście
zmęczeni, widać to po Was.
Kochani!
Oglądajcie nas jutro po 13:00.
Co to do cholery było? I nagle pilot, jak zaklęty zaczął działać.
Pieprzona złośliwość rzeczy martwych. Chłopcy zniknęli za
kulisami, a ja poczułem, jak jakiś ogromny ciężar spada mi na
serce. To nie mogło być prawdą, to się nie stało. To jest
niemożliwe.
Po pomieszczeniu rozległ się dzwonek mojej komórki. Zerkając
uprzednio na wyświetlacz, odebrałem.
-Harry,
ja..
-Liam,
nic się nie stało. Musiałeś powiedzieć, nie mam Ci tego za złe.
-Harry,
tęsknię. Wszyscy tęsknimy. Oni nawet nie wiedzą, czy żyjesz..
Minął rok, Harry..
-Li,
ja też tęsknię. Ale nie wiem, kiedy wrócę. Nie wiem, czy w ogóle
wrócę. Na razie się na to nie zapowiada.
-Haz..
Kochanie, błagam.
-Przepraszam,
Li. Odezwę się jeszcze. I jak za...
-Rozmowy
nie było, tak, tak. Wiem. Kocham Cię, do usłyszenia.
Zakończył połączenie, a ja poczułem się, jak dziecko, które
zrobiło coś złego. Też Cię kocham, Li. Decyzja o
opuszczeniu Londynu była najtrudniejszą, którą podjąłem. Czułem
się strasznie. A miało być tylko gorzej.
Całe życie stało się tylko problemem, gdy następnego dnia
włączyłem telewizor. Pasmo niepowodzeń się poszerzało z każdym
dniem. Moje życie to jedno wielkie niedopowiedzenie. Słowa zawisły
w powietrzu, nigdy nie wypowiedziane. Smutna prawda życiowa.
Włączyłem telewizor i nastawiłem odpowiedni kanał. Ponownie na
ekranie pojawiło się nasze zdjęcie. Tym razem jednak reporter
przeszedł do sedna. Pojawiło się ogromne zdjęcie Louisa i mnie.
Szliśmy, trzymając się za ręce. W pierwszej chwili pomyślałem,
kiedy mogliśmy być tak nieuważni. Jednak po chwili zorientowałem
się, że zdjęcie zrobił nam Liam. Wtedy, w nasz wypad piątkowy.
Zanim przerwała nam El. W drugiej zaś, zacząłem się zastanawiać,
skąd on miał nasze prywatne zdjęcie..
Następna fotografia także przedstawiała mnie i Lou. Patrzeliśmy
sobie czule w oczy.
Ostatnia przedstawiała nasz pocałunek. Byliśmy wtedy tacy
szczęśliwi.
R: Louis,
co jest między Wami?
Chłopak spojrzał na ekran, a oczy o mało mu z orbit nie wyszły.
Niewiele myśląc chwyciłem komórkę i otworzyłem pole nowej
wiadomości.
Do:
Loueh <3
Nie
rób tego!
H,
x
Nie
obchodziło mnie to, że właśnie zdobył mój numer. Nie mogłem
pozwolić, by stracił przez nasz związek karierę. Nadal był dla
mnie ważny. Choć tak
bardzo go nienawidzę, to tak cholernie go kocham. Zaskakuję
sam siebie. Zdezorientowany chłopak wyjął telefon i odczytał
wiadomość.
R:
Louis?
Lou:
Nic. To zwykła
przeróbka.
Chłopak wymruczał pod nosem, a ja mogłem spokojnie dostrzec ból
malujący się na jego twarzy.
R: Doprawdy?
To nie wygląda na przeróbkę.
Lou: Ale
nią jest.
R: Czyli
Larry Stylinson to tylko żart,
tak?
Przez twarz chłopaka przemknął cień uśmiechu, mówiący:
„Gdybyście tylko wiedzieli”,a mnie coś ścisnęło za
serce.
Do:
Loueh <3
Powiedz,
że masz Eleanor.
Że
ją kochasz.
H,
x
Na twarzy chłopaka wymalował się szok. Nie wiedział, co
powiedzieć. Sam bym nie wiedział.
Lou: Ja..
Mam kogoś, kogo kocham ponad własne życie.
R: Kogo!?
Lou: Nie
mogę zdradzić. Ta osoba ceni sobie prywatność.
Przełknąłem głośno ślinę. Mówił o mnie.
R: To
nie Eleanor?
Lou: To
tyle, co mam do powiedzenia na ten temat.
Reporter coś powiedział, ale ja byłem zbyt zajęty własnymi
myślami. Zresztą nie tylko ja. Chłopcy siedzieli na tym wywiadzie,
jacyś nieobecni. Ciała były, lecz dusze daleko. Być może nawet
tutaj ze mną. Chciałbym, aby tu byli. Aby Louis tu był. Podszedł
do mnie, przytulił i powiedział, że będzie dobrze. Bo w końcu
musi być, prawda?
Ani się obejrzałem wywiad dobiegł końca. Poszedłem do kuchni,
robiąc sobie herbatę, kiedy zadzwonił mój telefon. Złapałem go
w dłoń i nie patrząc nawet na wyświetlacz odebrałem.
-Harry..
Przełknąłem gulę, rosnącą w moim gardle. Nie, to niemożliwe.
To nie możesz być Ty.. Nie mogłeś do mnie zadzwonić. Przecież
obiecałeś.
Jednak rzeczywistość jest całkiem inna.
-Cześć,
Louis.
Hi!
-------
Soł, jeszcze 4 rozdziały + epilog.